Rozdział 46

127 7 7
                                    

Od kilku dni SeungNyang nie wyściubiała nosa ze swojej komnaty, przesiadując w niej praktycznie cały dzień. Powód był jeden — jej ciąża stała się zagrożona.

Medyk zasugerował, że powinna teraz po prostu więcej odpoczywać i się nie denerwować, ale sama myśl o tym, że może je stracić, spędzała jej sen z powiek. Pomimo że starała się jak najlepiej wykonywać zalecenia doktora, to wcale nie czuła poprawy. I choć z dnia na dzień było jej coraz gorzej, grała dalej tę samą rolę — szczęśliwej przyszłej matki, która tryska energią i entuzjazmem, nie skarżąc się na nic.

***

Tyły pałacu, Goryeo (południe)

Słońce przebiło się przez mgliste chmury, sprawiając, że dzisiejszy dzień był cieplejszy niż zwykle. Śnieg praktycznie stopniał, pozostawiając po sobie jedynie chlapę i kilka zasp, które nie zdążyły się jeszcze roztopić. Zmarznięta trawa zaczęła znów nabierać wiosennego koloru, a ośnieżone białym puchem rośliny pobudzały się powoli do życia.

Nikt nie wyobrażał sobie w taki sposób tegorocznych ostatnich dni stycznia.

SeungNyang w towarzystwie Mu Songa wybrała się do ogrodu, który jako jedyny dał się namówić jej na spacer. Maszerując koło się siebie krok w krok, gawędzili o małoznacznych sprawach. Brak poważniejszego tematu do rozmowy najwyraźniej im nie przeszkadzał, skoro co pewien czas jedno z nich wybuchało śmiechem.

Po chwili oboje stanęli na wykończonych białym gipsem schodkach. Schodząc z nich, noga SeungNyang niespodziewanie omsknęła się i wylądowała dwa stopnie niżej, przez co prawie się przewróciła. Tracąc równowagę, złapała instynktownie ramię przyjaciela, który w porę uchronił ją przed upadkiem.

- Wszystko w porządku? - Spytał, gdy tylko ujrzał na jej twarzy wyraz bólu, a jej powieki się zacisnęły.

Nyang skinęła lekko głową, zatrzymując dłoń na mocno już zaokrąglonym brzuchu.

Mężczyzna, gdy to zobaczył, otworzył szeroko oczy, prawie podskakując z paniki.

- Czy to już?! - Czuł, jak jego dłonie w jednej sekundzie spociły się, a serce zaczęło bić na alarm. - Spokojnie! Czytałem, że trzeba wstrzymać oddech... Albo jednak oddychać? - Spytał sam siebie, unosząc wzrok ku niebu, jakby miała pojawić się tam odpowiedź.

Kobieta przewróciła oczami i zaciskając jego ramię, przygryzła wargi.

- Położnego z Ciebie nie będzie... - Rzekła, kręcąc głową. - I uspokój się, bo to dopiero szósty miesiąc.

Najwyraźniej poskutkowało, bo strażnik wrócił na nią opanowanym już spojrzeniem, jakby zaraz miał sam przyjąć poród.

SeungNyang poczuła ból, przez który ścisnęła ciało Mu Songa tak mocno, jakby był pomarańczą, z której chce wycisnąć sok. Zaciskając zęby, ugięła kolana, nie mając już sił na trzymanie ich prosto. Wtedy z jej lewego kącika wypłynęła niezamierzona łza, która tylko potwierdziła jej cierpienie w tamtym momencie.

- Zabierz mnie do środka... - Wyjąkała, ledwo co oddychając.

Przyprawiony o dreszcze, przytaknął i chwytając ją pod ramię, wyprowadził z ogrodu.

Podpierając się ścian, cisnęła klamkę komnaty Wanga Yoo z całych sił. Drzwi uchyliły się, a ona opadła całym ciałem na stół. Z jej ust wydobyło się odetchnięcie, które zastąpił ściszony krzyk. Przymykając powieki, usiadła na krawędzi blatu.

Serce Mu Songa krajało się, gdy widział, jak zagryza od wewnątrz policzki, by uśmierzyć ból. Wodząc wzrokiem po jej drżących dłoniach, spojrzał na dół jej pudrowej sukni. To właśnie wtedy przestał słyszeć bicie swojego serca, a kompletnie blada ze strachu twarz nie wiedziała jaki wyraz powinna przybrać.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz