Rozdział 39

161 9 6
                                    


Dzień ślubu wyznaczono na ostatniego lipca, który wypadał za kilka tygodni. Było to bardzo szybko, więc wszystkie przygotowania szły w zawrotnym tempie. Proponowano przesunąć termin, ale Ji-Ho, który go wyznaczył, nie chciał o tym słyszeć. Wiedział, że im dłużej Nyang czuje się wolna, tym dłużej będzie pozwalać sobie, na co chce. Uroczystość na szczęście miała być skromna i nie trwać długo. Oboje nie mieli rodziny, więc prawie nikogo miało z nimi nie być. Przez natłok pracy czas uciekał im w niemiłosiernym tempie. Nawet nie wiedzieli, kiedy pierwsze dni lipca stały się ostatnimi.

***

Komnata SeungNyang, Goryeo 30 VII (popołudnie)
Ubrana w alizarynową czerwień, ozdabianą ciemniejszą koronką, spoglądała w potężne lustro przed sobą. Suknia była naprawdę piękna. Lekko rozłożysta z długimi rękawami i wytwornym, niegłębokim dekoltem. Oprócz starannych haftów i niepowtarzanych ściegów ozdabiał ją również połyskujący pasek, który podkreślał jej talię. Nyang, przejeżdżając drżącymi dłońmi po spódnicy, nie odrywała wzroku od swojego odbicia. W jej oczach malował się strach, przygnębienie i ból, który zżerał jej duszę. Odwracając się za siebie, nie mogła dłużej na siebie patrzeć. Nerwowo gniotąc obrus, który leżał na stole przed nią, usłyszała otwieranie drzwi. Prostując się, była pewna, że to krawcowa przyszła w końcu to z niej zdjąć. Czując, że stoi tuż za nią, nie mogła się doczekać, by wrócić do swojej prawdziwej postaci. Czekając, aż pierwsze więzy się poluzują, poczuła na swoim ramieniu dłoń, która chwilę później objęła jej ramiona, przysuwając do siebie.
- Chciałem się z Tobą pożegnać. - Oznajmił Wang Yoo, kładąc głowę na jej barku. Nyang, blednąc, poczuła zimną skórkę. Przymykając powieki, złączyła swój policzek z nim, wtulając się w jego ramiona, które głaskały jej założone na piersiach ręce.
- Wyjeżdżasz? - Spytała, mając nadzieję, że zaprzeczy. Jednak tak się nie stało, co ją jeszcze bardziej ,,podłamało''.
- Wybieram się do letniej rezydencji na kilka dni... Niebo jest zachmurzone, więc jeśli chcę zdążyć przed deszczem, to muszę się pospieszyć. - Odpowiedział, mając nadzieję, że trochę samotności i spokoju mu pomoże. Nyang, przygryzając swoje spierzchnięte usta, czuła jak jej żołądek zaciska się do granic możliwości. Spoglądając na jego policzek z odległości jednego centymetra, nie chciała, by odchodził. Wang Yoo, słysząc jej pociąganie nosem, przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nie płacz... Spójrz, jaka jesteś piękna. - Oznajmił, odwracając się z nią w stronę lustra. Jednak, gdy tylko zobaczyła swoje ponowne odbicie, okręciła się wraz z nim ponownie za siebie.
- Nie chcę na siebie patrzeć. - Odrzekła, odwracając wzrok w bok. Mężczyzna, gładząc jej falowane włosy, pocałował ją w skroń. Odchylając głowę na jego ramię, poczuła wypełniające ją ciepło. Jednak On szybko zabrał swoje usta, a za nimi dłonie, w których ją trzymał. Odchodząc od niej, dotknął klamki, ostatni raz spoglądając na jej plecy. Wiedząc, że mógłby na nią patrzeć nieskończoność, przełamał się i otworzył drzwi. SeungNyang, słysząc, jak się zamykają, ogarnęła się pustką. Desperacko upadła na podłogę, nie interesując się, że jej suknia będzie potrzebowała długiego prasowania, by wróciła do nieskazitelnego stanu na jutrzejszy dzień. Przecierając dłońmi twarz, wiedziała, że nie ma prawa rozpaczać, bo sama sobie to wybrała. Kładąc się na podłodze, chciała zasnąć i zapomnieć o tym, co ją czeka.

***

Przed pałacem, Goryeo (wieczór)
Wang Yoo wyszedł na zewnątrz w pełni gotowy do drogi. Jego bagaże i strażnicy, którzy mieli go ochraniać w czasie podróży, czekali tylko na niego. Spoglądając na zachmurzone niebo, wiedział, że ma marne szanse zdążyć przed zbliżającym się deszczem. Astronomowie przewidywali to już kilka dni wcześniej, przez co wszyscy ostrzeżeni mieszkańcy pochowali się w domach, a strażnicy pozamykali wszystkie bramy pałacu, by żaden żołnierz nie musiał patrolować niezadaszonego terenu. Kiedy zaczął się zastanawiać, jak może być tak niepogodnie w środek lata, podszedł do niego dowódca straży.
- Wszystkie bramy są zamknięte, Panie. Pod twoją nieobecność nikt nie przekroczy progu pałacu... Bądź spokojny. - Oznajmił sługa, mając nadzieję, że nie będzie już dłużej kazał im na siebie czekać i dosiądzie konia. Kiwając akceptująco głową, usłyszał charakterystyczny dźwięk łamania gałęzi. Spoglądając niespokojnie w lewo, ujrzał, że po drugiej stronie płotu coś się poruszyło.
- Czy wszyscy są w środku? - Spytał, chcąc rozwiać swoje wątpliwości co do tajemniczego cienia, który przykuł jego uwagę. Strażnik skinął głową, chcąc także jak najszybciej schować się w ciepłym miejscu. Jednak jego odpowiedź nie była dla niego wystarczająca. Dostrzegając, że furtka, która prowadzi do miejsca, gdzie widział kogoś, jest otwarta, nie mógł tego tak zostawić.
- Czekajcie na mnie. - Powiedział, co nie spodobało się żołnierzowi, który nie miał innego wyjścia i musiał go posłuchać. Podchodząc w stronę kolczastego żywopłotu, dokładnie badał wzrokiem teren, nie chcąc przeoczyć domniemanego włamywacza. Przechodząc przez furtkę, która w przeciwieństwie do tej osoby zamknął, zaczął się ostrożnie rozglądać. Poruszając się powoli w głąb ogrodu, który prowadził do starej, nieużytkowanej już części pałacu nikogo nie zastał. Rozumiejąc, że musiało mu się to przewidzieć, chciał wrócić na dziedziniec. Robiąc kilka kroków w przód, poczuł, jak ktoś pociąga go za dłoń w tył. Wystraszając się, spojrzał prosto w oczy napastnika, jeszcze bardziej się przerażając.
- Zamknąłeś mnie tu... To teraz musisz mnie wypuścić. - Oznajmiła, chowając twarz w kapturze swojej peleryny do samej ziemi. Wang Yoo niezrozumiale zmarszczył brwi, nie wiedząc, co ma jej odpowiedzieć.
- O czym ty w ogóle do mnie mówisz? - Spytał, nie będąc pewnym, czy jego głowa dobrze przetworzyła jej słowa. SeungNyang, puszczając jego dłoń, zdjęła kaptur, spoglądając w jego tęczówki, które ukazywały zakłopotanie.
- Ja nie mogę tego zrobić... Nie dam rady, mu jutro przysięgnąć. Tylko mnie stąd wypuść, o nic Cię już nigdy nie poproszę... To ostatni raz. - Oznajmiła, spoglądając bezsilnie w dół. Mężczyzna, kręcąc głową, nie miał pomysłu, jak mógłby spełnić jej prośbę. Wszystko było już pozamykane przed nadchodzącą zawieruchą, a nie mógł jej tak po prostu zabrać ze sobą, bo szybko, by ją odnaleziono. Widząc jej zmartwiony wyraz twarzy, dźwignął jej podbródek na swoją wysokość.
- Co ja mam z Tobą zrobić? - Zapytał, łącząc ich czoła, jakby miałoby to wspomóc myślenie. Ich spojrzenia skrzyżowały się, a oddechy połączyły w jeden. Kiedy ich usta się do siebie zbliżały, poczuli, jak między nie wpada pierwsza kropla deszczu. Gwałtownie odsuwając się od siebie, spojrzeli w niebo, z którego zaczęło spadać coraz więcej kropel. Słysząc z oddali, że czekający na niego strażnicy zaczynają się niepokoić, nie mógł tak po prostu z nią stać na środku ogrodu. Chwytając jej ramiona, spojrzał na nią niepewnie.
- Wiem, gdzie będziesz bezpieczna... Zaufaj mi i chodź. - Powiedział, spoglądając za siebie, czy nikt nie przyszedł go poszukać. Nyang, czując lekki strach, pozwoliła się ciągnąć w nieznaną jej stronę. Zaprowadzając ją przed wejście do starego pałacu, ostrożnie weszli do środka.
Wyblakły parkiet, śnieżne ściany wymagające odnowy, mozaika na suficie, to właśnie to zobaczyła na pierwszy rzut oka.
- Sto lat temu pałac spłonął i tylko ta część się ostała. Na jego miejscu dobudowano nowy, a to zamknięto. Służba dba o niego jak może, ale nie pomaluje ścian czy starych mebli... - Oznajmił w skrócie, wiedząc, że mało osób wie o istnieniu uratowanej części pałacu. Nyang, rozglądając się wokoło, poczuła ten wspaniały klimat, którego nigdy nie odczuwała. Marmurowe schody były nienaruszone, malowidła na niektórych ścianach były w dobrej formie, a kandelabr nad ich głowami miał wszystkie kryształy. Była tym miejscem tak zachwycona, że jej twarz sama się uśmiechała.
- Jest piękny... Lepszy niż ten, w którym mieszkasz... - Powiedziała, przymykając oczy. Czując ten zapach, który unosił kawałek historii tego miejsca, mogłaby oddychać tylko tym. Okręcając się wokół własnej osi, nie mogła uwierzyć, że mogła zobaczyć takie dzieło.
- Dlaczego nigdy mi tego nie pokazałeś? Kazałeś żyć w bezdusznym pałacu, gdy za plecami jest prawdziwy cud architektury? - Spytała, dotykając poręczy schodów, nie mogąc sobie nawet wyobrazić, jak musi wyglądać pozostała część. Wang Yoo, widząc jej zafascynowanie, zaśmiał się pod nosem.
- Nie wiedziałem, że tak bardzo interesują Cię bezużyteczne zabytki. - Odpowiedział, nie rozumiejąc, jak stare cegły mogły ją poruszyć. Kobieta, spoglądając na niego obrażonym wzrokiem, jakby to ją znieważył, parsknęła pod nosem. Widząc, że nie podziela jej entuzjazmu, wspięła się po stopniach na piętro. Mężczyzna, wzdychając, ruszył za nią, nie chcąc, by coś jej się tam stało. Krocząc po podłodze, która niedawno musiała zostać wyczyszczona, nie wiedziała, do których drzwi powinna najpierw wejść. Wybierając te, które były dwuskrzydłowe, nie mogła doczekać się, aż wejdzie do środka. Wywołując trzeszczenie zawiasów, nie była zdolna nawet mrugać, gdy zobaczyła tak kosztowne umeblowanie komnaty.
- Tu chyba musiała spać para królewska. - Oznajmiła, nie mogąc sobie wyobrazić, żeby tak wystrojono komnatę służącego. Dotykając jedną ręką pozłacanej ramy łóżka, a drugą stolika nocnego z ciemnego drewna, była rozanielona.
- Nie wiem, ale możesz tu dziś spać. Tylko nie zwiedzaj już nic, bo nie chcę, by coś na Ciebie spadło... - Powiedział, zaplatając dłonie za plecami. Wiedząc, że musi się powoli ,,zbierać'', odwrócił się w stronę drzwi.
- Mam spać na samym materacu? - Spytała, siadając na jego krańcu. Wang Yoo, przewracając oczami, wyszedł z komnaty. Nyang, wzdychając, legła na łóżko, przymykając oczy. Jak to zwykle bywa przed zaśnięciem, do jej głowy zaczęły napływać myśli, które niekoniecznie chciała pamiętać. Kiedy w końcu zasnęła, poczuła, że coś ją przydusiło. Widząc przed oczami białą plamę, poczuła strach. Odsłaniając swoje pole widzenia, zrozumiała, że to Wang Yoo zrzucił na nią dwie poduszki z kołdrą, nie wpadając na pomysł, by położyć to gdzieś obok. Spostrzegając, jak kładzie na stole wazę, z której unosiła się para, zdziwiła się jego obecnością.
- Zjedzmy coś. - Powiedział jakby niby nic. Zasiadając do niskiego stolika przed łóżkiem, czekał, aż zrobi to samo, jednak Ona nadal siedziała nieruchomo na brzegu łóżka.
- Myślałem, że wyszedłeś... - Rzekła, zastanawiając się, czy to wtedy jej się przyśniło. W końcu się dosiadając, zaczęła rozmasowywać powieki, które nie do końca się jeszcze obudziły.
- Byłem po to, czego Ci brakowało... Nie wiem, czy są tu jakieś świece, a zaraz będzie ciemno, więc jedz. - Powiedział, nakładając do jej misy makaron. Następnie wlewając trochę soku do obu szklanek, upił jego kilka kropel. SeungNyang, nabierając trochę jedzenia na łyżkę, skierowała ją w stronę swoich ust. Jednak po chwili upuściła ją do miski, powodując chlapnięcie bulionu na stół.
- Miałeś wyjechać. - Powiedziała, przypominając sobie jego słowa, które powiedział jej kilka godzin temu. Mężczyzna nie odpowiedział. Udając, że jej nie usłyszał, zaczął sączyć napój. Widząc, że ją ignoruje, nie miała zamiaru odpuścić.
- Dlaczego wróciłeś? - Pytała dalej. Wang Yoo, wiedząc, że nie da mu spokoju, odłożył szklankę przed siebie. Zastanawiając się, co powinien jej powiedzieć, spowodował nieprzyjemną ciszę.
- Chciałem wyjechać, bo nie chciałem patrzeć na twój ślub... - Odpowiedział szczerze, nie chcąc schodzić na ten temat. Nyang, odchodząc wzrokiem na jasnobrązowe deski podłogi, też nie chciała o tym wspominać. Wstając, chciała jakoś zwrócić uwagę na coś innego. Podchodząc do łóżka, rozścieliła pościel. Przejeżdżając po jej wierzchu, zniwelowała wszystkie zagniecenia, które nie były estetycznie dla oka. Podnosząc się, założyła ręce na klatce piersiowej, niepewnie na niego spoglądając.
- Jeśli teraz nie masz powodu, by wyjeżdżać, to... Wrócisz do pałacu? - Spytała, a gdy skinął głową, ledwo powstrzymywała się przed pokazaniem zasmucenia. Podchodząc do okna, odsunęła zasłony, wpatrując się w deszczowy krajobraz miasta. Stojąc nieruchomo, w myślach zaczęła kibicować wybranym kroplom, dojechania do końca szyby szybciej niż pozostałe. Wang Yoo, widząc, że jest już ciemno, wstał. Stając dwa kroki za jej plecami, chciał się z nią pożegnać.
- Jedzenia starczy Ci do rana, więc odwiedzę Cię po śniadaniu. Poszukam jakichś ubrań w twojej szafie, więc jeśli czegoś potrzebujesz, to powiedz. - Oznajmił, zastanawiając się, czy o czymś nie zapomniał. SeungNyang wzruszając ramionami, nawet się nie odwróciła. Czując, jak oddech, który przed chwilą czuła na karku zniknął, spojrzała za siebie, mając nadzieję, że jeszcze nie wyszedł...











Nie mam już sił, by to jeszcze raz sprawdzać, więc jeśli zauważycie jakieś błędy, zwłaszcza językowe, to proszę dajcie mi znać ;) Tym czasem życzę Wam Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że te Święta miną Wam spokojnie, prezenty uradują, a Kevin w waszych telewizorach nie pomyli samolotów <3
PS
U mnie co roku zawsze ląduje w Nowym Yorku, a u Was? :)



Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz