Rozdział dwudziesty

3.6K 275 27
                                    

-Naruto!-wykrzyczał Shinsui.-Jak się czujesz?

'-Potwór!Monstrum!Kyuubi!....'-Gdy zobaczył jego twarz przypomniał sobie...'Nie, to nie czas na to, potem się tym zainteresuje, a także tym, dlaczego Kurama jest cicho.

Wraz z nim do sali weszli: Trzeci, Itachi, jakaś kobieta w blond włosach i druga w brązowych ze świnką na rękach.

Mimo takich dziwnych gości, on nawet nie zareagował. Patrzył na przybranego brata wymownym wzrokiem. Nie mógł mówić, ani migać, co miał zrobić? 

-Ooo...już wiesz?-zapytał się Shinsui.

Blondyn tylko kiwną głową.

-Dobra, dobra!-wykrzyczała blondyna.-Co to ma znaczyć? Masz uszkodzone struny głosowe, że nie możesz mówić? Pamiętam, że jak byłeś noworodkiem to darłeś się i nie dało się ciebie uciszyć!

-Tsunade-sama...-zaczął Itachi.

-...to jego wybór, że nie mówi-dopowiedział Sarutobi.-Nasz mały Uzumaki, przeszedł tak wiele...i to przez wioskę, musisz mu to wybaczyć.

Westchnęła.

-Dobrze...niech wszyscy wyjdą.

Zostali sami w sali. Kobieta usiadła obok jego łóżka oraz odwiązała bandaż. Spojrzała na kroplówkę i przeczytała co jest na niej napisane.

-Widzę, że dostałeś mocne środki przeciwbólowe i uspokajające...może lepiej spojrzę na to co masz z tymi rękami. 

Odwiązała ostatnią warstwę materiału. Blondyn obserwował jej twarz, nagle z poważnej i skupionej, zmieniła się na przerażoną i obrzydzoną. W kilka chwil wstała i wybiegła z pokoju. Na zewnątrz wszyscy zaczęli ją wołać i biec za nią, zostawiając niebieskookiego samego.

 Po godzinie jakiś lekarz wszedł i bez słowa wbił strzykawkę w jego ramię. Miał gardzie oczy i długie czarne włosy. Chłopiec wezwał chakre kyuubiego, ale nie mógł, więc zdesperowany uderzył go w brzuch nogą, a on poleciał kilka metrów dalej. Przewrócił się na jedną z metalowych szafek alarmując wszystkich o zagrożeniu. Niestety przez tak nagły ruch jego ciała, spadł z łóżka na podłogę. Gdy upadł pojawiły się mu plamki przed oczami. Ból ogarniał całe jego sparaliżowane ręce. Nie wiedział co ma zrobić. Jak walczyć? Pomyślał wtedy ...

Wezwał swoje trzy kekkei genkai i dwa z łańcuchów owinął wokół rąk. Końcówkom w kształcie iglicy kazał się rozbić na pięć mniejszych części oraz owinąć wokół palców. Teraz był w stanie walczyć. 

Mimo ogromnego bólu i otumanienia lekami był w stanie za pomocą trzeciego łańcucha podnieść się na nogi i trzymać prosto.

-A może porozmawiamy?-powiedział.-Jestem w stanie zregenerować twoje ręce, ale w zamian chcę, żebyś do mnie dołączył.

Jako odpowiedź, Naruto pokazał mu środkowy palec i zaatakował swoim kekkei genkai. Ramię wroga owinęło się wokół łańcucha i mknął ku niemu z otwartą paszczą wąż. 

Nagle gad zaczął się spalać, na co blondyn zaśmiał się w duszy. 

-Aaaa widzę... -powiedział wężowaty nie przejmując się, że właśnie stracił ramię.- Twoje więzy mają na sobie pieczęcie. Bardzo interesujące! Aż chcę wiedzieć jak to działa od środka.

Wyciągnął kark w stronę Naruto by go ugryźć w kark, chłopak uchylił się, ale niestety miał za mało siły by jeszcze zdziałać coś w tej walce. Upadł na posadzkę. 

-Ksss..-zasyczał przeciwnik.

Nagle sakryfikant usłyszał uderzenie. Przed nim pojawił się Shinsui i wepchnął kunai w zęby napastnika.

-Uchiha...-wysyczał z bronią w ustach.-Jeszcze się spotkamy Uzumaki Naruto-kun.

Nieprzyjaciel zmienił się w węża i wypełzł przez szczeliną w oknie.

-Orochimaru...-szepnęła Tsunade nadal stojąca w drzwiach wraz z resztą gości. 

-Wezwać wszystkich ANBU! Z Korzenia i wy! Macie znaleźć go i oczyścić wioskę! Teraz!-wydał rozkaz Trzeci.

Niebieskooki próbował podnieść się z podłogi podpierając na rękach wzmocnionych łańcuchami. Jednak gdy tylko spróbował odepchnąć się od ziemi i wstać, całe jego ramiona zawyły z bólu, a on padł nieprzytomny na ziemię.

Hokage podbiegł do dzieciaka i podniósł go. Od razu zauważył sporej wielkości krwiaka na ramieniu jedenastolatka. Kekkei genkai Naruto zniknęło. Teraz na jego ramionach znajdowały się również odciśnięte broni dzieciaka.

-Tsunade!-wykrzyczał Sarutobi. -Jego serce za wolno bije i robi się zimny! Szybko!

Sekundę, może dwie Senju zmagała się z myślami. Wspomnienia wypełnione, krwią, wojną i ofiarami. Z jej oczu spłynęła jedna, pojedyncza łza. 

***

Już piątą godzinę na specjalnej sali operacyjnej, Sannin, operowała malca. Truciznę na szczęście udało się zneutralizować po trzech godzinach, ale jego ręce były w strasznie opłakanym stanie.

Kobieta nie zdecydowała się na normalne jutsu medyczne, wolała zminimalizować zagrożenie, że nerwy wyrosną w złym miejscu, skumulują się lub w ogóle nie odnowią. 

Zabrała się za to ręcznie. Uważając by nie przerwać sieci chakry w jego organizmie, wycinała mięśnie i skórę, a potem po kolei odbudowywała je wraz z nerwami. Używała do tego ostrza skalpela. Wysyłała do niego chakrę i formowała w jutsu leczące by mieć kontrolę nad każdym połączonym mięśniem, czy ścięgnem. 

Gdy minęła siódma godzina Tsunade skończyła jedną rękę, a dokładniej tą gorszą. Lewą. Dzieciak do końca życia będzie miał dwie szramy na niej, ale była dumna z tej roboty. Zaraz zabrała się za drugą.


Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz