Rozdział sześćdziesiąty-szósty

2.3K 191 21
                                    

-Ugh...-mruknął Uzumaki.

On i jego przyjaciel wisieli owinięci białymi pętami. Sam ich kolor już im mówił kto jest ich właścicielem. Chłopiec miał dość, zabawy...wyczuł jak ktoś włamuje się mu do umysłu...

-O nie tego za wiele-warknął.

-Naru...nie-wysapał lis. Ale było już za późno.

Blondyn uwolnił całą swoją moc i rozbił łączące się klątwy. Łańcuchy oplatające dwójkę przyjaciół pokruszyły się, wtedy chłopiec stracił świadomość.

***

Obudził się dopiero w szpitalu. Rozglądając się nie zobaczył nikogo. Wstał z łóżka i rozejrzał się, nudny szpitalny pokój. Jego ubrania leżały na krześle, przebrał się i już miał zamiar wychodzić, gdy nagle do pomieszczenia weszła jedna z pielęgniarek. Zszokowana patrzyła na niego chwilę, a potem tackę, którą trzymała w dłoniach wyrzuciła w stronę Uzumakiego. Jedzenie przygotowane dla niego pobrudziło mu twarz i koszulkę. Kobieta ze złością namalowaną na twarzy, wyszła z pokoju i huknęła drzwiami. 

Chłopiec jedynie westchnął i posprzątał bałagan, a później nie postrzeżenie wyszedł ze szpitala.

Zastanawiał się ile był nie przytomny i gdzie reszta jego towarzyszy. Pobiegł od razu do biura Hokage. Tym razem jego osoba klucząca w uliczkach przyciągała o wiele więcej wrogich i morderczych spojrzeń niż zazwyczaj, parę razy nawet go popchnięto. Dzieciak jednak ignorując zaczepki poszedł wprost do biura kage. Tam na nieszczęście zaatakowało go ANBU i z całej siły został wypchnięty na bruk. Nigdy jeszcze nie został, aż tak źle potraktowany. 

'Dlaczego?'

Wstał otrzepał się i wyczuł chakrę Iruki niedaleko, więc czym prędzej pobiegł w stronę byłego nauczyciela. Będąc kilka kroków za nim, Umino odwrócił się i z grymasem wściekłości na twarzy, warknął na niego.

-A ty, czego tu demonie?-splunął mu w twarz.-Żałuję, że nie zginąłeś tam w Dolinie Końca, przynajmniej byłby z tobą spokój, jednak ty nadal wolisz przynosić nam kłopoty.

Odszedł przeklinając pod nosem, na blondyna. Naruto stał oniemiały. Nie miał pojęcia, że jego samowolka tak bardzo zdenerwuje bliznowatego. Poczuł ostre ukłucie w klatce. Zagryzł wargę i poszedł dalej szukać reszty towarzyszy. 

Odnalazł drużynę Guy'a. Na samym początku próbowali go ignorować, jednak potem wygonili go z placu treningowego posyłając mordercze spojrzenia i broń w jego stronę, a ich mistrz wyraźnie zagrzewał ich do walki przeciw niemu "kyuubiemu"-jak go nazwał.

W grupie Asumy, Sarutobi od razu złapał go za kołnierz i rzucił w drzewo, karząc się zabrać z jego oczu jak najszybciej.

Natomiast grupa Kurenai po ataku na chłopca, sami przenieśli się na drugi koniec Wioski, jak to określił Kiba jak najdalej od tego potwora. Nawet Hinata wydawała się wrogo nastawiona co do chłopaka.

Dzieciak jak najszybciej pobiegł w stronę chakry Kakashiego. Gdy tylko się do niego zbliżył, poczuł strach...bał się, że i on go nienawidzi. Powoli podszedł do niego, gdy Hatake oglądał nowe bronie u kowala. Po kilku sekundach Kopiujący odwrócił się w jego stronę i wysłał mu wrogie spojrzenie, które najpewniej zmroziłoby krew w nie jednym mieszkańcu Konoha. Uzumaki zrozumiał aluzję i bez zająknięcia ze spuszczoną głową odszedł wolnym krokiem w stronę swojego mieszkania.

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi usiadł na podłodze. Po kilku sekundach zdjął go strach i czym prędzej wszedł do swojego umysłu.

-Kurama! Kurama!-krzyczał już od progu i pobiegł w kierunku krat.

Usłyszał zza nich ciche mruknięcie, a potem czerwone oko zaświeciło w ciemności.

-Naruto...-lis podniósł głowę.-Czemu mnie budzisz?

-T-ty też mnie nienawidzisz?-zapytał ze łzami w oczach.

-Hmmm? O czym ty mówisz?-zapytał zatrwożony kyuubi. Przeszukał wspomnienia dzieciaka.-Nie...

Warczenie wydobywało się z jego krtani, ale Uzumaki zrozumiał, że jego gniew nie jest skierowany na blondyna. Niebieskooki szybko podbiegł do swojego przyjaciela i wtulił się w futro rudzielca.

-Czemu?....-jęknął. 

Biju nie odpowiedział. Czekał na uspokojenie się dzieciaka. Po kilku chwilach Uzumaki usłyszał jak ktoś puka do jego drzwi. Szybko się otrząsł i wyszedł ze swojego umysłu by otworzyć gościowi.

Otworzył wejście swojego mieszkania na oścież i nim się spostrzegł dostał czymś co chyba wcześniej było ciastem. U progu zobaczył kwaśne miny jego rówieśników. Już chcieli coś przemówić, ale Naruto nie miał ochoty słuchać już dzisiaj kolejnych wyzwisk, więc zamknął drzwi przed ich nosami.

'A Itachi? Może on jeszcze...?'

-Daj sobie spokój dzieciaku...-mruknął ponuro kyuubi.

***

-My, "potwory" w ich mniemaniu, nigdy nie znajdziemy miejsca-echo w moim umyśle sprowadziło mnie z powrotem do lasu. Tego pięknego i zarazem mrocznego. Liście kruszyły się pod stopami, gdy stawiałem kolejne kroki w głuszy.-Ah jak ci się podoba tutaj moje dziecko? Ten spokój i harmonia...to to co jest potrzebne temu światu...

Naruto usiadł obok kobiety.

-To ty za tym stoisz? Odwrócili się ode mnie z twojego powodu?-mruknąłem

-Hmmm...czy to takie złe? Lubisz samotność tak samo jak ja.

-Przez ciebie moi przyjaciele się ode mnie odwrócili!-warknąłem w jej stronę.

Jej białe oczy spojrzały w  moje i próbowały przewiercić mnie, i przejrzeć na wskroś. 

-Czy jeśli byliby przyjaciółmi to zrobili by to?-zapytała.

-Rzuciłaś na mnie klątwę, zniszczyłaś moje życie...czego ty ode mnie chcesz?

-Chcę byś pomógł mi powrócić dziecko-odwróciła się w stronę lasu.-Chcę by ta harmonia powróciła i ci, którzy ją plugawią zniknęli....

-Nie rozumiem i nie chcę zrozumieć!-mruknął Uzumaki.

-Więc mnie zignorujesz?-zapytała.

-Nie, ale znajdę sposób by cię powstrzymać!

-Mam innych wysłanników, oni i tak zginą ale ciebie synku zachowam i nauczę prawdziwej religii...a na razie trwaj w tej wiosce, może to cię nauczy o prawdziwej naturze ludzi...


Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz