Rozdział trzydziesty

3.3K 244 87
                                    

-Zasady są proste-zaczęła Kurenai.-Możecie używać ninjutsu, taijutsu i genjutsu. Walki odbywają się drużynowo. Waszą areną będzie całe pole treningowe, potem porozmawiamy o waszych słabościach i mocnych stronach, aby przygotować wam odpowiedni trening, który zaczniecie od jutra.

-Czyli, żeby było po równo każdy z nas zawalczy dwa razy?-zapytała Sakura.

-Nie. Będziecie walczyć trzy razy. Czekamy na jeszcze jedną drużynę-powiedział Kakashi ziewając.-Zobaczymy czy umiecie wyciągać wnioski z obserwacji i manewrować swoimi stylami walki. 

-KAKASHI!!!-usłyszeli krzyk z tarasu widokowego.

Zanim ktokolwiek zareagował facet w zielonym uniformie spróbował zaatakować senseia drużyny siódmej. Nie udało mu się. Czarnowłosy nie trafił i spadł tuż przed uczniami. Zaraz za nim pojawiła się jego kopia, dziewczyna o dwóch kokach i jakiś Hyuga.

-Chciałbym przedstawić wam drużynę 11, Neji, Tenten i Rock Lee, a ten na ziemi to Might Guy-powiedział facet z fajką w ustach. Naruto nie potrafił sobie przypomnieć skąd kojarzy mężczyznę.

Po przedstawieniu się, wyznaniu miłości Lee do różowej lali i takich tam dogryzek, Kurenai ogłosiła rozpoczęcie zabawy. 

Drużyna 8 i 11 stanęły na przeciwko siebie i rozpoczęła się walka. Podzielili się na trzy osobne potyczki, Lee kontra Shino, Tenten i Kiba oraz Hinata i Neji. Mimo, że bitwa była zacięta, to od początki wiadomo było kto wygra. Jednak nawet Naruto nie spodziewał się, że długowłosy Hyuga zapędzi się i poważnie zrani swoją przeciwniczkę. 

Było na tyle poważnie, że aż Kakashi się włączył i zablokował ostatni cios w granatowo-włosą. Blondyn czuł, frustrację. Może nie był już tak bliskim przyjacielem z tą grupką, ale mimo wszystko Hinata jako jedyna z całej tej zgrai była najmniej winna. Zawsze cicha, spokojna i nieśmiała. Często sama starała się znaleźć w towarzystwie Naruto, mimo iż on sobie tego nie życzył, jednak ona tylko sobie przy nim siedziała i miło uśmiechała. 

'Może źle się do tego zabrałem?...Może powinienem im wybaczyć...?'Przeszło mu przez myśl. Jednak szybko je odrzucił. Pamiętał czemu się od nich oddalił. Nie chciał tego zawalić.

-Mimo to musisz przyznać, że wkurzył cię ten Hyuga-zaśmiał się Kurama.-Ale to, że inni również zostali poturbowani przez swoich starszych kolegów już cię nie ruszyło...

'Nie wiem do czego zmierzasz i nie chcę wiedzieć...'Warknął w odpowiedzi.

-Dobra!-krzyknęła Kurenai.-Teraz drużyna siódma i dziesiąta. Ustawić się!

Obie drużyny stanęły na przeciw siebie. Shikamaru i Ino obok. Blondyna uklękła na jedno kolano, a czarnowłosy stał wyprostowany. Przed nimi stanął Choji i czekali na znak. W przeciwieństwie do nich, drużyna Kakashiego nie była tak zgrana. Uchiha stał najbliżej przeciwników w lekceważącej pozie, a Sakura zaraz za nim. Uzumaki natomiast stał mocno wysunięty na prawo i daleko z tyłu.

-Start!

Choji zamienił się w kule i ruszył na Uchihę. Ten jednak nie mógł nawet uniknąć ciosu bo Nara użył swojej techniki i nie pozwolił mu na to. Różowa chciała być przydatna i uderzyć kunaiem by obronić swojego kochasia, jednak technika Chojiego posłała ją daleko w tył i znokautowała. Blondyn czający się z tyłu złapał ją tuż przed upadkiem i położył nieprzytomną na ziemię. Wtem poczuł jak Yamanaka próbuje przejąć nad nim kontrole. On jednak użył swojej chakry jako zasłony. Spojrzał na Sasuke, który z unieruchomionymi nogami średnio sobie radził. Ataki grubego trafiały idealnie.  Niebieskooki stwierdził, że czas się włączyć do rozgrywki.

Chwycił wybuchową notkę i kunai. Związał je ze sobą i rzucił niepostrzeżenie w stronę stojącej obok siebie dwójki. Gdy pieczęć wybuchła rozproszyła Shikamaru i Ino. Dzięki temu Uchiha mógł się bronić przed kulą. Naruto wbiegł w krzaki i nim dym opadł wyskoczył z tyłu przeciwnika i ogłuszył ich kilkoma ruchami. Pobiegł pomóc Sasuke. Stanął obok niego i gdy tylko Akimichi zbliżył się do nich oboje mocno wykopali go z areny wprost na nauczycieli.

-Okej-mruknął Kakashi.-Macie teraz chwile przerwy, a potem zmierzą się drużyna siódma i jedenasta.

Większość padła na trawę i w ciszy odpoczywała. Jednak Ino i Sakura nie chciały utrzymać spokojne ciszy.

-Ha jedno uderzenie i już padłaś-zaśmiała się blondynka.

-Jestem medycznym ninja, więc wiadomo, że będę odrobinę delikatniejsza w rękoczynach-warknęła Haruno.

-Gdyby nie Naruto pewnie rozwaliłabyś swój zakuty łeb.

-Dałabym sobie radę i bez tego pajaca!

-Tu się mylisz-stwierdził Choji.

-Gdyby nie Uzumaki, ty i twój kochaś leżelibyście bez tchu na trawie-stwierdził Kiba.

-Ha, dałbym radę bez niego, prawdę mówiąc on jest największym obciążeniem-warknął Sasuke. 

-Stałeś jak kołek obijany przez piłkę-wtrącił się Neji.-Gdyby nie blondyn wasza drużyna nie nadawałaby się nawet na misje rangi D...Jesteście tak śmiesznie słabi...nigdy nie zostaniecie prawdziwymi ninja.

-Zaraz ci pokażę Hyuga-krzyknęła Sakura.-Nikt nie będzie się tak zwracał do Sasuke-kun'a.

-Prawda jest taka, że wy wszyscy powinniście odejść-obrzucił wzrokiem każdego genina z osobna.-Ktoś tak słaby jak wy nigdy nie zostanie prawdziwym shinobi.

Na chwilę jego wzrok zatrzymał się na Hinacie. Wysłał jej kpiący uśmiech.

-Twój ojciec ma rację, jesteś za słaba by przejąć nasz klan. Jesteś nic nie wartą szmatą-prychnął i rzucił w nią shurikenem.

Naruto stanął pomiędzy nimi i odbił broń w innym kierunku.

'Chyba jednak dziś połamię komuś nogi...'Warknął w myślach.

Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz