Rozdział pięćdziesiąty-piąty

2.7K 229 11
                                    

Hinata poszła kilka minut temu, żeby przekazać lekarzom i shinobi, że chłopak się obudził. Dzieciakowi wystarczyła jedna chwila, by zrozumieć, a raczej dowiedzieć się złej prawdy. Już znał pierwsze słowa, które padną w drzwiach, do niego. To bolało. 

Hokage nie żyje.

Od lat towarzyszyła mu śmierć, mógł wtedy płakać, krzyczeć i zadręczać się w duszy, ale teraz, czuł jakby odebrano mu nawet to. Trzeci był pierwszą osobą, która go zaakceptowała. Pustka rozdzierała go od wewnątrz. Patrzył w dal coraz dalej sięgając, by wyczuć więcej...więcej pustki i miejsca, gdzie go nie ma. Dzieciak oparł się o poduszkę i patrzał bez wyrazu na okno. Było tak cicho. Nawet w szpitalu, ludzie trzymali się milczenia. Tak wiele negatywnych emocji odczuwał jednocześnie! Złość, smutek, furię, żal, mieszały się z sobą tworząc razem głuszę w sercu.

Usłyszał pukanie. Nie odwracał się. Czuł Shinsui'ego. Słyszał jak wchodzi do pokoju i siada obok niego. Uchiha spojrzał na jego twarz i wyciągnął w jego stronę ręce. Przyciągnął do siebie.

-Przykro mi...dziadek byłby z ciebie dumny...pokonałeś jedną z największych bestii na świecie...

Naruto zaczął zaprzeczać głową. Nie uważał to za sukces, bo nie myślał o Shukaku jako o demonie. Znał Kuramę, słyszał wiele historii od niego, dla blondyna byli jak ludzie, rodzeństwo, które zna jego ból samotności, które szuka towarzysza. Nienawidził przez to jinchuirikich. Użalają się nad sobą, bo są więzieniami, a co mają powiedzieć biju. One od setek, może tysięcy lat są zamknięte. Jak można je winić za cokolwiek, a w szczególności o chęć zemsty i odzyskania wolności? Nie są potworami, bezmyślnymi bestiami!

Łzy toczyły się z oczu chłopca, z powodu swoich przyjaciół, swojej bezsilności i śmierci człowieka, który miał być pierwszą osobą znającą prawdę o nim i kyuubim.

***

Pogoda zdawała się znać serca mieszkańców Konoha. Każdy,bez wyjątku, ubrał czarny prosty strój. Jedynym elementem w tej chwili, który odróżniał shinobi od cywilów były ochraniacze ze znakiem Wioski Liścia. Wszyscy stali na baczność wpatrując się pustym wzrokiem w zdjęcie trzeciego z wyjątkiem jednego chłopca. Stał on pomiędzy Uzumakim, a Iruką. Wyglądał na mniej niż dziesięć lat, a Umino musiał najwyraźniej być jego nowym nauczycielem. Trzymał dłoń na jego barku.

Uzumaki stał prosto, mimo że bandaże i wszelkie usztywnienia sprawiały mu teraz ból. Lekarze, a nawet inni ninja chcieli by został w szpitalu, jednak on nie miał zamiaru ominąć pogrzebu Trzeciego. Kątem oka spojrzał na płaczącego dzieciaka. Gdy ceremonia zakończyła się, większość osób w ponurej atmosferze zaczęła rozchodzić się do domów. Jedynie dziwny dzieciak cały zasmarkany wystrzelił w stronę nowego grobu i ukląkł przy nim zanosząc się jeszcze donośniejszym szlochem.

Ludzie żałowali go, a ci którzy go znali wpatrywali się teraz w obraz nędzy i rozpaczy. Naruto również stał, nadal z kamienną twarzą, ale w jego oczach płonęło współczucie. Może Hokage, dla tego bachora był tak ważny jak dla niego? Jedyne co może ich w tej sytuacji różniło, to to że blondyn wiedział czym jest śmierć i był z nią oswojony.

Wyciągnął jeden z notatników i pióro nabazgrał kilka słów i podszedł do dzieciaka. Położył swoją dłoń na jego plecach i podarował kartkę. Dzieciak spojrzał skołowany na niego i złapał papier.

-'Miłość, jest trudna. Nie zawsze wychodzi. Musisz tylko jak najlepiej znosić ten ból. Kiedyś ja też byłem wściekły z tego powodu, ale teraz wiem, czasami lepiej jest dać komuś odejść.'

Krople deszczu wymieszane ze łzami spadły na kartkę, po kilku sekundach chłopak rzucił się na szyje niebieskookiego. Zmiął kartkę w dłoni i kurczowo trzymał się dwunastolatka. Sakryfikant nie wiedział co za bardzo zrobić. Nie lubił takich czułości, było widać spięcie w jego ramionach, ale dzieciak zdawał się tego nie zauważać, w końcu blondyn lekko się przełamał i tak jak zwykł robić Trzeci jemu, potarmosił po włosach uczniaka.

 Zdawało się, że oprócz niego, malca i Iruki nikogo nie ma, więc pozwolił dzieciakowi jeszcze przez chwilę wypłakiwać się na jego ramiona. Gdy w końcu uwolnił się z uścisku dzieciaka, ten zaczął nie odstępować go na krok i zasypywać pytaniami, na które odpowiadał Iruka, bo on nie zdążyłby zapisać odpowiedzi.

-Jak masz na imię? Ja jestem Konohamaru-przedstawił się.

-To Uzumaki Naruto-powiedział bliznowaty.

-Tak? Dziadek o tobie mówił! Podobno jesteś niemową...-zaczął.

-T-to prawda. Naruto woli pisać odpowiedzi. Zanim młody zdołał powiedzieć coś jeszcze Sakryfikant napisał coś na kartce.

-'Muszę już iść do domu. Trudno mi się oddycha przez te bandaże.'-i podał Iruce.

-Zaprowadzić cię? Jesteś w kiepskim stanie...

Zaprzeczył głową i powoli poszedł w kierunku wioski.

Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz