Rozdział dziewięćdziesiąty-pierwszy

1.9K 165 18
                                    

-B-san...nic panu nie jest?-zapytał szarowłosy stojąc nad jinchiurikim.

Ciemnoskóry nie odpowiadał. Kakashi próbował nim potrząsnąć, jednak nagle poczuł szarpnięcie i nim się obejrzał stał na środku....morza? 

-Co do....?-zanim dokończył pytanie zjawił się za nim Shinsui.

-Kakashi-san!?-zapytał.

Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. 

-Kiedy dotknąłeś ramienia Killera B, upadłeś...chciałem sprawdzić twoje tętno...ale...-chłopak zamyślił się.-Pewnie to jest wnętrze B-san...to tutaj są pieczętowane biju...

Jak na zawołanie przerwał mu ryk potwora. Ciarki przeszły im po plecach. Zaczęli biec w kierunku huku i odgłosów walki. Gdy tylko stanęli naprzeciw ośmioogoniastego, jasne było, że dotychczasowy przyjaciel B, wpadł w szał. Potwór zaczął obijać się o własne ogony, uderzać łapami w taflę wody, tak jakby nawet nie celował w swojego jinchiuriki. B stał osłupiały i przerażony kawałek dalej. Mówił coś do przyjaciela, ale hałas nie pozwalał ninjom z Konoha usłyszeć, nawet pojedynczego słowa. W końcu monstrum trafiło w rapera, wyrzucając go w powietrze.

-B-san!-zakrzyknął Shinsui i złapał mężczyznę w locie. 

-B-san...Co się stało?-zapytał Hatake.

-Nie wiem, idioto na idiotami, on mnie nie chce wysłuchać!

Cisza zagościła między nimi. Shinsui przygryzł wargę.

-Musimy go zapieczętować...-mruknął do Killera. Czekał, aż ten krzyknie lub powali go uderzeniem za takie słowa...bo kto więzi przyjaciół?

Jednak ku jego zdziwieniu ten jedynie kiwnął głową. Wyprostował się i wyjął swoje sztylety.  Uchiha odwrócił się do zagrożenia i uruchomił swojego sharingana, jednak...wtedy rozbłysnęło białe światło. Ryk bólu rozdarł umysł B, jednak nie dane im było zobaczyć co się stało. Zostali wyrzuceni z wnętrza Killera i padli nieprzytomni na śnieg.

***

Pobudka Shinsui'a była dość...nieprzyjemna. Przez własną nieuwagę, uderzył dłonią o nagrzany do czerwoności garnek. Jednak dzięki temu szybciej wybudził się ze snu. Rozejrzał się dookoła i zobaczył mały pokoik. On, Kakashi, B oraz Sasuke leżeli na wznak obok siebie na przygotowanych łóżkach. W środku pokoju był garnek-terrorysta, który oparzył mu dłoń, a pod nim otoczony kamieniami, ogień, którego języki podgrzewały zawartość. Nic więcej praktycznie tam nie było. Żadnych zdjęć, czy innych ozdób. Światło dawało ognisko oraz dwa okna. Gdy Uchiha rozejrzał się dokładniej, zauważył jeszcze jeden śpiwór. Był on zwinięty i ułożony pod ścianę. Obok niego leżały rzeczy oraz bronie  gości. 

Czarnowłosy wstał z ociąganiem, nie chcąc budzić przyjaciół, wyszedł z pokoju. Przesuwane drzwi, zastępowały ścianę. Za nią znajdowało się obniżenie poziomu domu oraz kolejne, większe ognisko. Nad nim również znajdował się garnek, jednak w przeciwieństwie do poprzedniego, był większy i unosił się z niego przyjemny zapach. 

Dwoje drzwi, najpewniej wyjście na dwór oraz do łazienki były po przeciwnych stronach. Obok jednego znajdowały się płaszcze i buty, a drugiego coś w rodzaju chodniczka. Shinsui nie wiele się zastanawiając zarzucił płaszcz i wyszedł na zimne powietrze. Pierwszym co zobaczył były ślady na śniegu.

"Pewnie to ta sama osoba co nam pomogła..."zamyślił się i podążył tropem.

Zanim się obejrzał domek zniknął za martwymi drzewami, a on stanął naprzeciw rwącej, lodowatej rzeki. Lód został stopiony na kilkunastometrowym odcinku, a jego reszta ponownie była zamarznięta i przyprószona śniegiem. Na brzegu leżały ciemne ubrania. Czarnowłosy zaczął się rozglądać za właścicielem, jednak ślady kończyły się w nurcie, a tam od dobrej minuty nikt się nie wynurzał.

-Co jest?-zapytał Kakashi. 

Przyszedł tą samą drogą, co jego młodszy kolega.

-Nie wiem...ten gość nie wypływa...

Jednak przerwał mu plusk. Blond czupryna wychynęła z wody. 

Naruto wiedział kto na niego czeka nad taflą wody, jednak chwilę, jeszcze czekał...czy tym razem uda mu się....zabić. Mimo to kolejny raz poczuł zawód, gdy płuca mimo braku tlenu przestały go piec, a jego własna chakra, zaczęła ogrzewać jego ciało, by nie dostał wychłodzenia.

Wypłynął więc, wiedząc że nie ma sensu dalej trzymać głowę pod wodą. Bez problemu wszedł na brzeg. Jego chakra momentalnie osuszyła ciało, a on nie patrząc na gapiów ubrał się. Wiedział, że były sensei i brat lustrują go spojrzeniem. Teraz już nie tylko jego ręce wyglądały jakby zmasakrowane. Wszędzie miał blizny po próbach samobójstwa, a w szczególności na duszy..chociaż przybyła mu jedna rana...która miała zupełnie inną historię.

Gdy narzucił ubrania odwrócił się do obserwatorów pokazując jedynie połowę twarzy. 

-Myślałem, że Jirayia jest największym zboczeńcem i pedofilem, ale wy go właśnie przerośliście-burknął.

Ci jedynie jeszcze bardziej rozdziawili oczy. 

Uzumaki założył ręce za głowę, zamknął oczy i spokojnym krokiem minął ich by wrócić do domu. Ci podążyli w ciszy za nim. Gdy chłopak wszedł, pierwsze co zobaczył, to B i Sasuke siedzących przy ognisku z miskami przy ustach.

Nawet nie zauważyli wejścia dodatkowych trzech osób. Dopiero głośne chrząknięcie Kakashiego obudziło tą dwójkę. Gdy zobaczyli Naruto wstali ze zdziwieniem patrząc na niego. Blondyn otworzył jedno oko i nie chcąc być dłużnym przyjrzał się staremu znajomemu.

***********************************************************************

Tururururu.....CDN

A jeśli chodzi o ten wiersz....miałam go użyć w jednej z książek, ale porzuciłam, ją ze względu na problemy techniczne... więc enjoy!

Ciemność oprószyła twoje serce,
Czy pogrążysz świat w męce?
Morderstw dosyć nie miałeś,
gdy z mymi braćmi igrałeś?
Infamia, tak mnie dziś zwą,
Cię zaś bohaterem brodzącym przez noc.
Czy napoiłeś się tym?
Czy już usłyszałeś mój ryk?
Wzywam cię przyjacielu, boś mi bliski,
czy i tym razem stal wyprzedzi nasze uściski?
Chciałeś mieć ciemność, to masz!
Chciałeś mieć wroga, to teraz płacz!
Bo tak wyglądają zasady mej gry!
To Mrok w niej wygrywa, a nie ty!

Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz