Rozdział siedemdziesiąty-siódmy

2.3K 190 20
                                    

-Co masz zamiar z tym zrobić?-zapytał głos w głowie.

"A co ja mogę zrobić z 'antidotum'?"Zapytał w odpowiedzi Naruto.

Cztery głosy westchnęły jednocześnie. Chłopak nie odpowiedział. Wziął jedną z fiolek i zniknął w białym błysku. Zjawił się tuż przed swoim domem. Była późna noc, a większość ludności wypoczywała przed czekających ich wielkim świętem. Wszedł po cichu do domu i nie wydając nawet jednego szelestu wszedł do chronionej wysokopoziomową pieczęcią piwnicą. Od razu zapalił światło i zszedł po schodach. 

Wszedł do pokoju w kształcie sześcianu z jego prawej strony znajdowała się ściana zaklejona stronami jutsu, zdjęć ninja i zapisków...wielu zapisków. Wszystko było określone datami, a kolorowe sznurki łączy wyrazy lub litery. Cała podłoga pomieszczenia była zawalona gazetami. Z lewej strony widać było natomiast uporządkowane papiery i stosy zwojów oraz biurko. Jedna lampa oświetlała środek stolika, a druga ścianę. W mroku, naprzeciw wejścia stała szafa, a w niej.... Jednak zawsze pierwszym co zwraca na siebie uwagę wchodzącego jest zakrwawione krzesło, a przy nim kilka noży. Jeśli podeszłoby się odrobinę bliżej i spojrzało w górę, zobaczono by zawiązaną pętle już wiszącą przy suficie. Wokół tego makabrycznego miejsca znajdowała się zaschnięta krew oraz dziwna czarna ciecz, która mimo upływu czasu nadal nie zaschła.

Chłopak odwrócił wzrok i podszedł do biurka. Wyciągnął jeden z pustych zwojów i zaczął malować nową technikę. Po kilku godzinach skończył i wylał na zapis "antidotum". Użył odrobiny swojej chakry, a pieczęć oderwała się od papieru i przylepiła się na jego policzku. Wyglądała jak wąż zwinięty w okrąg, dzielony czerwonymi pręgami.

"Jak na razie dałem sobie tydzień, ale jeśli będę potrzebował więcej czasu zawszę mogę go sobie dodać."

-Tak, tak, tak-mruknął lis.-Wiemy jaki jesteś wspaniały, a teraz powiedz nam na co ci to było.

"Ehhh...czemu nikt nie rozumie mojego geniuszu?...Ał!"Lis uderzył jego astralne ciało ogonem."Brr...Założyłem pieczęć na to antidotum, uwolni się dopiero gdy minie czas lub sam nie złamię pieczęci, dodatkowo jeśli dostanę ponowną dawkę to ona również zostanie nieaktywna. Dzięki temu nie muszę się przejmować, że przez przypadek moje wspomnienia wrócą do mnie w trakcie bitwy."

-A co z pozostałymi?-zapytał kobiecy głos.

"Dopóki nie zmieszam swojej chakry i Kuramy, i nie uwolnię jej, oni również nie odzyskają wspomnień. "

Chłopak westchnął. Był zmęczony, a czuł, że jutro przybędą jakieś kłopoty. Wyprostował się i rozmasował obolały kark. 

Cicho zakradł się z powrotem do salonu, by w idealnym momencie dostrzec pierwsze promienie słońca.

"Wygląda na to, że ze spania nici." 

Przeciągnął się i wszedł do łazienki. Gdy zdjął ubranie dokładnie obejrzał swoje ciało. Całe było pokryte bliznami i pieczęciami. Wyglądało ohydnie, to dość delikatne określenie. Pamiętał każdy ból, który go nękał dopóki nie pojawiła się blizna. Pamiętał każde ostrze, przeciwnika i sytuację w której się nabawił każdego nacięcia...prawie każdego. Jego dłonie i ręce były przerażająco pokiereszowane, ale i tak nic nie było w stanie przysłonić dwie okropne szramy na lewej ręce i jedną z na prawej. Zdawał sobie sprawę, że nabawił się ich przed utratą pamięci i najwyraźniej była związana z kimś dla niego bliskim, ale nie zawracał sobie tym długo głowy. Szybko przemył się i ubrał w czysty strój pozwalając sobie na koszulę z luźnymi rękawami i brak rękawic . Czeka go dziś dzień wolny...cóż...zazwyczaj spędzał to święto w domu przy książkach lub w piwnicy.

Wyszedł z łazienki i zastał Hyuugę karmiącą ich lisa. Kiwnął do niej głową na przywitanie, by od razu skierować się do kuchni i przygotować sobie mocną kawę.

-Nie pijesz dziś herbaty?-zapytała Hinata.

-Nie. Miałem trudną noc i potrzebuję się rozbudzić-oznajmił.

Chwile pomiędzy nimi się dłużyły. On w tym czasie przygotował sobie ostrą kawę, a dziewczynie zieloną herbatę. Zrobił kilka kanapek i postawił talerz na stole. Przeciągnął się i podszedł do granatowowłosej. Kucnął przy niej i zaczął delikatnie zdejmować bandaże z lisa.

-P-przed chwilą je zmieniałam...-zaczęła.

-Chcę sprawdzić jego rany...może są już w na tyle dobrym stanie, bym mógł je zaleczyć całkowicie...

Po kilku chwilach rudzielec już biegał po pokoju, a nawet próbował ukraść jedną z kanapek ze stołu, ale Higai go powstrzymał.

-Teraz będzie trzeba cię bardziej pilnować co nie maluchu?-zapytał chłopak i pogłaskał stworzenie.

-H-higai-kun...-zaczęła dziewczyna.-Czy chcesz iść ze mną na świętowanie? Moi przyjaciele...

-Nie, dziękuję...nie lubię tłumów, ale ty idź-powiedział.-Ja zajmę się lisem...

Gdy mruknął tą odpowiedź, Hyuuga spuściła wzrok. Westchnęła mimo to starając się ukryć smutek i czym prędzej zjadła śniadanie i wypiła herbatę. Szybko przebrała się i żegnając się wybiegła z domu by ujrzeć paradę.

-Naprawdę nie chcesz się iść zabawić?-zapytał jeden z głosów.

"Dlaczego mam świętować uwięzienie biju?"Zapytał.

-Bo nadal są to twoje urodziny...-mruknął Kurama.

"I spędzę je w gronie mojej najbliższej rodziny..."

***

Po południu stwierdził, że chce odrobinę odpocząć od książek. Miał szczerą ochotę coś upiec, więc zebrał się w sobie i wyszedł by kupić kilka rzeczy. Chciał również przeprosić tym za odmówienie dziewczynie po raz drugi, czuł się nie mile z tą świadomością. Wszedł właśnie do sklepu i wybierał coś z pułki, gdy nagle cień jakiegoś człowieka stanął obok niego, również wybierając coś. 

Spojrzał kątem oka na cywila. Czarne oczy, włosy oraz znak wachlarza na plecach i ramieniu mówiły jedno-Uchiha. Jego znudzony wzrok spadł na twarz chłopaka i czerwone oczy, chwilę zawiesił się na nim, a potem na jego wyciągniętej i lekko odsłoniętej ręce z bliznami. Jego oczy rozszerzyły się w szoku.

Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz