Rozdział szesnasty

3.7K 271 46
                                    

Zjawił się ostatni na miejscu. Wszyscy powoli przygotowywali się do pokazów, było głośno, a na ustawionych stołach górowały ogromne porcje jedzenia. Gdy tylko Naruto zauważył, że tylko on nic nie przyniósł używając techniki latającego boga teleportował się blisko domu, by odwiedzić jedyny sklep, w którym nie odmawiają mu obsługi. Złapał kilka owoców i parę słodyczy, szybko zapłacił i ponownie wrócił na spotkanie. Chyba nikt nawet nie zauważył jego nagłego zniknięcia. Postawił zakupy na jednym ze stolików i nagle usłyszał jak ktoś go nawołuje.

-Naruto! Czemu ty też nie przyszedłeś z rodzicami?-warknęła na niego Sakura.

-Sakura!-krzyknęła na nią matka.-Jak ty się zachowujesz?

-Ale ja nic nie zrobiłam!

Blondyn na szybko wyciągnął długopis i zeszyt.

-'Nic nie szkodzi, pani Haruno. Sakura, ja jestem sierotą' napisał, by wszyscy mogli go zrozumieć. 

-Ooo...-palnęła.-Przepraszam...

Naruto westchnął i poszedł do kuchni, by pomóc Uchihom i oddalić się od tej napiętej atmosfery.

Bez zastanowienia, gdy tylko zobaczył jak Shinsui męczy się z krojeniem warzyw, zakradł się do niego i zastąpił jego miejsce. Sam w parę minut skończył pracę, którą jego przybrany brat robił by pół godziny. 

-Pfff....hahaha-zaśmiał się Shinsui.-Nie wiem kto cię nauczył gotować, ale podziękuj mu po tysiąckrotnie ode mnie.

-Podziękowania przyjęte-zaśmiał się Kurama wewnątrz głowy Naruto.

To była prawda. Kyuubi nie umiał wytrzymać, gdy widział jakie świństwa je jego dzieciak, więc nauczył go gotować, lepsze, smaczniejsze i zdrowsze potrawy. Mówił, że to dzięki jego poprzedniej sakryfikantce! Podobno była lepszym szefem kuchni, niż Teuchi z Ichiraku Ramen.

Shinsui zaczął podawać pyszne carry gościom, a Naruto uwijał się z nakładaniem porcji. Gdy skończyli wszyscy się rozsiedli i z przyjemnością zjedli. Oczywiście rodzina Akimichi zjadła kilka dokładek, aż cała potrawa zniknęła z kuchni. 

-To co?-zapytał Itachi.-Zaczynajcie. Kto chce pierwszy pokazać swoje zdolności?

-Ja chce!-zakrzyknęła Ino. 

Złapała swojego ojca za rękę i odprowadziła go trochę od stołu. Wykonała pieczęć, a jej ciało osunęło się na ziemię , jednocześnie zaczęła poruszać się ciałem swojego ojca.

Gdy skończyła, pojawiły się oklaski.

Potem, każdy pokazał swoją technikę.

Cho baika no jutsu-Choji

Byakugan-Hinata

Kagemane no Jutsu-Shikamaru

Kikaichu no Jutsu-Shino

Natomiast gdy doszło na kolej Sakury, ta stwierdziła, że potrzebuje osoby, która się zrani, by mogła zaprezentować swoją umiejętność. Po minucie nikt nadal się nie zgodził. W końcu zlitował się nad nią jej własny ojciec lekko naciął skórę i pozwolił córce to uleczyć.

Shikyaku no jutsu-Kiba

Ostatni pozostał Sasuke. Dumnie wyszedł na przeciwko swoich przyjaciół i zaczął składać wiele pieczęci przy okazji pokazując sharingana. Naruto w tym czasie sprzątał stoliki, nie za bardzo interesując się pokazami. Jednak i on wpadł w pułapkę Uchihy. Przez złą kontrolę chakry technika jaką użył była niestabilna, a użył Magen: Narakumi no jutsu. Technika pokazała każdemu jakąś śmierć, którą widział wcześniej, dlatego nie zadziała na dzieciach, a jedynie na dorosłych i...niestety na Naruto. 

Blondyn właśnie odnosił brudne naczynia, gdy przed nim pojawiło się najgorsze wspomnienie, które w sobie dusił. Przeszło dwunastu mężczyzn i dziecko leżało skąpanych we własnej krwi. Ich puste oczy patrzyły w dzieciaka, dzieciaka, którego ręce były pokryte grubą warstwą krwi. Czerwona posoka była wszędzie, pod nogami, na spodniach, piersi, twarzy. Ciała zmarłych wykręcały się w dziwnych makabrycznych postawach.

Na szczęście Sasuke nie widział tego. Jego technika została błędnie wykonana przez co nie mógł zobaczyć co widzą inni, gdy zorientował się, że zrobił coś nie tak, uwolnił ich z techniki.

Gdy tylko dorośli zostali uwolnieni zaczęli karcić chłopca za tak okropną technikę. Blondyn w tym czasie próbując z całych sił się kontrolować, powolutku odstawił talerze, a potem zamknął się w łazience. Zaczął zdzierać paznokciami krew, którą widział oczami, zdzierając sobie skórę, aż pojawiła się na nich krew, ale jego. Przez 20 minut tylko to jedno zaprzątało jego myśl..."umyć ręce". 

-Nie!-Krzyczał Kurama.-Naruto przestań!

Nie mógł przejąć jego ciała. Gdyby to zrobił shinobi wyczuli by tą odrobinę chakry i zaczęli by majstrować przy pieczęci, może nawet po tym nie miałby jak się z blondynem kontaktować.

-Nie! Niech ktoś tu kurwa w końcu przyjdzie!

Nagle do drzwi zapukał Shikamaru.

-Naruto, kiedy w końcu wyjdziesz?-warknął.-Ughh...ale to upierdliwe. Jak zaraz mi nie otworzysz to idę po Itachiego.

Nic. Głucha cisza. słyszał tylko ciągły bieg wody. Naruto był daleko, w swoich wspomnieniach, koszmarach by go usłyszeć.

Trochę go to zaniepokoiło, więc wrócił się do ogrodu Uchiha i szturchnął Itachiego.

-Coś się stało Shikamaru?

-Naruto jakiś czas  temu wszedł do łazienki i do teraz nie chce wyjść, a słychać tylko szum wody.

Gdy był już w połowie zdania czarnowłosy zaczął biec w kierunku własnego domu. Wpadł do łazienki, tylko po to by zobaczyć zakrwawioną umywalkę i jedenastoletniego chłopca z własną krwią cieknącą z rąk. Mimo pojawienia się Uchichy w pokoju on nadal "zmywał" krew z jego rąk. Itachi złapał za jego nadgarstki obdarte ze skóry, podniósł jego ręce do góry i oddzielił je od siebie. 

-Shinsui!-zawołał swojego przyjaciela. W jego głosie pobrzmiewało lekkie przerażenie, więc i pan Yamanaka z Narą również pobiegli, matki przytrzymały dzieci i wszyscy czekali na wyjaśnienia i rozwój sytuacji.

Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz