Rozdział trzydziesty-pierwszy

3.1K 241 59
                                    

-Walki pomiędzy bitwami są zabronione!-krzyknął Guy.-Atakować własnych przyjaciół? Zawiodłem się na tobie Neji!

-Oni nie są moimi przyjaciółmi! Nie mam zamiaru bronić ani walczyć ramię w ramię z tymi nieudacznikami! Nigdy nie będą dobrymi shinobi. Są za słabi i nie mają, żadnych motywacji!

Sprzeczka pomiędzy tą dwójką ciągnęła się, aż w końcu przerwa minęła. Naruto był strasznie podminowany przez Neji'ego i zamierzał mu dokopać i skruszyć jego ego w najbardziej bolesny sposób. 

Cieszył się, że ten trening da mu do tego okazję. Blondyn wyjął swój notes i zapisał coś na dwóch osobnych kartkach. Wsadził je do kieszeni, a następnie jeszcze raz zapisał coś w notesie i pokazał to swojej drużynie.

-' Lee nie skrzywdzi Sakury, więc wykorzystajcie to jako jego słabość, nie pozwólcie mu się do was zbliżyć na więcej niż dziesięć metrów, tak samo Tenten. Jej zasięg jest średni, więc ataki długodystansowe lub pułapki są wskazane. Nie rzucajcie w nią bronią, bo może wykorzystać to przeciwko wam. Tylko ataki ninjutsu i genjutsu, będą mogły coś zdziałać przeciwko tej dwójce. Ja zajmę się Nejim. Odłączę go od jego grupy."

-Kto cię uczynił naszym dowódcom?-warknął Sasuke.

-Właśnie! To Sasuke powinien nim być-pisnęła różowa.

-'Nie patrzyliście na ich styl walki, ani nie przeanalizowaliście naszych szans i strategi, które możemy wykorzystać, więc nie marudźcie.'

Ustawili się na polu. Niebieskooki przysunął się tym razem najbliżej jak to było możliwe linii środkowej, tuż przed Lee. Zaraz za kopią Might'a znajdowała się dziewczyna, a potem na samym końcu Hyuga, który najpewniej chciał za kilka chwil rzucić się na Uchihę. Patrzył na niego pewnym siebie spojrzeniem. Naruto zrobił krok w bok i zasłonił tym jego widok na Sasuke. Chciał zdenerwować chłopaka by to on został jego celem.

-Gotowi?...Start!-krzyknął Kakashi.

Blondyn nie czekając nawet chwili kopnął Lee w twarz, wyrzucając go w powietrze. Minął brązowowłosą i wymierzył cios w podbródek Hyugi. Wszystko to zajęło mu zaledwie jedną sekundę. 

Długowłosy ledwo ominął atak, a był on wolny w mniemaniu Naruto. Blondyn przechylił się i podciął nogi przeciwnika, z tyłu jednocześnie usłyszał jak potyczka pomiędzy resztą się rozgrzewa.

Neji w końcu wyprowadził atak. Próbwał uderzyć jednym z sześćdziesięciu czterech uderzeń w niebieskookiego. Mimo naprężonej siły i wysiłkowi nie udało mu sie go nawet raz dosięgnąć. Blondyn bawił się nim unikając i co jakiś czas podkładając mu nogi lub lekko uderzając w ręce, y zmieniły kierunek. Przez to starszy kolega przestał zwracać uwagę na otoczenie. Był zbyt zdenerwowany. Sakryfikant podstępnie zwabił go do środka pola i gdy wyczuł jak ktoś zakrada się od tyłu odsunął się i pozwolił by Lee oraz jego przeciwnik zderzyli się w swoich technikach. Oboje wylecieli w powietrze i opadli z sił. 

Kątem oka jinchiuriki zobaczył jak Tenten również pada na trawę.

-Wygrywa drużyna siódma-powiedziała Kurenai.

Naruto podszedł do Nejiego i wyciągnął jedną z wcześniej zapisanych kartek i pokazał mu.

-'Coś takiego jak przeznaczenie nie istnieje. Przegrałeś bo jesteś za słaby by się ze mną mierzyć i dlatego bo zgubiły cię emocje. Ścieżka shinobi jest usłana trupami i okupiona krwią, jeśli ktoś chce być silniejszy to się stanie tylko dzięki ciężkiej pracy, a nie żadnym przepowiedniom. Oceniaj ludzi po zawziętości i czynach nie po wyglądzie i rodzinie."

-Spieprzaj-warknął.

Naruto uśmiechnął się podle i wyciągnął drugą kartkę z kieszeni.

-'Przewidziałem i to. Naprawdę sądzisz, że takie odzywki uczynią cię bardziej docenianym w swoim klanie. Według mnie nie nadajesz się na lidera, ani dowódcę, a Hinata tak. Jest o wiele bardziej spokojna i przemyśli swoje czyny i słowa zanim jej wypowie, do tego ona stara się z całych sił osiągnąć to co tobie przychodzi z łatwością. Będzie o wiele lepszym ninja niż ty i twoje ego.'

Użytkownik Byakugana chciał wstać i przywalić Uzumakiemu, ale zanim się ruszył ten już odchodził sobie w inną stronę nawet nie spoglądając na niego. Pokonana grupa bez słowa wyszła z areny i w ciszy oglądała kolejną potyczkę. Wyglądało, że teraz już nikt nie przebierał w środka i obie drużyny dawały z siebie wszystko, ale ku zaskoczeniu nauczycieli i drużyny jedenastej to Hinata i jej towarzysze wygrali. Trzymali się ledwo na nogach, ale z uśmiechem na twarzy pokonali Akimichi-Yamanaka-Nara. Nawet brat Kuramy był lekko zdziwiony.

Genini siedzieli na trawie i wzdychali ciężko. Nagle do ucha Naruto wdarło się wściekłe sapanie. Spojrzał za siebie i zobaczył Sakurę równie zdziwioną co wściekłą.

-Jak...?-nie wiedziała czy dokończyć zdanie czy nie.

'Czemu jej oddech tak cuchnie? Nie dość, że mój nos musi radzić sobie z tym straszliwym zapachem potu tych dzieciaków to jeszcze jej wyziewami. Ughh...'

-Zaczynasz się robić coraz bardziej marudny-westchnął Kurama.

'Ty tego nie czujesz, więc nie znasz mojego bólu!'Poskarżył się.

-Macie teraz cztery godziny spokoju-zakomunikował facet z fajką.-Odpocznijcie i zjedzcie coś, a pod wieczór się spotykamy ponownie tutaj.

Mistrzowie zaczęli o czymś rozmawiać i zostawili uczniów samych. 

-Naruto, czy nie...-zaczął Shino, ale zanim dokończył Uzumaki już zniknął z pola treningowego. Wrócił do domu by trochę się pouczyć i coś zjeść. Zignorował również Władcę Much, bo nie chciał zaprzyjaźniać się ponownie z tą zgrają. 

'Im dalej od nich tym lepiej i bezpieczniej...'


Odcień szarości pomiędzy błękitemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz