𝚅𝚒𝚕𝚕𝚊𝚒𝚗! 𝙳𝚎𝚔𝚞 𝚡 𝚁𝚎𝚊𝚍𝚎𝚛 𝚅𝟷

3.3K 115 110
                                    


Zamówienie dla:Natsumi_Smok_UwU
































Siedziałaś na schodach przed szkołą, rysując w zeszycie trzymanym na kolanach. Uzupełniłaś szkic spódniczki o kilka kwiatków, potem pomalowałaś rajstopy zieloną kredką. Słuchawki pulsowały od ukochanej piosenki jednej z twoich ulubionych wykonawców, Cavetowna. Wokalista Robin Daniel  Skinner, był twoim idolem zarówno pod względem stylu, jak i muzyki—genialny tekściarz, budzący szał swym wyglądem, własnym stylem i gitarą, z którą się nie rozstawał.

  "Devil town is colder in the summertime"- zagrało ci w uszach. Jedną nogą przytupywałaś sobie do taktu.

Chciałabym się nauczyć grać tę piosenkę na mojej gitarze...

Miałaś nadzieję, że uda ci się jeszcze poćwiczyć. Westchnęłaś przeciągle, zamknęłaś zeszyt i wepchnęłaś go do plecaka. Pogłośniłaś lecącą w słuchawkach muzykę i mozolnie zaczęłaś podążać w stronę domu. Szłaś właśnie przez park, gdy w pewnym momencie zauważyłaś, że coś porusza się w krzakach. Przystanęłaś na chwilę wyjmując z ucha słuchawkę. Rozejrzałaś się dookoła. Wysokie dęby ustawione w rzędzie tworzyły przyjemną dla oka ścieżkę. Daleko za tobą na ławce siedziała starsza kobieta i karmiła tutejsze gołębie. Wzruszyłaś ramionami i ponownie włożyłaś słuchawkę idąc w stronę tylko tobie znanej polany, rozkoszując się powtarzającym się kawałkiem melodii.

"Devil town is colder in the summertime
I'll lose my mind at least another thousand times
Hold my hand tight, we'll make it another night
I still get a little scared of something new
But i feel a little safer when I'm with you
Falling doesn't feel so bad when I know you've fallen this way too"

Spojrzałaś zaskoczona na zielonowłosego chłopaka, który siedział pod pniem starej lipy, która rosła w odległej części parku. Wyjęłaś obydwie słuchawki, uprzednio wyłączając muzykę i ostrożnie podeszłaś do chłopaka. Gdy byłaś wystarczająco blisko niego, przyjrzałaś mu się uważnie.  Był to chłopak o wyjątkowo bladej cerze usianej wieloma piegami i podkrążonymi oczami. Nie mogłaś zobaczyć jakiego koloru są jego tęczówki, ponieważ miał je zamknięte, jednak patrząc po jego zielonym kolorze włosów, mogłaś przypuszczać, że miały tą samą barwę. Przekrzywiłaś lekko głowę, aby ujrzeć go z innego profilu. Spierzchnięte, blade usta były lekko rozchylone, co nadawało mu uroku. Spojrzałaś na jego ubiór. Zdziwiłaś się, gdy zamiast normalnych ciuchów, ujrzałaś uszytą w kant czarną kamizelkę, a pod nią białą koszulę z czerwonym krawatem. Na rękach miał czarne rękawiczki, mimo iż było ciepło. Ukucnęłaś, aby znajdować się na wysokości  jego twarzy, po czym delikatnie pogłaskałaś go po bladym policzku. Jego skóra była taka miękka i gładka i...

- Często obmacujesz nieznajome osoby po twarzy?

Przyjemny dla ucha głos dotarł do twych uszu, jednak się lekko wzdrygnęłaś. Spojrzenie twych [k.o]oczu przeniósł się na zielonowłosego, który najwyraźniej pod wpływem twego dotyku się obudził. Momentalnie od niego odskoczyłaś upadając tyłkiem na trawę. Zawstydzona spuściłaś wzrok na swoje buty, na co nieznajomy się zaśmiał. Czekałaś aż na ciebie nakrzyczy, lub nie daj Boże oskarży o molestowanie, jednak w przeciągu kilku następnych minut nic takiego się nie stało. Zamiast  tego w twoją stronę została wyciągnięta dłoń skryta pod czarną rękawiczką. Spojrzałaś najpierw na nią, a później na twarz nieznajomego. Zielone jak trawa oczy emitowały ciekawością, za to usta wykrzywione były w przyjemnym  dla oka uśmiechu. Speszona podałaś mu swoją dłoń, a następnie wstałaś z jego niewielką pomocą.

- Dziękuję— powiedziałaś po czym na twe policzki wstąpił niewielki rumieniec— i-i przepraszam za tamto... nie wiem co mnie podkusiło dotykać twojej twarzy— zażenowana podrapałaś się po karku— to było głupie...

Zielonooki jedynie się zaśmiał. Miał taki przyjemny głos...

- Możliwe— powiedział— jednakże z drugiej strony było to także urocze— Podszedł bliżej ciebie i ujął delikatnie twą dłoń, by następnie złożyć na niej delikatny pocałunek— czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i ujawniła swe imię, o piękna niewiasto?

Fala gorąca oblała twe ciało, gdy z młodzieńczego głosiku, przeszedł w ton głębszy... sexowniejszy...

- P-Pewnie... Jestem Reader— dygnęłaś leciutko jak księżniczka— a ciebie jak zwą, przeuroczy nieznajomy?

-Midoriya... Izuku Midoriya— chłopak ponownie przystawił twą dłoń do swych ust, składając na niej leciutki pocałunek— miło mi cię poznać Reader.

- Wzajemnie—powiedziałaś, po czym przekrzywiłaś lekko głowę—jeśli mogę spytać... skąd znasz to miejsce? Sądziłam, że praktycznie nikt tu nie przychodzi...

- A jednak—zielonooki zaśmiał się cicho po czym spojrzał na błękitne niebo—przychodzę tu rzadko, gdyż moja praca pochłania dużo czasu... jednak znam to miejsce odkąd pamiętam. Przychodziłem tu kiedyś z mamą na piknik—podszedł do drzewa i dotknął jego kory— stare, dobre czasy...

Uśmiechnęłaś się lekko po czym położyłaś rękę na jego ramieniu.

- Wiesz, jeśli chcesz, to też możemy czasem porobić pikniki...—spuściłaś lekko głowę by ukryć całkiem mocny rumieniec—j-jeśli będziesz chciał oczywiście...

Izuku jedynie zwrócił się w twoją stronę, i dwoma palcami chwycił za twój podbródek, unosząc go na wysokość swojej twarzy. Spojrzałaś w jego zielone oczy i ujrzałaś w nich chwilowy błysk. Czarny materiał  sunął od twej linii szczęki, aż do kącika ust. Ponownie się zarumieniłaś, gdy jednym palcem zahaczył o dolną wargę. Nigdy byś nie przypuszczała, że praktycznie nieznany ci chłopak jeszcze tego samego dnia co się poznaliście skradnie twój pierwszy pocałunek... Nieziemskie uczucie rozeszło się po całym twoim ciele, gdy zielonowłosy powoli. lecz namiętnie cię całował. Zaczęło wam brakować tchu, dlatego odsunął się od ciebie, jednak tylko na chwilę, by po chwili ponownie zatopić się w twych wargach. Tym razem jego ruchy były ostrzejsze, namiętniejsze... To on wykonywał każdy ruch, ty jedynie musiałaś się dopasować. Ponownie się od siebie oderwaliście, jednak tym razem nie powrócił do twych ust. Cichy śmiech dotarł do twych uszu, przez co zwróciłaś się z stronę młodzieńca. Zrobiłaś dwa kroki do tyłu, gdy wokół jego osoby zaczęły się unosić noże w zielonej poświacie. Zdezorientowana spojrzałaś w jego oczy, które z przyjemnej zieleni zmieniły barwę na ciemny turkus. Chłopak zaczął się do ciebie zbliżać, przez co byłaś zmuszona się cofać. Wzdrygnęłaś się, gdy za plecami poczułaś chropowatą korę drzewa.


- Oj Reader, Reader... czy ty naprawdę jesteś aż tak głupia?— podszedł do ciebie, po czym umieszczając ręce na wysokości twojej głowy, odciął ci drogę ucieczki— jaki normalny człowiek, całuje się z dopiero co poznaną osobą?—przybliżył usta do twojego ucha i głębokim, mrocznym głosem oznajmił— zginiesz.


Łzy napłynęły ci do oczu a ciałem wstrząsnęły dreszcze. Zrobiło ci się wyjątkowo zimno... jakby słońce nagle przestało grzać i nadeszły zimne wiatry. Spojrzałaś na zielonookiego, który stał przed tobą z wyjątkowo psychicznym uśmiechem. Wokół jego osoby zaczęło się wytwarzać coraz więcej zielonych błyskawic. W momencie gdy uniósł dłoń do góry wszystkie lewitujące norze ustawiły się ostrzami w twoją stronę. Przełknęłaś gulę w gardle i przeklnęłaś w myślach z milion razy. Ostatni raz spojrzałaś na błękitne niebo i z uśmiechem na ustach uroniłaś ostatnią łzę. Dłoń w czarnej rękawiczce zacisnęła się, po czym sztylety przebiły twoje ciało.


























                                   ~*~


Krople deszczu uderzały o materiał czarnych parasoli tworząc własną, żałobną melodię. Rodzina i znajomi płakali nad grobem [t.w]-latki. Wydawało się, że tego dnia niebo płacze razem z nimi, chcąc im pokazać swoją tęsknotę za dziewczyną. Letnie popołudnie stało się zimne i bez życia. Tylko on jeden stał za drzewem i z uśmiechem na ustach obserwował zaistniałą sytuację. Zaśmiał się krótko i powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę z której przybył. Kto by się spodziewał, że już do końca życia zapamięta moment ich pocałunku...

 𝖮𝗇𝖾 𝖲𝗁𝗈𝗍𝗌 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz