50. Epilog

1K 82 41
                                    

Notka na dole!  Miłego czytania już ostatniego rozdziału kończącego ta ,że fabułe!

Tak naprawdę nigdy nie czułam żeby wewnętrznie mnie zostawił on zawsze był obok dobrze ,że odsłoniłam z oczu chustę nim mogło stać się za późno. 
Po raz pierwszy mych emocji nie uznaje za wadę za co im dziękuję.

Raj? Słowo nie raz słyszane w twórczościach nie tylko o tematyce biblijnej. Z definicji wynika ,że to miejsce na kształt ,gdzie wszelakie troski nas nie dotyczą ,a radość z pierwszym promieniem słońca goreje podnosząc kąciki ku górze.
Czy możliwy jest w naszym życiu? Czy tylko doznania go mamy prawo dopiero po śmierci choć i to jest kwestia sporna przyprawiającego nie jednego o dyskomfort samopoczucia.

Jesteśmy w stanie osiągnąć taki efekt. Pamiętając ,iż nadal istniejemy w świecie gdzie dochodzi do sytuacji nie pożądanych przez nikogo. Mówi się ,że życie ma być godne.
Więc bądźmy godni dojrzeć jasną stronę korytarza. Będzie ciężko ,ale zawsze warto. I choćby nie wiadomo w jakim dołku się aktualnie znajdujesz pamiętaj o osobach ,które troszczą się twoje zdrowie ,są twojej nogi które utrzymują w równowadze duszę by wstać. Ale z doświadczenia wiem jak ten proces jest bolesny. Tylko wiedz ,miej przewodnią myśl dlaczego to robisz. Ona kreuje się w tobie choć jej nie widzisz ,ale czujesz.
Masz nie bez powodu tą tlącą świeczkę ogniem nadzieje ,wykorzystaj ją dobrze.

-Mamo! -odkręcam głowę w kierunku biegnącej córeczki. Zasłużyła na drugą szansę na przypływ nowej wiary.

-Słucham skarbie -układam ją wygodniej na mych kolanach.

-Tata wczoraj podarował mi taką bransoletkę zapomniałam ci pokazać -z dumą wskazała ją na swej dłoni profesjonalnie jak na damę przystało ukazując majestat przedmiotu.
To ta sama bransoletka którą odnalazłam i z powrotem podarowałam Kacprowi w dniu urodzin tak jak obiecałam.

-Pięknie na ciebie leży Myszko -czochram delikatnie włosy brunetki poprawiając przy okazji spinkę jaka powstrzymuje jej drobny koczek.  

Łaskoczący powiew rześkości znad uchylonej szyby rozpada nasze nozdrza w przyjemności. Gulgocząca woda z czajnika sprowadza nasze uszy do rzeczywistości. A widok maleństwa ,jak sami możecie się domyślać o przypływ szczęścia. 

-Mamo mam pytanie -część przepytywań Marysi jest jednocześnie i moja ulubiona czynnością ,wobec której mogę przekazać jej nie zbędną wiedzę do zaspokojenia gorliwego umysłu.

-Bo ty i tata tak długo już jesteście. Prawda? -z zaciekawieniem wpatruje się w zawieszony przedmiot na dłoni poprawiając uchwyt.

-Prawda słoneczko -przetrzymuje ją w tali by mogła wygodniej się ułożyć.

-I zawsze byliście przy sobie? -delikatny głos kochanej przyprawia mnie o nie mały zawrót euforii. Jestem matką. Jej autorytetem ,ochroną ,przyjaciółką. To miano nie zostaje przypisane od razu ,na nie trzeba zasłużyć. 

-Nigdy mnie nie opuścił zawsze czułam jako obecność mimo ,że czasem w to wątpiłam ,ale -przytykam o puszkiem do jej lewej strony na bluzce -w serduszku masz nadzieje ,która te złe wątpliwości odpędza. Więc musisz o nią dbać. -składam pocałunek na czole Myszki.

-Będę -uśmiecha się szczerbiąc przy okazji białe ząbki.

Z korytarza odbył się huk otwieranych drzwi roznosząc doniośle ,aż do kuchni w której przebywaliśmy.

-Tata wrócił! -wykrzyczała radośnie Marysia schodząc mi z kolan i wędrując w okolicach rozproszonego dźwięku.

Kacper jak zawsze bierze ją na ręce i podrzuca na przywitanie. Drocząc się z nią słowami. Kiedy Myszka wędruje do pokoju chcąc pokazać tatusiowi nowo namalowany obrazek zostaje z nim sama choć na parę cennych sekund.
Wstając zmierzając ku niemu obejmuje mię w ramionach lekko przy tym kołysząc. Znów czuje ten boski zapach ,który pozostaje dla mnie tajemnicą czym tak dokładnie pachnie.

-Znalazłam cię -zaciskam mocniej dłoń na jego tej białej bluzie chowając głowę w torsie. Ujęcie na kształt wyjętego prosto z galerii sztuki. 

-Zostaje z tobą obiecuje -masuje subtelnie opuszkami plecy równie opierając brodę na czubku mej blond czupryny.   

-Już od dawna dotrzymałeś tą obietnice - doznaje kolejnego przypływu emocji ponad miarę ,a wystarczy jego dotyk. Niczym uzależniająca rzecz mimo skończenia to jednak pragniecie wycisnąć do końca ostatnie soki ,brnąc z większą satysfakcją obfitości. 

-Mogę cię pocałować? -pyta z aksamitem w głosie przejeżdżając palcem po mej dolnej wardze.

-Pocałuj mnie tak jak za pierwszym razem -rzuca mi iskrzące spojrzenie spod szkiełek ,które równie namiętnie oddaje. Jest blisko. Dusza rwie się z chrypką zachłanności przyprawiając na to spływające po obliczu krople entuzjazmu. Można łkać ze szczęścia.   

Choć dla większości może nic odkrywczego. Złączenie warg bliskich sobie osób nie jest ,niczym nadzwyczajnym w otaczającym nas świecie. To dla mnie za każdym razem oznaczał coś innego. Przezwyciężenie lęku tłumiąc w tym barierę ,oddanie się chwili.
Z tęsknoty.

Widzę te molo na którym jesteśmy jak w oddali umieszczony został nieszczęsny budynek. A pomiędzy tym całym bałaganem my w ramionach wiary. Kołysząc barki pod wpływem fal jakie znajdują się w jego błękitnych oczach.
Nie chce się oderwać nie ze względu ,iż może istnieć mroczna szansa ,że mnie zostawi. Nie chce się oderwać ,bo uczucie nas łączy na tyle silnie ,albowiem należy jedynie płynąć z nurtem jaki wyznaczyło.
Moja ręka spoczywa na jego podbródku domniewując co równie ta osoba czyniąca mój każdy dzień nie zwykłym. Oboje przeżyliśmy szczyt ,a droga z horyzontem nie ukazuje końca. Spełnienie o szkicowało dla świadomie osobowości wizję upojnej w uciesze  przyszłości.
Styczność jest tak ważna w relacjach. A jak ją stracimy to dopiero poznajmy jaką ma cholernie wysoka wartość na nasze codzienne samopoczucie. Na zwykły wdech ,a wraz z tym wiążący się wydech. Monotonie wtórnie powtarzające sekwencje.

-Tato! -wyskakuje ze swojego pokoju Marysia trzymając kurczowo obrazkiem na którym jest nasza rodzina.

-Co tym razem narysowałaś słońce -przykuca do niej Kacper oglądając malowidło córeczki.

-Nadzieja...

Mówi się ,że język ludzki jest zbyt ubogi by zdefiniować miłość. Nieprawda. Każdy odczuwa inaczej tą emocje dla tego trudno zrobić formułkę by dopasowywała się do każdego z nas. Moimi słowami który opisują to schorzenie jest- Kacper.
Jeden wyraz ,a jak wszelako dla mnie rozumiane.

Bez ciebie nie ma mnie

KONIEC...

Jak wrażenia?
Z tego co obliczyłam to książka ma ponad 50 000 słów. 

To koniec ,już żaden rozdział poza podziękowaniami i jeszcze jednym dodatkowym nie wpadnie. Chyba ,że jeszcze alternatywne zakończenie tego. Bo miałam w zanadrzu jeszcze jedno i jak byście chcieli go przeczytać to wystarczy dać w komentarzu znać.

Jak się z tym czujecie? Bo mi szczerze tak dziwnie. Od chyba listopada bądź października wstawiłam pierwszy rozdział. I tak jakoś szybko zleciało. 

Ważna informacja dziś wlatuje nowa książka!!!

Prośba będą wdzięczna za rzetelną recenzje tej książki nawet tu w komentarzu. Chętnie bym się dowiedziała czegoś wiecie o swym ,,dziele" z waszej opinii.

Baj^^

🎉 Zakończyłeś czytanie Bez ciebie nie ma mnie / Julia Kostera i Kacper Błoński ☆ZAKOŃCZONA☆ 🎉
Bez ciebie nie ma mnie / Julia Kostera i Kacper Błoński ☆ZAKOŃCZONA☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz