Zjechałam na drugi pas zmierzając do swojego cel czyli miejskiego parku. Nie obyło się bez korka w ciągu dalszym Warszawa pozostaje miastem.
Z kieszeni wyjęłam z pudełeczka jedna rurkę. Wsadziłam do ust pomagając rękoma zapalić ucieczkę od problemów.Wydychając mglisty dymek unosił się nade mną ,niczym szara chmura. Trzeba ułatwić sobie życie inaczej człowiek totalnie tu uświrgnie. Zaciągając do płuc truciznę poczułam choć odrobinę ulgę. Kolejne spotkanie na które się udaje przyniesie za pewne stratę jak i zysk. Oby nie poszło to na marne.
Ruszyłam jak zielony snopek sygnalizacji dał znać. Odpaliłam magnetofon. Za mną około 10 minut jazdy wiec czemu tak się nie odprężyć. Stres nie ma sensu. Moje dwa uzależnienia papierosy i muzyka. Jedna szkodliwa druga już nie. I pozostaje jeszcze jedna substancja ,która równie mocno mnie odurza.
On. Kacper. Nie zapomnę jak mnie dotykałeś nie zważając czy był to wyrok jedynie wyobraźni czy naprawdę. Uczuć nie da się oszukać.
Uświadomiłam sobie ważna rzecz ponownie. Umiem bez ciebie żyć. Ale nie w pełni. Bez ciebie czuje się nie spełniona. Ty nadawałaś to coś dzięki czemu mogłam być.
Mieliśmy wady ostanie nasze dni się chrzaniły tak samo ze zgłupieniem rozumu.
To nigdy ani razu nie zwątpiłam w naszą miłość. Wachałam się co do powrotu czy jesteś idealny. Ale nigdy w miłość.
Dla mnie nie odszedłeś. Ten okres jest coś w rodzaju zmądrzenia inaczej byśmy doprowadzili tą relacje do klęski. W tym liście na pewno zostawiłeś wskazówkę. Znajdę cię a potem zaczniemy na nowo. Jeśli stare śmieci cię blokują wyjdź z nich. To brzmi jak banał ale to się sprawdza.W głośnikach rozniósł się ,,Too sad to cry".
Każdy ma rodzaj muzyki ,że się czuje jak piosenkarz pisał tekst z szczególną dedykacją dla nas samych.Będąc na miejscu usiadłam na ławce na której umówiliśmy się spotkać. Najwidoczniej się spóźni za względu ,że umówiliśmy się na drugą a już zaraz będą dwie minuty po.
Włożyłam słuchawki do uszu nie przerywając prywatnego koncertu duszy. A do dziwne na mym telefonie usunęłam każdy social media jakie posiadałam od zawsze. Pierwszy krok do zaczęcia czegoś nowego.
-Julka to ty? -spytał mężczyzna krok w oczach od zawsze został zapamiętany jako potwór. -Nie poznałem cię po wyglądzie.
-Masz to -wyprostowałam się do pionu. Nie mam zamiaru znów pogrywać z nim w te głupie gierki.
-Tak -wstała pokazując na kartkę którą trzymał w dłoniach próbowałam ją mu odebrać ,lecz te zwinnie sunął przed nosem.Czyli tamten dzień nie w całości był zjawą.
-Nie tak się umawialiśmy pamiętasz? -przegryzłam kurczowo wargę. Przecież ja tego nie zrobię. Nie popełnię... zdrady.
-Nie da się jakoś inaczej? -przęknęłam gule w gardle.
-Od naszej ostatniej rozmowy nic się nie zmieniło. -nie odpuszczał stanowczego głosu.
Przez dłuższy czas staliśmy wpatrując się w siebie. Tak ,że przechodzący ludzie dawno znikli z pola widzenia.
-Nie wiem co ty ze mną pogrywasz ,ale...-nie dałam mu dokończyć tylko złączyliśmy nasze usta w nie da się nazwać tego pocałunku. To wyglądała tylko na pięciu sekundowe cmokniecie. Mimo ,że było to naprawdę nic nie poczułam poza lękiem wraz z mrowieniem w środku.
Oboje musieliśmy dojść co przed chwilą się wydarzyło. Myśli zgłupiały doszczętnie.
-Trzymaj -podał mi list którymi chwiejnymi dłońmi odebrałam. Zdziwiła mnie reakcja Damiana chciał tego ,a mimo to bardziej się przestraszył ode mnie.
Wsiadając do auta nie zalałam się łzami ,iż tak nie miałam jak płakać. Przygnębienie dało za wygrane. Ale mam list. Niby taki sam jak poprzedni chrapowata karta ,niczym nie różnica się od stosu kopert. Ale sumienie nie pozwala mi na zajrzenie co się w niej znajduje. Broda opadła na duł śliniąc przy tym kąciki ust.
***
-Lexy co ty tutaj robisz? -spytałam wchodząc do kuchni czując jak wydobywa się soczysty zapach smażonej ryby z cytryną. -Nie miałaś jechać z Pistacją na wakacje?
-Obiad dla dwójki, a z moją dziewczyną jedziemy jutro. Więc pomyślałam ,że fajnie byłoby się jeszcze zobaczyć. -odparła uśmiechem przeglądając danie z patelni na talerze. -Smacznego.
-Nawzajem -odparłam siadając przy stole próbując włożyć list do kieszeni by dziewczyna go nie dostrzegła ,lecz tylko się w tym łudziłam.
-Co to za koperta? -wskazała dokładniej nożem.
-Nie ważne -przewróciłam oczyma.
-Jak nie jak tak. Prędzej czy później się dowiem soo...
-Okey -wbiłam widelec w potrawę. -Od Kacpra.
-Otwórz to now -od ostatnie go razu Lexy naprawdę przejrzała na oczy i zobaczyła ,że porównywanie nas do siebie jest nie trafne ,a tylko raniące. Obie nauczyłyśmy się wspierać.
-Ty nie wiesz co musiałam przejść by to zdobyć -dalej nie jestem tego świadoma w pełni ,bo będąc na pewno nie zachowałbym takiego zmąconego spokoju.
-Droga którą podążamy nigdy nie będzie łatwa. Ale to co na jej końcu spotkamy jest naszym sukcesem. To brzmi jak banał ,ale tak jest.
-Boję się -słowa tyczą się każdej obawy ,która zagościła w zakamarkach ciemności.
-Każdy z nas odczuwa strach. Kochasz go? -to pytanie nigdy więcej nie sprawi trudności.
-Kocham -bez za wachnia odparłam pewnie. Czując pod skórą jak rozpiera mnie coś w rodzaju dumy.
-Zrobisz co będziesz chciała z tym listem i mimo co z nim zdziałasz zawsze będę z tobą. -dotknęła mej dłoni.
-Wiem. -odwzajemniłam gest. -Lexy?
-Yes?
-Też cię kocham ,tak jak siostrę. -w mym umyśle są miejsca na dwie siostry.
-Ja ciebie też. -rumieńce wygrały lądując na twarzach.
☆•○●☆●○•☆•○●☆●○•☆•○●☆●○•☆•○●
Wiecie jaki będzie następny rozdział?
45!
A co za tym idzie? Przygotujcie inhalatory moi drodzy!

CZYTASZ
Bez ciebie nie ma mnie / Julia Kostera i Kacper Błoński ☆ZAKOŃCZONA☆
FanfictionMówiłeś ,że kochasz ,że będziesz na zawsze planowaliśmy wspólną przyszłość ale ty stchórzyłeś.Przepraszam to ja stchórzyłam ty dalej pozostałeś niezłomny. Nie potrzebuje cie rozumiesz. Szkoda ,że nie umiem kłamać. Wróć nawet jeśli miałbyś mnie znów...