Wstałam z kanapy będąc dość dalej zmęczona. Na kolanach znajdował się kocyk pewnie Lexy mi go położyła. To nawet miłe jak ktoś się o ciebie martwi, ale obawiam się czy czasem nie staje się problem. Jednym wielkim problem. Rozciągając ręce zauważyłam małą kartkę na stoliku.
,,Hej przyjechałam dziś do ciebie ,ale ty dalej spałaś i nie chciałam cię budzić więc postanowiłam pójść do sklepu wrócę około 10( Lexy) "
Czyli za niecałą godzinę. Bolała mnie głowa, brzuch i serce ale na to ostanie nie ma lekarstwa. Wstałam mozolnie i podeszłam do szufladki w celu zażycia moich tabletek. Zebrałam również resztki życia jakie we mnie pozostały by podejść do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic. Na ten moment jedynie woda umiała ogrzać moje nędzne ciało. Ubrałam się w pierwsze lepsze szare legginsy i czarną zwisającą bluzkę. Ten strój jeszcze bardziej pogłębia moje ohydne samopoczucie. Lecz nie stać mnie by nawet przejść do głupiej szafy i wyjąć cokolwiek co nie jest brzydkie. Przepłukałam wodą twarz. Zmywając ostatnie resztki makijażu. Zatrzymałam się jeszcze chwile przed lustrem .
Podkreślone mocno wory, popękane usta, blada twarz, suche włosy związane w niedbały kucyk ,zasmarkany nos i te głupie błękitne oczy pełne nadziei i pragnienia, żeby cię ujrzeć. Może moje ciało nie chce brnąć w te męczarnie to jednak oczy tęsknią za twoim widokiem. ,,Oczy drzwi duszy". Więc to ja pragnę cię.Nie ważne czy uśmiechniętego, zburzonego, roztrzepanego bo pod każdą emocją kryłeś się ty. Mój jedyny niepowtarzalny Kacper.Ten ,który nauczył mnie kochać i sam pokochał. Ja nadal wierze mimo to że możesz znajdować się na drugim końcu świata to dalej o mnie myślisz. I kochasz. Choć ociupinkę bo nie uznaje takiej opcje ,że przez te kilka lat w jeden dzień o mnie zapomniałeś. Powiedz mi ,że to nieprawda. Albo po prostu bądź. Bo gdy przy mnie stałeś łatwiej było mi żyć. Po policzku poleciała jedna łza tworząc chwiejną trasę. Przetarłam ją szybko rękawem.
W drzwiach usłyszałam dochodzące szmery ,prawdopodobnie była to Lexy. Wychodząc z łazienki spojrzałam na dziewczynę ,która upora się z rozpakowaniem zakupów.
-O Hey Dżulia- przywitała się promienie.
-Pomóc ci?
-Nie już kończę a więc dokupiłam tobie kilka potrzebnych produktów, bo widziałam in your fidge ,że trochę czasu minęło od ostatniej wizyty w shop.
-Ile mam ci oddać?- stanęłam bliżej niej opierając się o blat.
-Nothing taki prezent a tu masz drożdżówki z jagodami.- przysunęła foliową torbę bliżej mnie.-Więc jak będziesz hungry to zjedz.
-Dzięki , ale na razie jadłam śniadanie- skłamałam , bo obawiam się ,że jak dowie się o mojej głodówce zmusi mnie do jedzenia. A tego bym nie chciała.
-Okey -nastała chwilowa cisza- a jak tam samopoczucie?Co ja jej mam powiedzieć,, trzymam się świetnie wogule nie płacze i nie tęsknie, korzystam z życia na maxa " przecież w to nawet nie próbuje uwierzyć. A kolejna zdołowana odpowiedź tylko nasili jej opiekę. Nie potrzebuje niańki sama o siebie zadbam.Choć to bardzo miłe ,że próbuje ze mną przebywać.
-Znośnie -powiedziałam z najbardziej neutralną barwą głosu jak tylko było mnie stać.
-Bo wiesz jeśli chcesz to zawsze możesz się do mnie wprowadzić?
-Na razie nie ,ale i tak dziękuje za to całą troskę.
-Nie ma za co , jesteś my best friend.- przytuliła mnie delikatnie , a ja lekko opuściłam głowę na jej ramieniu.
Trwając chwile w tej pozycji Lexy zaproponowała.
-A może tak wyjdziemy do parku na spacer?
-Pewnie- wolałam siedzieć w domu ,ale ona tak bardzo się stara nie chcę jej zawieść więc chociaż odwzajemnię to zgadzając się na wyjście.
Założyliśmy buty i wyszłyśmy do pobliskiego parku.
Mieszkanie w miasteczku miało swój pozytyw było mało ludzi.Dziś nie chciałam nie mając na stroju z kim kolwiek się witać ,robić zdjęcia.
Lexy proponowała mi lody w końcu jest lato. Lecz stanowczo odmawiałam samo patrzenie na nie sprawiało mnie o wymioty. Co jakiś czas poruszała błahy temat na przykład paznokci. Bym mogła coś się wypowiedzieć. Ja naprawdę się starałam próbowałam odgonić ten smutek i udawać. Ale tego nie da się kontrolować. Można jedynie tłumić w sobie a w środku przechodzić istne piekło.
-Jak tam u ciebie?- próbowałam zacząć temat.
-Całkiem good właśnie pracuje nad new project i muszę przyznać ,że będzie wielkie wow mój chłopak bardzo mnie wspiera...Przestałam jej słuchać gdy na przeciw naszej ławki dosiadła się para starszych osób. Razem siedzieli w objęciach trzymając swoje ręce w silnym uścisku.
Przyglądając się dalej ujrzałam całujących się małolatów. Szczególną uwagę przykuła mi parę przechodząca obok nas.
Wdechy przed oczami miałam obrazki jak to ja z Kacprem robiliśmy te rzeczy dla,, zakochanych". Trzymaliśmy się za ręce. Ten jego cudowny dotyk można pomyśleć że Kacper jako taki bad boy to był naprawdę delikatny. Spojrzałam na ręce zginając je pięści po chwili prostując. Moje ciało nigdy nie zapomni żadnego dotyku jaki mi zadałeś. Zaczynając od dobrych kończąc na tych złych.Czułam się coraz bardziej niezręcznie.Gdy dalej przyglądałam się przechodzącym parom. Narastał we mnie pewien sposób presji. Wiedząc ,że mój chłopak jest ... no właśnie gdzie?
Moje serce zaczęło bić mocniej a gardło powoli się zaciskać uniemożliwiając mi spokojny oddech.
-Julia wszystko okey?- spojrzała na mnie widząc ,że przestałam jej słuchać.
-Wracajmy już do domu.- przegryzłam kurczow wargę tak ,że poczułam piekący ból a to wszystko po to by się nie rozpłakać.
-Wracajmy- powtórzyła analizując mnie wzrokiem i udaliśmy się w kierunku domu.
Będąc na miejscu rzuciłam się na kanapę owijając wokół siebie koc.
Nagle usłyszałam jak ktoś dzwoni do Lexy.
-Tak, yes, zaraz będę- to jedynie udało mi się usłyszeć z korytarza.-Dżulia ja muszę jechać ,ale jutro przyjadę obiecuje i naprawdę cię przepraszam...- Próbowała się jeszcze jakoś tłumaczyć ale jej przerwałam.
-Nic nie szkodzi i tak wiele dziś dla mnie zrobiłaś-próbowałam wywołać jak najbardziej autentyczny uśmiech bo na prawdziwy mnie nie stać.Również to odwzajemniła i wychodząc zdążyła krzyknąć bym zjadła drożdżówki.
A no tak to przeklęte jedzenie. Podeszłam bliżej blatu przyglądając się dokładniej jagodziankom. Naprawdę kusiły swoją wonią oraz apetycznym wyglądem. Tak ,że pociekła mi ślinka.
Chwyciłam jedną nich do ręki zamierzając ugryźć , lecz coś mnie zatrzymało.
Przez moment się wahałam , głównie w myślach mając odruch wymiotny.
Odłożyłam jedzenie i wyjęłam paczkę tabletek.
Niby tylko dwie dziennie ,ale nie dam inaczej rady. I bez większego zastanawiania pąłknełam jedną.
A drożdżówki wyrzuciłam do kosza.
Zakryłam je bezużytecznym kartonem tak by przypadkiem Lexy ich nie znalazła.
Naprawdę przepraszam cię ,robisz dla mnie wielkie rzeczy ale ja jestem za słaba i zbyt zmęczona by dalej iść. I nawet pchanie mnie do przodu nic nie da. A wiesz dlaczego?
Bo oczy dalej widzą.
Idealnego Kacpra Błońskiego.
CZYTASZ
Bez ciebie nie ma mnie / Julia Kostera i Kacper Błoński ☆ZAKOŃCZONA☆
FanficMówiłeś ,że kochasz ,że będziesz na zawsze planowaliśmy wspólną przyszłość ale ty stchórzyłeś.Przepraszam to ja stchórzyłam ty dalej pozostałeś niezłomny. Nie potrzebuje cie rozumiesz. Szkoda ,że nie umiem kłamać. Wróć nawet jeśli miałbyś mnie znów...