ROZDZIAŁ XIX - XSARA SEEN

11 3 0
                                    

  - Czuję się niekomfortowo.
   Spojrzałam na Karima i parsknęłam ze śmiechu. Siedzieliśmy na miękkich kozetkach i czekaliśmy na masażystki. Oczywiście byliśmy ubrani tylko w białe ręczniki. 
  - Nie marudź. – Delikatnie kopnęłam go bosą stopą. – Wyglądasz bardzo ponętnie wśród tych różowych świeczek, pachnidełek, kadzidełek i sama nie wiem czego.   
  - Zabawne, ha ha.
  Wiedziałam, że pokłócił się z bratem, ale nie chciał mi powiedzieć o co. Nie chciałam na niego naciskać i nie pytałam, ale byłam przekonana, że kiedyś mi powie. Liczyłam na to, że ta wizyta w SPA pozwoli nam się do siebie zbliżyć, a mu zregenerować psychicznie. Mi zresztą też, bo we wtorek miałam umówioną wizytę u lekarza.
  Kurtyna z koralików odsunęła się i do środka weszły uśmiechnięte pani ubrane w różowe uniformy. Szkoda, że miałam pomarańczowe paznokcie, bo idealnie byśmy do siebie pasowały.
  - Dzień dobry. Witam na masażu, który otworzy państwu drogę do rozkoszy!
  O cholera. Mocne.
  - No dobrze – powiedział powoli Karim trawiąc tę informację. – Co mamy zrobić?
  - Położyć się, rozluźnić i nie myśleć o niczym.
  To mi się podobało. Od razu wykonałam polecenie i ułożyłam się wygodnie na materacu. Dopiero, gdy zamknęłam oczy uświadomiłam sobie jak bardzo byłam zmęczona. Ciągle tylko byłam w pracy i zajmowałam się życiem innych. Rozwody, kradzieże, pobicia... i tak w kółko. Teraz czas na mnie, ha!
  - O Jezu, jak cudownie – westchnęłam z rozkoszy, gdy oliwka rozlała mi się po ciele, a delikatne ręce okrężnymi ruchami masowały mi plecy. – O matko, o jak świetnie.
  - Ten relaaaks... – Sennym tonem powiedział chłopak. 
  Potem poczułam szybkie uderzenia i jęknęłam cicho. Tego mi brakowało. 
  Powoli zaczęłam odpływać i dotyk rąk kobiety stawał się coraz bardziej odległy. Tak samo jak moje problemy. Co z tego, że mogłam mieć nawrót raka skoro gorąca ciecz sprawiała, że czułam tylko rozkosz? Zabawne, mogłam tu być z tym idiotą Mike’m. Pewnie teraz trajkotałby jak oszalały i próbował podejrzeć co miałam pod ręcznikiem. Może powinnam go z kimś zeswatać? Powinien dobrze dogadać się z naszą sekretarką, ona też była jakaś dziwnie nadpobudliwa. Ale chyba tego powodem była ilość kaw, które pochłaniała w ciągu całego dnia. Mike pił tylko sok pomidorowy, ohyda.
  - Teraz proszę wsłuchać się w muzykę. – Z radia zaczął sączyć się dźwięk szumu wody i powoli otworzyłam oczy. Przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje spędzone nad morzem razem ze wszystkimi moimi przyjaciółmi. W ciągu tamtych dziesięciu dni nie robiliśmy nic poza leżeniem na plaży, piciem drinków i zwiedzaniem interesujących miejsc (muzea odpadały). Gdyby nie tamten wyjazd nie mieszkałabym teraz z Karimem, a Lee nie byłby razem z moją siostrą. – Wyobraźcie sobie państwo, że jesteście dryfującymi statkami na spokojnym morzu. Unoszą was fale oblewając wasze brzegi. – Mówiąc to przesunęła palcami po moim boku i przyprawiła mnie o dreszcze. Ale takie przyjemne. 
  Fale zalewały mnie z każdej strony – po bokach pleców, łydkach, udach, szyi. 
  - A teraz nad niebem wzbierają się chmury. Morze staje się niespokojne i woda wdziera się na okręt. – Kobieta zaczęła mocniej mnie ugniatać. Mój kręgosłup został przewałkowany na wszystkie strony. – Zalewa wam pokład i przechyla na wszystkie strony. 
  Zaraz.
  Przecież tak wyglądała jedna z tortur Karima. Lorgan opisywał mu burzę na morzu i polewał go wodą, a ten zaczynał się krztusić. Nie potrafiłam tego zrozumieć jak mocno potrafił oddziaływać na człowieka, a Karim nie do końca chciał mi to opisać. 
  Spojrzałam na niego; patrzył się niewidzącym wzrokiem przed siebie i mocno zaciskał pięści. Prawdopodobnie walczył ze sobą by nie spanikować zamiast się relaksować.
  - Jestem z tobą – wyszeptałam i chwyciłam go za rękę. 
  Pokonał strach przed wodą, potrafił już pływać i głęboko nurkować. Ale rozmyślanie nad nią i zastanawianie się co by było gdyby fala była zbyt wysoka i go przerastało. To był jego jedyny słaby punkt, we wszystkim innym mogłam na niego liczyć i był dla mnie wsparciem.
  - Wiem – odpowiedział i odwzajemnił uścisk.
  Kobieta jeszcze przez chwilę bredziła coś o statkach, a kiedy skończyła swoją opowieść ustał też masaż.
  - Jak ci się podobało? – zapytałam z nadzieją w głosie. Miałam nadzieję, że jednak się trochę zrelaksował.
  - Już dawno nie czułem się tak wypoczęty – powiedział pewnym siebie głosem, więc chyba mówił prawdę. – To co teraz?
  - Teraz, mój kochany, ja idę na maseczkę i pielęgnację włosów, a ty na rytuał piwna impresja – wyjaśniłam kierując się w stronę odpowiedniej sali. 
  - Nie mam bladego pojęcia co to jest, ale zgadzam się. – Wreszcie w jego oczach ujrzałam zainteresowanie. Piwo działało na każdego mężczyznę. 
  Siedząc na fotelu rozmyślałam o tym jak to dobrze było mieć z powrotem prawdziwe włosy, a nie perukę. Przez długi czas nie chciały mi rosnąć, bo przyjmowałam bardzo mocną chemię i obawiałam się, że cebulki włosów zostały nieodwracalnie uszkodzone. Co dziwne, brwi i inne włosy wróciły do pierwotnego stanu. Czułam się wybrakowana i patrząc w lustro widziałam tylko wrak człowieka.
  - Jesteś piękna. Piękna i silna – próbowała mnie pocieszyć Mercedes, ale wtedy jej nie słuchałam, co ona mogła wiedzieć. 
  - Jasne. – Zaciągnęłam czapkę na głowę i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Ona zupełnie nie wiedziała jak to było mieć pieprzonego raka. Tamtego dnia kupiłam swoją pierwszą w życiu perukę. Na początku nie szalałam i wybrałam w moim naturalnym kolorze, ale z biegiem czasu w mojej kolekcji pojawiały się coraz to ciekawsze kolory – blond, czerwony, niebieski, zielony...
  - Fajne mam włosy, nie? – zagadałam kosmetyczkę śmiejąc się pod nosem.
  - Fajne – przyznała. – Tylko...tylko chyba pani coś tu ma.
  - Łupież?! Tylko nie to!
  - Nie, nie. Jakby... guza. – Dotknęła miejsca na mojej głowie. – Niech pani sama dotknie. 
  O kurwa.
  To
  Nie 
  Mogło
  Być
  To.
  - Ha ha, wczoraj uderzyłam się w szafkę, to nic wielkiego. 
  W sumie miałam rację – to nie było nic wielkiego, a coś ogromnego. Wolałam nie myśleć o badaniach i ich wyniku. Nie teraz, powinnam się cieszyć z życia puki jeszcze mogłam. 
  - Co by pani zrobiła gdyby zostało pan dwa dni życia? 
  Kobieta była naturalnie zaskoczona tym pytaniem co mnie nie zdziwiło.
  - Chyba spełniłabym swoje marzenia i spędziła czas z bliskimi. Skąd to pytanie?
  - Jestem po prostu ciekawską osobą – odpowiedziałam wymijająco, bo już rozmyślałam nad jej odpowiedzią. 
  Co było moim marzeniem? Chwilowo miałam jedno i wiązało się ono z drugą częścią planu. 
  Przez resztę zabiegu siedziałam jak na szpilkach i nie mogłam się doczekać jego końca. Kiedy wreszcie moje włosy zostały wysuszone, a maseczka zmyta, wybiegłam z sali. W głowie wciąż szumiały mi słowa kobiety: spędzić czas z bliskimi. 
  Biegłam korytarzem i ślizgałam się na zakrętach przez śliskie kapcie. Gdzież on był?! 
  Nagle zobaczyłam chłopka wychodzącego z jednego z pokoi. Jego cera idealnie kontrastowała z bielą szlafroka. 
  - Karim! – Rzuciłam mu się na szyję. Jeżeli miałam przed sobą tak mało czasu chciałam zacząć żyć na sto procent już dziś! 
  - Aż tak się stęskniłaś? – Uniósł mnie i okręcił wokół. – Nie widzieliśmy się tylko około godzinę.
  - To cała wieczność – westchnęłam i zachyliłam się do jego ucha. – Chodźmy do samochodu. 
  - Po co? – zdziwił się. 
  - Samochód. Teraz – nakazałam, a kącik jego ust podjechał do góry. - Aaa...
  Nawet się nie przebraliśmy tylko wzięliśmy torby z ubraniami i trzymając się za ręce wyszliśmy ze SPA. Patrzyłam na niego jak na jakieś bóstwo; każdy jego ruch przyprawiał mnie o dreszcze. Jego ramiona poruszały się rytmicznie, gdy stawiał krok, a mięśnie łydek się napinały. Do tego jego spojrzenie pełne miłości, które sprawiało, że się rozpływałam... 
  Zagryzłam dolną wargę i szybko wsiadłam do samochodu.
  - Zróbmy to tutaj – zadecydowałam.
  - A jak ktoś nas nakryje? Jesteś szanowanym adwokatem i trochę głupio wyglądałoby to w CV – zauważył i sprowadził mnie na ziemię.
  - Dobra, odjedź na jakieś ubocze – zgodziłam się nie tracąc zapału.
  - To już brzmi jak plan. – Wycofał i zjechał na główną drogę.
  To z jakim skupieniem patrzył na jezdnię i z jaką precyzją naciskał pedał gazu sprawiało, że coraz mniej zaczynałam się kontrolować. Położyłam dłoń na jego i razem trzymaliśmy kierownicę. Potem bawiłam się jego czarnymi, gęstymi włosami i próbowałam odczytać co myślał. Czy czuł to samo co ja do niego?
  - Xsara – zamruczał i ujął moją dłoń. – Już dojeżdżamy, jeszcze chwil... Kuźwa!
  - Co? – Zmarszczyłam brwi i wtedy ujrzałam samochód policyjny i policjanta machającego do nas byśmy zjechali na pobocze. – O cholera! Spokojnie, nic nie zrobiliśmy; jedziemy ze wskazaną prędkością i nie jesteśmy pijani. 
  Nagle do moich nozdrzy dotarł zapach chmielu, który bił od skóry Karima po rytuale piwna ekspresja. Zupełnie jakbyśmy byli po sobotniej imprezie zakrapianej ogromną ilością piwa.
  - Dobry wieczór – Karim otworzył okno i wyszczerzył zęby. – W czym mogę pomóc?
  - Dobry wieczór – przywitał się policjant. – Standardowa kontrola. Proszę wyjąć dokumenty i wysiąść.
  - Jasne. – Nachylił się do schowka przede mną i wyszeptał – Bardzo czuć ode mnie alkohol?
  - Cholernie. 
  Otworzył drzwi i wysiadł. Mężczyzna przejrzał dokumenty i kilka razy uderzył latarką o wewnętrzną stronę dłoni.
  - Pił pan? – zapytał w końcu.
  - Nie.
  Parsknęłam śmiechem na widok miny policjanta. Wyraz niedowierzania mieszał się ze złością. To mogłoby wyglądać groźnie gdyby nie jeden drobny szczegół – był o głowę niższy i dwa razy grubszy od Karima.
  - Doprawdy? Proszę podmuchać. – Podstawił mu pod nos alkomat. 
  Wstrzymałam oddech chociaż wiedziałam, że automat niczego nie pokaże.
  - Widzi pan? Jestem trzeźwy. – Mój chłopak rozpromienił się.
  - Przecież czuję od pana alkohol! Jak to możliwe?! – Ekscytował się i wymachiwał długimi rękami na prawo i lewo.
  - Byłem w SPA i brałem jakiś piwny festiwal czy coś w tym rodzaju. Wie pan, taka kąpiel w piwie.
  Grubas otworzył ze zdumienia usta i wytrzeszczył na niego oczy.
  - W jakim SPA dają coś takiego?
  - Za tamtym zakrętem, nie pamiętam nazwy. – Wskazał drogę. – Dzisiaj jest promocja.
  - Cholera, za godzinę skończę służbę. Myśli pan, że zdążę? – zapytał z nadzieją w głosie. Każdy facet uwielbiał piwo. Każdy.
  - Zdąży pan. Na pewno.
  - Dobrze, może pan jechać. – Oddał mu dokumenty. – Szerokiej drogi.
  - Dziękuję. Życzę miłej kąpieli. – Wsiadł do samochodu. – Uff, no nieźle.
  - Ale dałeś sobie radę – zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu. – Jak zawsze.
  Zmrużył oczy i obdarzył mnie tym swoim egzotycznym spojrzeniem. 
  - Coś mi się wydaję, że policjant już sobie jedzie. – Samochód ruszył z piskiem opon i odjechał w przeciwną stronę. – I zostaliśmy sami na poboczu. Wiesz co to oznacza?
  - Wiem. – Prześlizgnęłam się na jego fotel i usiadłam na jego kolanach. – Trzeba jakoś nadrobić tę godzinę, w której się nie widzieliśmy.
  - Trzeba. – Jego ciepłe dłonie wsunęły się pod moją bluzkę i podniosły ją do góry. Na piersiach pojawiła mi się gęsia skórka. – Pani adwokat, pachnie pani migdałami.
  - A pan piwem. – Rozpięłam mu koszulę. – Uwielbiam je.
  - A ja uwielbiam ciebie. – Jego usta wpiły się w moją szyję i schodziły coraz niżej. Wydałam cichy jęk rozkoszy i modliłam się w duchu, by nie przestawał.
  Rada na przyszłość – jeżeli chce się uprawiać seks w samochodzie i nie ponieść większych strat, należy zdjąć glany.
  - Ups – westchnęłam wybijając zagłówek z fotela.


W KADRZE MROKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz