Początek [poprawione]

5.6K 291 403
                                    

Jak każdego, zwykłego poniedziałku, Shuichi Saihara udał się do elitarnej placówki oświaty, znanej jako Hope's Peak Academy.

Widząc dwójkę swoich przyjaciół, którymi byli Kaito i Maki, pomachał ręką.

Niby dawno temu postanowił być samotny, ponieważ - przynajmniej w jego mniemaniu - każdy odwróci się od niego po jakimś czasie, a prawdziwa przyjaźń nie istnieje. Jest ona tylko jedną wielką udręką - musisz angażować się w znajomości, chociaż podświadomie robisz to z przymusu, a po prostu nie chcesz robić drugiej osobie przykrości, chociaż i tak z tyłu głowy wiesz, iż ta osoba też pewnie najchętniej posiedziała by sama, niż z tobą. Jednak kiedy Saihara zaczął uczęszczać do Akademii Szczytu Nadziei, jego poglądy zmieniły się o 180 stopni, chociaż sam nie wiedział dlaczego..

Shuichi przyspieszył kroku, aby dogonić swoich przyjaciół, rozpoczynając przy okazji rozmowę na temat tego, kto jaką lekcję będzie miał pierwszą. Rzadko mieli lekcje razem, lecz nie miało to zbytnio wpływu na ich znajomość. Chwilę po tym, gdy zmienili swoje obuwie wyjściowe na szkolne, zadzwonił dzwonek, sygnalizujący rozpoczęcie się lekcji. Kaito wraz z Maki pożegnali się i poszli korytarzem w stronę swoich klas, zostawiając Saihara'ę samego na środku korytarza, który chwilę później sam udał się na swoje zajęcia. Podczas drogi zastanawiał się, dlaczego przedmioty ścisłe zawsze muszą być na początku i końcu lekcji. Doszedł do wniosku, że zrobiono tak po to, by uczniowie nie zwiewali z lekcji.

Chociaż fizykę można opuścić tak samo, jak plastykę. Tylko, że z tego drugiego raczej nie trzeba nadrabiać zaległości.

Zanim jednak niebiesko-włosy zdążył pogrążyć się w myślach na temat sensu istnienia, zadzwonił drugi dzwonek, przez co wszedł do klasy, w której miał teraz matematykę. Usiadł w swojej ławce obok okna i wypakował z plecaka swoje rzeczy.Chwilę później do klasy wszedł nauczyciel, który zaczął omawiać i tłumaczyć temat lekcji. Saihara skupiał się na lekcji. W końcu i tak każdy siedział sam, więc nie miał z kim porozmawiać. Niezbyt ładnym pismem zapisywał obliczenia w zeszycie, dopóki ktoś nie szturchnął go w plecy.

Shuichi odwrócił się ze zirytowanym wyrazem twarzy w stronę osoby, która doskonale wiedział, że za nim siedzi. Był to nikt inny, jak Kokichi Ouma we własnej osobie.

Żółtooki wiedział już, że albo fioletowo-włosy będzie chciał od niego uzyskać odpowiedzi do zadań, zrobić mu jakiś nieśmieszny żart, lub po prostu coś głupiego. W końcu to Kokichi - niczego dobrego nie można się po nim spodziewać.

- Czy mógłbyś się z łaski swojej przesunąć bardziej w stronę okna? Zasłaniasz mi tablicę. - Ouma powiedział to z ewidentną wyższością, uśmiechnięty od ucha do ucha.

Shuichi przesunął się, tak, jak poprosił chłopak siedzący za nim.

- Tak wystarczy?

- Tak, tak, chociaż najlepiej, żebyś w ogóle siedział pod ławką. - Kokichi powiedział to patrząc gdzieś w dal, na znak swojej wyższości, co irytowało już niebiesko-włosego.

- Skoro Ci zasłaniam, to po co siedzisz za mną? - zapytał Shuichi.

- Oczywiście, że po to, aby podziwiać Twoje jakże przepiękne plecy! - odpowiedział z entuzjazmem Kokichi. Saihara skrzywił się słysząc ten jakże dziwny komplement i zrobiło mu się trochę gorąco.

- Uhh, dzięki?.. Chyba...? - powiedział trochę speszony.

- Wszystko dla mojego Saihara'y-chan! - fioletowo-włosy wręcz wykrzyknął te słowa, na co nauczyciel skarcił ich i kazał im być cicho. Żółtooki zrobił tak, lecz Kokichi... cóż. Nie dawał za wygraną. Ciągle rysował coś palcem na plecach chłopaka siedzącego przed nim i rzucał w niego różnymi papierkami, najprawdopodobniej jakimiś śmieciami.

Po końcu lekcji Shuichi jak najszybciej opuścił klasę i podszedł do Maki i Kaito, gdy tylko ich zauważył.

Kokichi siedział za to pod drzewem na dziedzińcu. Wpatrywał się w zdeptaną przez uczniów trawę, chociaż uczniowie wokół niego byli zajęci rozmowami i spożywaniem swoich śniadań. Ouma za to nie jadł i nie zamierzał jeść. Nie przygotowywał sobie do szkoły śniadania od dobrych kilku miesięcy.

Zawsze ludzie którzy byli szczęśliwi byli także chudzi, ładni. Fioletowo-włosy także chciał być szczęśliwy. Stwierdził więc, że skoro nie jest, to musi być chudy. Ludzie zaczną go wtedy lubić. Gdy będzie chudy i ładny. Będzie wtedy kochany. Dostanie swoje szczęśliwe życie, jeśli taki będzie, więc postanowił się taki stać.Oczywiście nikt o tym nie wiedział, ani się nawet nie domyślał. W końcu kogo obchodziłoby życie jakiegoś wiecznie nieznośnego i chamskiego Kokichi'ego Ouma'y?

Był taki z wielu powodów. Jednym z nich było to, aby ludzie nie przejmowali się nim. Po to, by mógł w spokoju realizować swój plan na osiągnięcie szczęścia. W końcu gdyby był miły, ludzie zwracaliby na niego uwagę. Zaczęliby z nim rozmawiać, obserwowaliby go. Ktoś może by się nim nawet zaczął przejmować, a w końcu zauważyłby, do czego zmierzał chłopak. Fioletowo-włosy chciał tego uniknąć. Nikt nie mógł mu przeszkodzić w uzyskaniu jego szczęścia. Nawet kosztem jego relacji ze wszystkimi.

Drugim powodem było zaprzeczanie Kokichi'ego. Uważał, że nie potrzebuje żadnych przyjaciół. Skoro będzie chudy, to będzie szczęśliwy, a osoby ze szkoły nie są mu do tego szczęścia w jakikolwiek sposób potrzebne. To sobie przynajmniej wmawiał, bo w głębi duszy wiedział, że jest to najzwyklejsze w świecie kłamstwo. Nie zwracał na to jednak uwagi i nadal uważał inaczej, będąc jeszcze bardziej aroganckim dla swoich szkolnych rówieśników. Wmawiał sobie, że ludzie z jego szkoły są nudni. Choć były wyjątki.
Jednym z nich był Shuichi Saihara - dziwny emo dzieciak, który dla Ouma'y był inny. Inny niż ci wszyscy jakże przewidywalni ludzie, którzy próbują tylko wkupić się w łaski innych, by potem ich wykorzystać. Inny niż ci wszyscy, którzy biegną w tym bezsensownym wyścigu, nie zatrzymując się nawet, żeby zastanowić się, po co właściwie tak biegną. On był interesujący, ciekawy, warty uwagi. Dlatego postanowił siedzieć za nim na każdej lekcji, którą mają razem. Żeby mógł go lepiej widzieć, wciąż będąc niezauważonym. Próbował rozpoczynać z nim wielokrotnie rozmowę, ale jego arogancka bariera nie pozwoliła mu na to, a potem wyszło, jak wyszło.

Dlatego siedział teraz załamany pod drzewem. Przeklinał się w myślach za to, że choć raz nie może być miły. Że choć raz nie może zachowywać się tak, by ludzie nie odczuwali do niego odrazy. Jednak potem znów mówił, że przecież oni i tak nie są niczego warci, więc po co się tym przejmować?

A Shuichi szedł tylko w tym czasie z Kaito i Maki przez dziedziniec, rozmawiając przy tym i śmiejąc się z żartów Momota'y, które nawet nie były śmieszne.

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz