Zawsze Kończy Się Niepowodzeniem

1.3K 133 48
                                    

Kokichi nie zgodził się na żadne z próśb Shuichiego. Nie można powiedzieć, że dał porwać się emocją do tego stopnia, że skończył płacząc w ramionach Saihary. Był w rozsypce. Równie dobrze mógłby teraz znów przejeżdżać żyletką po skórze swojego nadgarstka przyzdabiając ją o nowe rany. Jednak Shuichi tutaj był a napewno nie pozwoliłby, żeby Kokichi krzywdził się szczególnie, kiedy ma realne szanse na powstrzymanie go. Kokichi po prostu wtulał się w tors Shuichiego nie mając przy tym żadnych zahamowań. Po prostu tego potrzebował. Shuichi w tym czasie przeczesywał jego włosy, mówiąc słowa, które najpewniej miały go pocieszyć. Jeden ani drugi nie wiedział dokładnie ile czasu na tym stracili. Jednak po czasie Shuichi musiał wrócić do siebie. Nie było w tym nic nadzwyczajnego.

Szedł zwyczajnym brukowanym chodnikiem prosto do własnego domu kopiąc po kolei każdy kamień jaku napotkał. Przygniatało go uczucie, które można nazwać poczuciem winy. Czuł się winny, że najpewniej zniszczył dzień Kokochiemu swoimi nieudolnymi próbami przekonania go do tego by zaczął leczyć swoją chorobę. Z drugiej, jednak strony nie mógł pozwolić by Kokichi po prostu pewnego dnia nigdy już się nie obudził. Mając wiedzę, że mógł go przed tym uratować. Mógł mieć tylko nadzieję, że kiedy Kokichi będzie gotowy przyjdzie do niego. Shuichi miał również inni pomysł, który byłby prawda okrutny z jego strony, jeżeli jednak Kokichi nie pozostawiłby mu wyboru zrobiłby to. Lecz na razie odrzucał opcję powiedzenia matce Kokichiego o problemie bez wiedzy i tym samego Kokichiego. Po czymś takim Kokichi napewno by go znienawidził a tego Saihara pod żadnym warunkiem nie chciał osiągnąć. Jeżeli jednak nie miałby wyjścia poświęciłby nawet swoją relacje z Kokichim, by nie dopuścić do jego śmierci.

Kokichi w tym czasie leżał na podłodze swojego pokoju patrząc w sufit. Zastanawiając się nad tym jaką decyzję powinien podjąć jeździł po skórze żyletką mając nadzieję, że pomoże mu to w szybszym myśleniu. Nie był na to gotowy, to było dla niego za szybko. Nie mógł podjąć decyzji. Nie teraz jeszcze nie. Nie chciał się leczyć nie chciał nikomu mówić o swojej teorii szczęścia za, którą pewnie zostałby wyśmiany, gdyby odważył się powiedzieć ją komukolwiek. Shuichi pewnie też, by go wyśmiał. W końcu nie i tak nie mógł do końca być pewnym co Saihara o nim myśli. Czy naprawdę się o niego martwił czy może jednak jest to tylko ślepa nadzieja Kokichiego i zwykłe kłamstwo. Prawdą było to, że Kokichi w życiu nie powiedziałby, że słowa Saihary były kłamstwem. Nie brzmiały one jak kłamstwo.







Następnego dnia Kokichi jak zawsze obudził się w swoim łóżku. Można powiedzieć, że było to nudne zaczynać dzień zawsze w ten sam sposób, lecz Kokichi nie zwracał na to nigdy zbytniej uwagi. W końcu miał ważniejsze rzeczy do zrobienia niż zastanawianie się nad tym. Nie do końca jeszcze otrząsnął się z emocji, które targały nim wczoraj. Do tego dochodził nadgarstek, który niemiłosiernie bolał kiedy tylko Kokichi próbował go tknąć. Może przesadził? Również nad tym Kokichi nie chciał się zastanawiać. Był zbyt zajęty pakowaniem książek do torby. Ponieważ wczoraj wieczorem tego nie zrobił. Z wiadomego powodu. Następnie po przygotowaniu się do szkoły, Kokichi próbował na wszelkie sposoby zatuszować poczucie głodu, kiedy wyrzucał śniadanie do śmietnika. Choć poczucie głodu nie odstapywało go ani na sekundę Kokichi starał się zawsze zająć czymś co mogło by spowodować, że przestał by myśleć tylko o tym jak głodny był. Najgorzej było to zrobić w czasie długich nudnych lekcji, albo kiedy widział jedzenie. Jedzenie zawsze było dobre, wyśmienite i przesmaczne, jednak Kokichi próbował odbierać je zawsze jako swojego największego wroga. Którego za razem kochało się jak i nienawidziło z całego serca. Kokichi stanął na wadze zastanawiając się czy, gdyby skala pokazała mu mniejszą liczbę stało by się coś dla niego dobrego jak i odwrotnie. Jakby to właśnie ona decydowała co w jego życiu się stanie. A Kokichi nie miał na to żadnego wpływu. Waga pokazała mniejszą liczbę. Tak jak liczył Kokichi. Jednak nie cieszył się z tego ani trochę. Był zły. Był zły, że nawet, jeżeli jego waga cały czas malała to wciąż sceny jak ta z wczorajszego dnia miały miejsce. Czy nie był wystarczająco dobry? Czy wciąż nie był wystarczająco chudy. Kokichi był załamany. Nie wiedział co zrobił źle. Możliwe, że nie był wystarczający. Możliwe, że nigdy nie będzie. Nigdy nie będzie szczęśliwy. Nie ważne gdzie nie ważne z kim. Nigdy. Mógłby poprostu zakończyć swoje życie. Skoro i tak nic nie ma sensu. A nie ważne co by zrobił i tak zawsze zakończy się to niepowodzeniem. Kokichi usiadł na wadze patrząc na swoje wciąż zbyt grube nogi. Jednak czy naprawdę mógłby to zrobić Shuichiemu?

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz