Dni Sklejają Się W Jedność

909 96 44
                                    

Shuichi jak zawsze chciał udać się z Kokichim do szkoły. Domyślał się jak bardzo musi być to trudne dla Kokichiego. Chciał go wesprzeć najlepiej jak potrafił. Jednak i tak nie mógł zrobić dużo. Shuichi będąc na miejscu Kokichiego najpewniej zabiłby się, lub kompletnie stracił jako kolwiek kontakt z ludźmi. Siedziałby by w pokoju nie wychodząc nawet z łóżka. Kokichi, jednak nadal chodził do szkoły, rozmawiał z ludźmi. Można powiedzieć, że zachowywał się zwyczajnie. Niektórzy powiedzieliby "normalnie". Nic dziwnego, że nikt tego nie zauważył. Kokichi był dobry w udawaniu. Udawaniu, że wszystko jest wspaniale. Kiedy był w szkole nikt, by nawet nie pomyślał. Jego zachowanie, co prawda dosyć nie miłe i dla według niektórych bardzo odrzucające. To nie było one podstawą do tego, by ktokolwiek zastanawiał się nad osobą Kokichiego. W końcu po co? Interesowanie się kimś bez żadnych korzyści, nie było opłacalne. Więc dlaczego Shuichi nadal tu był? Dlaczego zainteresował się Kokichim. Czy zrobił to dla Kokichiego? Czy to dlatego napisał dla niego list? Zależy jak, kto na to patrzy. Zrobił to głównie z własnej ciekawości. Shuichi, jednak nie miał już czasu na zastanawianie się nad tym. Te myśli nie były przyjamne, a jeżeli mógłby się ich pozbyć zrobiłby to z chęcią.

Saihara stanął przed domem Kokichiego jak zwykle. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Shuichi zobaczywszy, że Kokichi patrzy się na niego z okna, uśmiechnął się i pomachał. Chwilę później Kokichi uczynił to samo. Zastępując swój pusty wyraz twarzy uśmiechem. Zaraz po tym jak Kokichi zniknął z zasięgu wzroku Saihary, pojawił się znów tym razem w futrynie drzwi, gotowy do wyjścia. Następnie bez słowa ruszyli do szkoły. Patrząc na własne stopy przez większość drogi. Było to spowodowane nie tylko tym, że nie wiedzieli co mieli, by powiedzieć, ale też tym, że słońce było dzisiaj się do zniesienia. Był to głównie problem Kokichiego, ponieważ Shuichi raczej nie ruszał się nigdzie bez swojej czapki. Więc, kiedy przez chwilę spojrzał w stronę Kokichiego, postanowił oddać mu swoją czapkę. Kokichi był nieco zaskoczony, gdy czapka Shuichiego wylądowała na jego głowie, jednak następnie uśmiechnął się. Był to, w końcu miły gest ze strony Shuichiego.

Niedługo potem, doszli już do szkoły. Tak jak myślał Kokichi. Nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Gdy widział kolegów ze swojej klasy starając się do nich pomachać, oni pozostawali tacy sami i nie odmachali. Kokichi nie mógł być zawiedziony. W końcu tak było zawsze. Nie był ważny. Zamiast, jednak zagłębiać się w swoje przygnębiające myśli, Kokichi skupił się na nagłym dotyku, który spotkał jego rękę. Był to oczywiście Shuichi, który złapał Kokichiego za rękę, następnie uśmiechając się i wskazując drugą ręką w stronę klasy, w której mieli mieć zaraz lekcje. Kokichi również uśmiechnął się i poszedł razem z Shuichim na ich pierwszą lekcje. To nie było nic nowego. Lub, po prostu Kokichi nie potrafił zobaczyć różnic, które stały przed nim otworem, każdego dnia.

Następna lekcja i jeszcze kolejna. Nic nadzywyczajnego. Kokichi nawet nie liczył. Nie miało to dla niego znaczenia czy zwykłego sensu. Aż nie przyszedł czas na lunch. Kokichi wystrzelił z ławki starając wymyśleć się pierwszy lepszy plan ucieczki przed spożyciem jakiego kolwiek jedzenia. I tak będzie musiał zjeść kolacje. Samo śniadanie i kolacja miały masę kalori. Kokichi naprawdę nie potrzebował, więcej. Wrócił, więc myślami do jednego ze swoich pierwszych planów, jakim była ucieczka do toalety. Nie była to może jakaś bardzo wymyślna akcja, jednak dała, by ona Kokichiemu zaoszczędzić na czasie, by wymyśleć coś lepszego. Shuichi i tak, by się zorientował, jednak istniała bardzo mała szansa, by mógł jakoś wydostać go z toalety, gdyby się w niej zamknął. Nawet w głowie Kokichiego brzmiało to głupio. Jednak naprawdę nie miał nic lepszego, ani nic do stracenia. Dlatego wziął swoją torbę i szybko popędził do najbliższej toalety.

W połowie drogi jednak ktoś pociągnął go za torbę. No chyba nie. Kokichi modlił się by, by nie był to jakiś nauczyciel, któremu akurat przypomniało się, by upomnieć go, żeby nie biegał po korytarzu. Jeżeli to co robił Kokichi wogóle można nazwać bieganiem. Prośba Kokichiego została najwyraźniej wysłuchana, ponieważ osoba, która go zatrzymała, była Kaede. Jej wyraz twarzy gwałtowanie się zmienił, gdy tylko Kokichi się odwrócił. Kokichi naprawdę nie wiedział czego ona może chcieć od kogoś takiego jak Kokichi. Przecież nie byli raczej bliskimi przyjaciółmi. Jeżeli wogóle nimi byli.

- Cześć Kokichi! - Kaede najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć. Najpewniej zatrzymała go tylko, dlatego, że nie wiedziała go od tygodnia.

- Cześć Kaede... - Powiedział Kokichi odwracając wzrok. On chciał tylko zamknąć się w toalecie na resztę przerwy czy to naprawdę, aż tak wiele?

- Nie idziesz z nami na lunch? Dawno się nie wiedzieliśmy... Shuichi napewno już tam na Ciebie czeka znając jego. - Kaede była wyraźnie zakłopotana i Kokichi nie wiedział czy wogóle chciała z nim rozmawiać. Jednak to nie zmieniało faktu, że Kokichi naprawdę nie wiedział co odpowiedzieć.

- Ee um.... Tak jasne. - Po co on to powiedział!? Przecież mógł kłamać! Było by to raczej wiarygodne kłamstwo, więc dlaczego z tego nie skorzystał?

- To świetnie! - Powiedziała Kaede z naturalnym dla siebie tonem głosu. Następnie udali się w miejsce, gdzie zwykle jedli lunch. Atmosfera nadal była taka sama, albo przynajmniej Kokichi nie widział w niej różnicy. Kaito nadal rozmawiał o czymś tak, aby nawet stolik obok mógł to usłyszeć. Maki jak zwykle jadła nie wtrącając się zbytnio do rozmowy. Shuichi oczywiście rozmawiał z Kaito, jednak trzy tony ciszej. Nie Kokichi nie widział żadnej zmiany. Nawet nikt nie spojrzał w jego stronę. Zupełnie nic. Jakby wogóle nie istniał. W końcu nigdy nie był ważny.

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz