To Na Co Ma Się Wpływ

1.3K 125 37
                                    

Czy Kokichi mógłby to zrobić Shuichiemu? Osobie, która go kocha. Która mówiła mu, że mu na nim zależy. Która chciała pomóc..? Była to jedyna osoba do, której mógł się z pełną miłością przytulić. Kokichi uśmiechnął się myśląc o tym. O tych szczęśliwych chwilach, które przeżył. Z transu Kokichiego wyrwało, jednak pukanie do drzwi. Kokichi nie miał wątpliwości kto za nimi stał, bo było to dość oczywiste, jednak wciąż Kokichi czuł przyjemne uczucie. Czuł się komuś potrzebny. Podszedł, więc do drzwi z uśmiechem na twarzy, a następnie je otworzył. Stojący przed drzwiami Shuichi wyglądał na dosyć zmartwionego, chodź próbował to jak najbardziej zatuszować. W końcu w głowie Saihary rodziło się już milion mrocznych scenariuszy na to co mogło się stać Kokichiemu. Na szczęście Kokichi stał w jednym kawałku przed nim.

- Coś się stało Saihara Chan? - Kokichi również przybrał zmartwiony wyraz twarzy.

- Em... Nie, nie po prostu myślałem o tych wszystkich sprawdzianach, które będziemy musieli napisać, ale cieszę się, że już jesteś. - Ostatnie słowa Saihary utwierdziły Kokichiego w jego wcześniejszym przekonaniu.

- Ja również cieszę się, że przyszedłeś. - Po tej odpowiedzi oboje postanowili ruszyć w drogę do Hope's Peak Academi. Tak jak każdego szkolnego dnia. Powtarzająca się rutyna  której po mimo jej bolesnej powtarzalności nikt nie zaprzeczał i nic w niej nie zmieniał. Można powiedzieć, że nikt się nad tym nie zastanawiał. Jeszcze nie dawno dla Kokichiego dni były jeszcze bardziej rutynowe. Jednak teraz to się zmieniło. Za to również mógłby być wdzięczny Saiharze, który wyrwał go z otępiającej rutyny dnia codziennego. Uczyniając jego dzień ciekawszym, a przede wszystkim nie tak samotnym jak nie dawno jeszcze było. Chciaż poczucie nie zrozumienia nadal nękało Kokichiego. Nadal uważał, że Saihara nie rozumie go całkowicie i nie ma prawa wypowiadać się o jego problemach w jaki kolwiek radzący sposób.

Jednak Kokichi zdał sobie sprawę jeszcze z jednej rzeczy. Jeżeli tego nie powie, nie pokaże w jaki kolwiek sposób zakomunikuje co tak naprawdę chce powiedzieć. To nikt nigdy nie będzie mógł go zrozumieć. Ani Shuichi, Kaede, Kaito, Maki czy inni jego znajomi nie mają zdolności czytania w myślach, ani nic z rzeczy, które pozwoliłby zrozumieć Kokichiego bez jakiej kolwiek interakcji z nim.

Musiał się tylko przełamać. Gdyby to zrobił Saihara mógłby, by mu pomóc, gdyby tylko dał mu szanse. Gdyby tylko nie był tak uparty w tym, że nikt nie jest w stanie go zrozumieć nawet, gdyby to powiedział. Kokichi chciał się przełamać. Chciałby, ale nie potrafił. Nie potrafił zrobić nic co by go do tego przybliżyło. Jego wewnętrzne mechanizmy, które utworzyły się po miesiącach głodzenia się, nie odpuszczą. Jednak im dalej tym będzie tylko gorzej. Kokichi wiedział o tym. Po mimo tego, że nie chciał w to wierzyć nadal miał w sobie część, która jeszcze myślała trzeźwo. Jeżeli dalej będzie to ciągnął. Umrze. Uświadamiając to sobie Kokichi zatrzymał się dosłownie parę kroków do przejścia do miejsca, gdzie wyraźnie było widząc Hope's Peak. Stawiając się przed pytaniem czy chciałby umrzeć czy żyć. Odpowiedź powinna być oczywista. Tylko, że nie dla Kokichiego. Z stanu osłupienia wyrwał Kokichiego Shuichi, który machał Kokochiemu ręką przed głową. Kokichi szybko się otrząsnął nie chcąc robić sceny. Powiedział, że wszystko z nim w porządku, żeby Shuichi nie musiał się zbytnio zamartwiać. Shuichi oczywiście nie dał się oszukać tak oczywistym kłamstwem.

- Jeżeli coś Cię martwi zawsze możesz mi powiedzieć wiesz? - Kokichi tępo patrzył w chodnik przed sobą by wydać z siebie ciche westchnienie. Kokichi zdawał sobie sprawę, że tak było mógł mu powiedzieć, jednak nie sądził by chodnik przed szkołą, kiedy obaj spieszą się na lekcje jest dobrym pomysłem.

- Możemy o tym porozmawiać, ale później. - Można powiedzieć, że Shuichi odniósł małe zwycięstwo słysząc to.

- Kiedy będziesz gotowy powiedz mi. - Po tych słowach obaj weszli do Akademi. Kokichi postanowił opuścić myśli o tym, że mógłby umrzeć i w jakich okolicznościach. Nie zastanawiając się czy na nie zasługiwał czy nie.

Kokichi postanowił po prostu skupić się na lekcjach, by następnie napisać różne egzaminy z zadowalającym go wynikiem. By chciaż o to nie musiał się zamartwiać. Przerwy spędził za to na rozmowie ze swoimi przyjaciółmi. Chciaż w umyśle Kokichiego to słowo nadal brzmiało dosyć dziwnie szczególnie, że odnosił się do osób, które naprawdę żyły i mógł z nimi porozmawiać. Na to nie mógł narzekać wizja posiadania przyjaciół była zachwycająca a co dopiero faktyczne ich posiadanie. Oczywiście rozmawiał również ze swoim "chłopakiem" ?¿ Nazwanie kogokolwiek w taki sposób było napewno czymś nowym dla Kokichiego. Chciaż nie był to pierwszy dzień ich związku?¿ Jeśli tak można to nazwać. Kokichi nadal nie potrafił przywyknąć do tej formalności i czasem miał wrażanie, jakby to wszystko nie działo się naprawdę a była to tylko jego fikcja spragniona miłości tak bardzo, że tworzy realistyczne halucynacje do tego stopnia, że Kokichi byłby w stanie w to uwierzyć.

Po mimo czasem takiego poczucia Kokichiemu dobrze spędzało się czas z jego "Saiharą chan" Nawet jeśli byli w zatłoczonym budynku szkoły. To jednak nie był sam. A miał kogoś kogo mógł trzymać za rękę.



Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz