Krzak

2K 171 28
                                    

Kokichi jak każdego dnia obudził się, wiedząc, że musi niedługo stawić czoło problemom dnia codziennego. Gdy już miał w myślach zacząć narzekać jak bardzo nie chce mu się wstawać a co dopiero napisać czekające na niego kartkówki i sprawdziany, przypomniał sobie co przed snem sobie powiedział. Wtedy Kokichi wyskoczył z łóżka jak oparzony i zaczął wyciągać ubrania z szafy, następnie się przebierając. Potem wszedł do łazienki i zaczął wykonywać codzienne poranne czynności takie jak naprzykład układanie włosów. Kokichi musiał zrobić jeszcze jedną rzecz. Zważyć się. Kokichi sprawdził godzinę na telefonie 7.15 nie ma prawa, żeby nie zdąrzył być choć trochę przed czasem. Napewno da radę. Kokichi postawił jedną trzęsącą się nogę na czystej łazienkowej wadze. Potem zamknął oczy i postawił drugą. Poczuł jak jego ciało trzęsie się a w oczach zbierają się łzy chociaż nawet nie wiedział jeszcze ile dokładnie ważył. Otworzył jedno oko a potem drugie.
37.5kg. Kokichi upadł na ziemię uderzając kolanami o wagę przez co syknął z bólu. Skulił się w mały kłębek i zaczął szeptać coś w rodzaju.
- Nie.. No nie. - To prawda Kokichi już dawno stracił rachubę w tym ile ważył dokładnie. Chociaż miał licznik kalori w oczach nie przywiązywał aż takiej uwagi do tych liczb jednak jedno wiedział zawsze. Przytył. Wiedział, że gdy ostatnio stawał na wadze ważył mniej. Czy to przez to, że pozbyłem się tego za późno? A może to przez płyny? Kokichi próbował się domyślić, dlaczego tak się stało. W końcu to był piorytet, najważniejsza rzecz w jego życiu. Która ma go doprowadzić do wiecznego szczęścia. Kokichi stwierdził jednak, że to przez płyny. Co Ty zrobiłeś!? Poczucie winy i żalu go zalały. Może przez to Saihara nie będzie chciał się już z nim spotkać i porozmawiać. W końcu był tak gruby tak obrzydliwy. Tak odrzucający. Kokichi dotknął każdego miejsca które w jego mniemaniu posiadały niezliczone kilogramy czystego tłuszczu. Brzuch, uda, łydki, tyłek, nawet ramiona. Kokichi w tej chwili czuł się taki ciężki taki gruby taki niesmaczny, obrzydliwy i odrażający. Nie możesz niczego zrobić dobrze. Kokichi już miał popaść w jaszcze większe bagno smutku i rozpaczy. Miał się już posunąć do czynów karygodnych, jednakże w jego sytuacji napewno niezbędnych, według niego. Przeszkodził mu w tym jednak dźwięk jego telefonu. Kokichi doskonale wiedział co to znaczy. Kokichi doczłapał się do krańca zlewu gdzie leżał jego telefon. 7.30. Cholera. Okej to śniadanie mógł sobie podarować. Ten jeden nie ostatni raz. Kokichi wziął już wcześniej spakowaną torbę, ubrał buty i wybiegł z domu zamykając drzwi za sobą. Jego matka nie powinna zauważyć, że nie zjadł śniadania, zwykle zostawiał jakieś brudne  talerze już wcześniej tak na wszelki wypadek. Kokichi wybiegł z domu w pośpiechu jak każdego dnia innego dnia. Jak zwykle zimne powietrze dawało o sobie znać, ale Kokichi nie myślał teraz o tym, chciał jak najszybciej znaleźć się w Akademi szczytu nadzei. Kiedy nareszcie dobiegł miał dobiec do swojego celu. Kokichi gwałtownie się zatrzymał. Chowając się za sporym krzakiem przed Akademią. Saihara Shuichi szedł z Kaede Akamatsu do szkoły dosłownie parę metrów przed nim. Najpewniej szli od strony centrum miasta, dlatego Kokichi widzi ich dopiero teraz. Jedna cześć Kokichiego chciała właśnie krzyknąć do Saihary, wielkie radosne część! Druga część Kokichiego chciała poczekać aż Saihara wraz z Kaede wejdą do szkoły  a ten wejdzie dopiero po nich tak żeby go nie widzieli. Za to trzecia część Kokichiego chciała się rozpłakać i zawinąć się z powrotem do domu. Oczywiście trzecia opcja była odrazu przez Kokichiego odrzucona nie będzie znowu uciekał jak jakiś tchórz. Nie znowu nie tym razem. Jednak podejście do niego jakby nigdy nic się nie stało również nie było dobrą opcją. Nie wiedział jak dokładnie działał Saihara nie wiedział czy obraził się jak pięciolatek czy czuł się winien całemu zdarzeniu a może poprostu olał to decydując się, że nie było to warte jego zachodu. Kokichi nie wiedział a to było najgorsze uczucie. Niewiedza. Niewiedza była dla niego gorsza niż znanie najgorszej, bolesnej prawdy. Dlatego Kokichi stał tak dopóki obok niego nie przebiegła znana mu już wcześniej sylwetka. Kaito Momota właśnie przebiegł obok niego radośnie machając ręką do Saihary. Ostateczny detektyw oczywiście od razu jak się odwrócił uśmiechnął się i odmachał a w jego ślady poszła Kaede. Potem jednak stało się najgorsze. Kaede która była miła lub poprostu taka się wydawała dla wszystkich zauważyła go i pomachała. Ku jemu zdziwieniu Shuichi i Kaito również tak uczynili. Chociaż w sumie co mieli zrobić? Pewnie było im poprostu głupio. Kokichi nie mając za bardzo innego wyjścia podszedł do grupki ludzi. I szedł z nimi aż nie przekroczył progu Hope's Peak Academi. Cały czas mając głowę nisko uniesioną i próbował wogóle się nie odzywać. W końcu miał być miły, więc próbuje jak może.

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz