Nie Rozumiem! Nie Potrafię Zrozumieć!

1.7K 150 64
                                    

Pojedyńcze promienie słońca które przedostawały się przez zasłonę Kokichiego dały znać, że nowy dzień właśnie się zaczął. Kokichi otworzył oczy następnie wstając. Kolejny dzień głodówki. Chociaż jego żołądek błagał o jedzenie, Kokichi starał się to ignorować. Nie mógł jeść. Nie chciał by Saihara go zostawił. I tak musiał już tak dużo zrobić dla niego. W końcu wyzbył się własnego jedzenia dla niego. Nikt wcześniej tak bardzo się nim nie intesował. I chociaż było mu to tak bardzo nie na rękę. Podobało mu się być dla kogoś chociaż istotny i zauważalny. By chociaż pomachać, gdy zobaczy się go biegnącego do szkoły. Wykonując wszystkie rutynowe czynności w tym przygotowanie sobie lunchu, by Shuichi nie musiał mu oddawać swojego. Kokichi myślał o Saiharze i o tym, dlaczego był dla niego taki miły. Jednak nadal nie znalazł odpowiedzi, która by go usadysfakcjonowała. Po prostu stanął na wagę jak miał codziennie w zwyczaju i czekał co mu pokaże. Ku jemu zaskoczeniu mimo tego, że wczoraj zjadł jedzenie od Saihary to nie przytył a wręcz schudł. Kokichi uśmiechął się i przyznał w myślach, że ćwiczenia, które postanowił wczoraj wykonać się opłaciły. Jednak teraz czekało go najgorsze. Musiał spojrzeć w lustro. Po mimo jak w powszechnej wiedzy byłoby bezsensowne wykonanie teraz tego ruchu. Kokichi wciąż miał nadzieję. Nadzieję, że kiedy raz spojrzy w lustro będzie wyglądał przyzwoicie. Nawet nie ładnie. Poprostu by można było to przełknąć. Jednak nigdy tak nie było. Więc spojrzał w lustro wiedząc już co najpewniej w nim zobaczy. Postać w lustrze była ohydna, obrzydliwa, tłuszcz wylewał się dosłownie z każdej części ciała. Była gruba i odpychająca, niesmaczna. Kokichi nie mógł na to patrzeć. Parę łez, które spłynęły po twarzy Kokichiego zamieniły się w kilkanaście. Nie dziwił się, że ludzie z jego klasy nie chcieli utrzymywać z nim kontaktu w końcu co pomyśleli by ludzie na ulicy, gdyby obok nich szedł ktoś taki jak on? Narobili by sobie tylko wstydu przez niego. Po tym jak Kokichi starał się uspokoić brudząc talerz, który miał imitować zjedzone przez niego pełno wartościowe śniadanie.

Kiedy Shuichi przygotowywał się do szkoły pomyślał, że skoro czasami spędzał drogę do szkoły z Kaede to czemu nie mógł by raz czy dwa pójść z Kokichim? Wydawał to się dobry pomysł przez to, że chodzenie razem do szkoły też jest dobrym pomysłem na spędzenie chociaż krótkiego czasu, choćby w biegnąc do szkoły kiedy jest się już spóźnionym na pierwszą lekcje. Co prawda nie powiadomił o tym Kokichiego, ale Kaito też czasem wpadał do niego bez zapowiedzi. I nie było w tym nic złego prawda? Sprawdził, że ma jeszcze czas, żeby spokojnie dojść do domu Kokichiego. A sądząc, że Kokichi zawsze przychodzi do szkoły na ostatnią chwilę. Może to pomoże mu uniknąć spóźnień? Shuichi znowu skarcił się za te myśli. W końcu bagatelizowanie powodów czemu ktoś się spóźnia nie jest w porządku. Nawet jeśli jest to teoretycznie błachostka.

Gdy Saihara szedł do domu Kokichiego. Trzy razy już zawracał. Twierdząc, że może jednak to niegrzecznie z jego strony tak rano kogoś nachodzić. Jednak potem znów wracał do drogi do domu Kokichiego. Kokichi również był jego przyjacielem i zasługiwał na to by chociaż raz nie musiał iść do szkoły sam. Gdy Shuichi stanął przed domem Kokichiego zastanowił się czy powinien zapukać czy może jednak poczekać. Sprawdził godzinę, która zwiastowała to, że jeśli nie wyjdą teraz to najpewniej spóźnią się na pierwszą lekcje. Chociaż Shuichiego bardziej w tej chwili obchodziła kostka brukowa na chodniku niż fakt tego, że się spóźni. Stał przed drzwiami Kokichiego poprostu czekając aż wyjdzie. Opcja, że już wyszedł nie była możliwa, ponieważ w drodze do jego domu powinien na niego trafić. A tak nie się nie stało. Co oznaczało, że musiał być jeszcze w domu. Gdy Shuichi miał już zebrać w sobie siłę aby zapukać. Drzwi owtworzyły się prawie miażdżąc Saihare. Za drzwi, które przed chwilą się otworzyły wyszedł nie kto inny jak sam Kokichi grzebiąc w swojej torbie, najpewniej szukając kluczy. Kiedy Kokichi znalazł klucz i wypowiedział głośnie "w końcu". Spostrzegł się, że nie jest sam. Przez co jego twarz zalał rumieniec przez to jak najpewniej bez wstydnie zachowywał się przed Siaharą.

- Em.. Cześć..? - Powiedział Saiahara, który nie spodziewał się tak nagłego spotkania.

- Cześć Saihara Chan! Czyżbyś zgubił się w drodze do szkoły i chciał prosić mnie o pomoc? - Zapytał swoim zwykłym kpiącym tonem Kokichi.

- Um... Nie. Właściwie to tutaj specjalnie, bo pomyślałem, że cóż... Może moglibyśmy razem iść do szkoły? - W tej chwili Kokichiego znowu zatkało. Nie był przyzwyczajony do tego typu zachowań. Nawet jego dawni "przyjaciele" nie proponowali mu czegoś takiego.

Jasne! W końcu czego miałbym nie robić dla mojej ukochanej Saihary Chan. - Mówiąc to Kokichi zamknął drzwi do domu. Następnie razem z Saiharą udali się do Hope's Peak Academi.

- Kokichi również pomyślałem, że może. Gdybyś oczywiście chciał. To może.... Em chciałbyś pójść do mnie do domu. Spotkać się czy coś? Co prawda nie umiem piec takich świetnych babeczek jak ty, ale moglibyśmy pograć w gry lub naprzykład um.. Zaśpiewać karaoke lub możemy... - Dalej Kokichi już nie słuchał. Shuichi chciał zaprosić go na kolejne spotkanie. Nie dość, że idzie z nim do szkoły, będzie musiał go znosić przez większość lekcji i przerw. To jeszcze chce go widzieć po niej. Czy on jest masochistą czy co? Przecież spędzanie czasu z nim jest czystym cierpieniem samym w sobie. Więc dlaczego? Dlaczego jest dla niego taki miły? To nadal nie ma sensu. To bezsens w czystej postaci. Kokichi jednak nie mógł teraz pogrążyć się w myślach. W końcu nie słuchanie to oznaka braku szacunku do drugiej osoby. Patrząc też na to, że nikogo oprócz nich tu nie ma.

- .... To w ten piątek może być? Ponieważ na początku rozważałem zaprosić Cię w środę. Ale cóż mamy w czwartek sprawdzian i ja... Nie chciałbym Ci zawracać w tedy głowy i- Saihara nie zdążył dokończyć swojego monologu, ponieważ został odcięty przez Kokichiego.

- Tak piątek będzie idealny. Bardzo chętnie przyjdę. Tylko podaj mi swój adres a przyjdę. W końcu czemu nie miałbym przyjść do domu mojej ukochanej! - Kokichi oczywiście przystał na propozycje Saihary w końcu sam bardzo chciał przyjść. Chociaż nie rozumiał. I nadal uważał zachowanie Saihary za nie poważne. To może tak właśnie robią przyjaciele?

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz