Znacie mnie pewnie jako Trombę, członka ekipy, który swoim śmiechem może zagłuszyć nawet ryk lwa, ten co jest trochę pipką, ale nie chcę tego pokazać, kocha węże, a dziary to jego odwieczne uzależnienie. Teraz jednak się trochę zmieniło... nawet bardzo.
Od kilku miesięcy jestem wrakiem człowieka. Straciłem wszystko co mogłem stracić, albo jeszcze więcej. Przyjaciół, rodzinę, pracę, szczęście. Wszystko zaczęło się od choroby babci i jej śmierci. Byłem przygnębiony, bolała mnie strata członka rodziny. Wyżywałem się na innych mimo, że nie powinienem. Później były problemy z ekipą. Pokłóciłem się z Karolem co skutkowało złą atmosferą w domu. Poszło o mnie. Wiecznie narzekałem, utrudniałem im robienie filmów, ciągle chodziłem zły. Karol powiedział co sądzi i jako, że moje ego ucierpiało wyprowadziłem się z domu. Kiedy chłopak podjął próbę zgody, popadłem w alkohol. Codziennie wódka lała się litrami. W końcu wszyscy odpuścili. Przestałem robić filmy, a widzów okłamałem mówiąc, że wyjeżdżam na wyjazd. Teraz wszyscy sądzą, że odszedłem z ekipy, co jest w sumie prawdą. Może nie formalnie, ale nie mam już z nimi kontaktu, nie chce mieć. Zdałem sobie sprawę jak bardzo spierdoliłem, ale niestety po fakcie. Teraz siedzę w swojej kawalerce i zastanawiam się czemu jestem takim kretynem.
Dosyć tego
Wstałem z kanapy i powolnym krokiem przedostałem się do przedpokoju. Spojrzałem w lustro w myślach się wyzywając. Ubrałem buty oraz bluzę i wyszedłem z domu. Postanowiłem zrobić jakieś zakupy, bo zawartość mojej lodówki wynosiła zero. Przeszedłem się do pobliskiego marketu i do koszyka zacząłem pakować produkty. Nie zauważając ludzi wokół mnie skręciłem tym samym uderzając w jakąś osobę.
-Przepraszam -powiedziałem ponuro pomagając pozbierać zakupy, które z powodu uderzenia upadły na ziemię.
-Nie szkodzi -usłyszałem kobiecy głos, więc podniosłem wzrok. Przede mną stała wydziarana blondynka uśmiechając się do mnie.
Ładna dziewczyna
-Jeszcze raz przepraszam -uśmiechnąłem się lekko i wyminąłem nieznaną mi blondynkę. Zaraz po tym incydencie zrobiłem wszystkie zakupy i wróciłem do domu. Nie mając nic ciekawego do roboty włączyłem telewizor i zajadając się chipsami, który dzisiaj zakupiłem oglądałem jakieś badziewne seriale. Nagle po mojej kawalerce rozniósł się dźwięk dzwonka, więc wstałem i podążyłam do drzwi. Otworzyłem je i jak się okazało przed drzwiami stała ta sama blondynka, na którą wpadłem w markecie.
Skąd ona zna mój adres?
-Tak szybko poszedłeś, że nie zdążyłam Ci powiedzieć o twoim dowodzie, który wypadł Ci z kieszeni -powiedziała i podała mi owy dowód.
Kurczaki
-Dziękuję bardzo, uratowałaś mi skórę -przyznałem.
-Nie ma za co -uśmiechnęła się -No nic, dobranoc! -dodała i skierowała się w kierunku schodów.
Zamknąłem drzwi i głośno westchnąłem. Wróciłem do poprzedniej czynności rzucając dowód gdzieś dalej. Moje oglądanie znów przerwał mi telefon od mojej mamy. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i dałem na głośnik.
-Cześć, Mateusz, co tam u ciebie? -zapytała.
-Dobrze, niedawno wróciłem z zakupów -odpowiedziałem bez emocji.
-Nie odzywasz się, myślałam, że coś się dzieje.
-Mam ostatnio dużo roboty i tyle. Mamy wiele projektów do zrealizowania -odparłem.
Tak, moja mama dalej myśli, że jestem w ekipie, a jeśli chodzi o mieszkanie to wcisnąłem bajeczkę, że postanowiliśmy wszyscy pójść na swoje, a przynajmniej ja.
-Rozumiem, nie przeszkadzam Ci już, odwiedź nas kiedyś -powiedziała i zakończyła rozmowę.
Powiedziałbym moim rodzicom całą prawdę, ale zawiodę ich, a tego nie chcę. Żyją w błędnym przekonaniu o tym, że ich syn rozwija się, pracuję, że po prostu jest dobrym i szczęśliwym człowiekiem, ale taki nie jestem. Rzadko kiedy już się szczerze uśmiecham, nie mówiąc o moich wybuchach śmiechu. Najgorsze jest fakt, że chcę to wszystko naprawić, ale straciłem szansę na to.
Zaraz po rozmowie z mamą, z jeszcze gorszym, humorem postanowiłem pójść po biegać. W ostatnim czasie dużo schudłem, ze względu na moją niechęć do niczego, nawet do jedzenia. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy i przebrany w strój sportowy wyszedłem z domu.
Bieganie stało się dla mnie czasem przemyśleń. Dodałbym, że postanowień, ale to nie w moim przypadku. Zawsze kiedy wyruszałem w drogę przypominały mi się wszystkie spędzone chwile z ekipą. Chwile, w których miałem wszystko i na nic nie narzekałem, byłem szczęśliwi. Teraz oni się rozwijają, tworzą naprawdę wielkie przedsiębiorstwo i znając pracoholizm Karola to jeszcze nie koniec. A ja? Mój ostatni sukces to odkręcenie słoika, z którym się męczyłem dobre pół godziny.
Po przebiegnięciu 10 km, postanowiłem wrócić. Zmęczony wszedłem do domu od razu kierując się pod prysznic. Letnia woda spływała na moje ciało tym samym rozluźniając mięśnie, które niedawno ciężko pracowały. W czystych bokserkach wyszedłem z łazienki i widząc na zegarku dobijającą godzinę 23 skierowałem się do swojego łóżka.
Myślicie, że już o Was zapomniałam? Niespodzianka! Póki co rozdziały będą codziennie, ponieważ mam je na zapas, lecz co dalej to nie wiem, ale postaram się przytrzymać te "daily". Mam nadzieję, że spodobał Wam się pierwszy rozdział.
-pozderki!
CZYTASZ
Puzon, mamy problem/Tromba
FanfictionBłędy przynoszą ból, cierpienie i nienawiść. Przynoszą wszystko co najgorsze i wszystko co jeszcze nieodkryte. Błędy niosą koniec. Definitywny, nieodwracalny koniec, który dla tak wielu jest nie do udźwignięcia. Do takiego stopnia, że kiedy stają pr...