42. Szkła kontaktowe.

305 17 15
                                    

Aleksy

Po powrocie ze Szczytna, miałem tylko jeden weekend wolny, żeby nacieszyć się rodziną. Od razu od poniedziałku, poszedłem do pracy, dlatego tamten weekend próbowałem wycisnąć, jak cytrynę. Stęskniona Lilcia, ciągle siedziała mi na kolanach, a mały urwis Oli, na barana. Cały czas rozmawialiśmy, o moich studiach, pracy i komunii naszego aniołka. Już dawno zapowiedziałem, że będę chciał kupić Lili rower, bo zaraz wyrośnie z tego po Liwce. Do komunii został trochę ponad miesiąc, więc muszę zacząć go szukać.

Korzystając z okazji, że mam pierwszy dzień wolny, zacząłem jeździć po sklepach, w poszukiwaniu rowera, ale sezon na prezenty komunijne już dawno się rozpoczął i nie ma już za ciekawego wyboru. Dopiero w którymś sklepie z kolei, znalazłem w końcu taki, który spełnia moje oczekiwania. Mój wybór padł na piękną dameczkę, w miętowym kolorze, z uroczym białym koszykiem i białymi kołami. Idealny dla naszego aniołka.

Kiedy chciałem za niego zapłacić, okazało się, że sprzedawca ma uszkodzony terminal i podpowiedział mi, że niedaleko jest bankomat. Kazałem mu odłożyć mu ten rower i szybko udałem się na drugą stronę ulicy, by wyciągnąć pieniądze z konta. Pech chciał, że bankomat wciągnął mi kartę i za cholerę nie chce oddać. Wyskoczył komunikat, że mam wezwać pomoc. Najpierw zadzwoniłem do banku, żeby zastrzec kartę, bo nie będę stał i czekał, aż ktoś łaskawie się pojawi, a potem zapytałem gdzie jest najbliższa palcówka bankowa.

Wróciłem się do sklepu, żeby przedstawić sytuację sprzedawcy i prosić go, by jeszcze przetrzymał rower na zapleczu, a sam wsiadłem w auto i podjechałem pod bank.

Nie tylko podjąłem pieniądze i to o wiele większą kwotę, niż potrzebuję na ten rower, bo muszę czymś płacić bez karty i kazałem wyrobić nową, która ma przyjść za dwa tygodnie. Zdenerwowany na pech, jaki mi się dziś przytrafił, szybko udaję się do auta, żeby nie zmoknąć. Już miałem ruszać spod placówki banku, jak nagle drzwi od strony pasażera się otworzyły i do środka mojej czarnej mazdy 3, wsiada dziewczyna, z burzą ciemnych loków.

  - Boże... co okropny dzień... - wzdycha ciężko wstrząsając mokrą parasolką na zewnątrz. - ...jak dobrze, że po mnie przyjechałeś. Najpierw... - zakręcona nieznajoma opowiada mi swój, rzeczywiście fatalny dzień, a ja uśmiecham się szeroko patrząc na nią i cierpliwie czekam, aż skończy i się zorientuje, że się chyba pomyliła. - ...i na koniec przez to wszystko miałabym manko, gdyby nie uczciwość pewnego starszego pana. Dlatego zanim zawieziesz nas do domu, podjedź proszę do jakiegoś monopolowego. Marzę, o długiej kąpieli i lampce czerownego wina... no dobra... o całej butelce. - wzdycha.

Już miałem się odezwać, jak do jej okna zapukał jakiś roześmiany facet. Brunetka odwróciła gwałtownie głowę w jego stornę, wprawiając w ruch swoje ciemne, długie sprężynki i zamarła, a on aż się pochylił ze śmiechu trzymając się za brzuch.

  - Błagam, nie... - zajęczała ze strachem, jakby utknęła w tym aucie z jakimś psychopatą. W kóncu nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem.

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, z przerażeniem wypisanym na prześlicznej buzi, a ja... zacząłem tonąć w jej oczach, o kolorze wodnego oczka, otoczonego długimi i gęstymi rzęsami. Ten widok zrobił na mnie takie wrażenie, że aż żałuję, że zostałem cudem uratowany przed utonięciem, bo brunetka, jak szybko na mnie spojrzała, tak szybko, ukryła zawstydzoną twarz w dłoniach.

  - Jedna butelka wina, to będzie zdecydowanie za mało. - szepnęła do siebie, jeszcze bardziej mnie tym rozbawiając. Znów na mnie spojrzała wystraszonym wzrokiem, ale tym razem towarzyszy mu delikatny uśmiech. - Ja... bardzo pana przepraszam. Pomyliłam auta. Mój przyjaciel, też ma czarne auto i... - nagle drzwi od jej strony się otwierzyły.
  - Pan wybaczy... - szatyn wkłada głowę i chywta dziewczynę za rękę. - ...ale ta niegroźna wariatka, nie zna się na markach. Dla niej samochody są tylko... kolorowe... - zaśmiałem się. - ...i zdecydowanie za dużo do siebie gada.
  - Nic nie szkodzi. - uśmiechnąłem się do niej, co poskutkowało jeszcze większym, słodkim rumieńcem na jej ślicznej buzi.
  - Jeszcze raz, bardzo przepraszam. - uśmiechnęła się nerwowo i z pomocą mężczyzny wysiadła z mojego auta.

Ich Życie: 1# AleksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz