57. Przecież obiecałam.

300 16 4
                                    

Ho.. ho.. ho.. po raz drugi ❤

Elena

Wyszłam do łazienki nie tylko za potrzebą. Muszę trochę ochłonąć. No nie mogę uwierzyć, że mój brunet nie dał mi wyjścia i zmusił mnie do rozmowy z ojcem. A to nie koniec niespodzianek...

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wygładziłam moją bokserkę i poprawiłam swetrowy kardigan, choć tego nie potrzebuje i pospiesznie wyszłam z łazienki biorąc głębszy wdech. Nie chcę, by ojciec sprawdzał Alka i go oceniał. Nie ma do tego prawa. Nie zna go i nie wie, jak bardzo jestem z nim szczęśliwa. Już z daleka widzę, jak cała trójka ma świetne humory. Mój chłopak potrafi odnaleźć się w każdym otoczeniu, tylko ja mam problem by rozmawiać z własnym ojcem.

  - Już jestem. - odparłam siadając na swoim miejscu.
  - To dobrze, bo właśnie rozmawiamy... - Alek położył rękę na moim kolanie i serdecznie się uśmiechnął, ale w jego oczach pojawił się lekki strach. - ...o rodzinnym obiedzie, na który zaprosiłem twojego tatę i panią Tamarę. - aż się spięłam.
  - C..co?
  - Twój tata powinien poznać mnie lepiej. Nasi rodzice też powinni się poznać.
  - Ale ja mam sesję, muszę się uczyć i... - przerywa mi.
  - Już o tym rozmawialiśmy i oczywiście zorganizuję z rodzicami ten obiad po twojej sesji. - patrzę się na niego z niedowierzaniem, a on znowu wraca do rozmowy, z moim tatą.

Na szczęście to spotkanie nie trwa długo i zaczynamy się zbierać. Jak bardzo chętnie wyściskałam się z Tamarą, tak nie wiedziałam, jak pożegnać się z własnym ojcem. Stanęłam przed nim i zanim zebrałam w sobie chęć i odwagę, on zrobił to za mnie. Podszedł jeszcze bliżej i mocno mnie przytulił.

  - Cieszę się, że mogliśmy się spotkać. Że jesteś cała i zdrowa oraz szczęśliwa. Bardzo za tobą tęsknię. - przytaknęłam wzruszona.

Dopiero teraz, gdy mnie przytulił, poczułam jak bardzo za nim tęskniłam. Nie za ojcem, którym był przez ostatnie lata, tylko tym sprzed choroby mamy. Mimo to, nadal się boję mu zaufać. Nie chcę się znowu rozczarować.

Aleksy

Pierwszy raz widzę moją małą w takim stanie. Odkąd wsiadła do auta, nie odezwała się ani jednym słowem. Patrzy się smutnym wzrokiem na przemijający obraz za oknem. Boję się odezwać, bo nie wiem na czym stoję. Czy jest zła, zawiedziona, że w sumie ją zmusiłem do porozmawiania z ojcem, a może to nie moim podejściem się tak przejmuje, tylko tym spotkaniem? Mam taką nadzieję.

Musimy to sobie wyjaśnić i lepiej zrobić to, zanim dojedziemy do Łodzi, bo znowu może zacząć mnie unikać. Nie mogę jej na to pozwolić.

  - Maleńka... proszę cię. Odezwij się coś.
  - Uwierz mi, nie chcesz, żebym się odezwała. - burknęła stawiając wszystkie moje włoski na baczność ze strachu.

Zjechałem z trasy i skręciłem w jakąś leśną drogę. Gdy zatrzymałem auto, wyłączyłem silnik i po odpięciu pasów, odwróciłem się w jej stronę. Uporczywie się w nią wpatruję, bo ona nie reaguje na nic.

Aż tak bardzo mam przejebane?

  - Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale kiedyś mi za to podziękujesz. To twoja jedyna rodzina, która martwiła się o ciebie. Naprawdę chcesz być sama?
  - Nie jestem. Mam ciebie. - uśmiechnąłem się w duchu.
  - Ależ oczywiście, skarbie, że masz i już zawsze będziesz miała, ale to twój tata. - tłumaczę łagodnie. - Chce być obecny w twoim życiu.
  - Zrozum, że trochę za późno na takie chęci. - spojrzała na swoje dłonie, które trzyma na kolanach. - Powinien być przy mnie, kiedy mama chorowała, kiedy później trafiła do szpitala i ja... byłam sama. - zakryła twarz w dłonie i wybuchnęłam płaczem, który ścisnął mi serce. Pierwszy raz widzę jej łzy.
  - Elenko... - położyłem dłoń na jej udzie, ale ona nadal płacze.
  - Nie miałam dziadków lub innej rodziny, żebym mogła prosić ich o pomoc, bo rodzice pochodzili z domu dziecka. Musiałam udawać przed sąsiadami, że nie mieszkam sama, żebym nie trafiła do pogotowia opiekuńczego. Przez miesiąc jadłam tylko trzy kanapki dziennie z pasztetem i zupkę chińską, bo tylko na to było mnie stać. - zacisnąłem szczękę. - Owszem, tata przesyłał pieniądze, ale tylko na życie. To ja przeznaczałam je na leki dla mamy, bo jemu nie zależało. Przyjechał dopiero, kiedy mama wyszła ze szpitala i to też tylko dlatego, by od nas odejść. Tego dnia kończyłam czternaście lat. Dał mi dwieście złotych i kazał iść coś sobie kupić, a wtedy jak ten tchórz spakował się i powiedział, że odchodzi. Gdy wróciłam do domu, z pieniędzmi w ręku, bo wiedząc o naszej sytuacji, nie mogłam ich tak po prostu wydać, zastałam mamę w rozpaczy.

Ich Życie: 1# AleksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz