Rozdział 50

477 36 2
                                    

Warszawa, Polska

17 lipca 2011r., godz. 11:00

Cornelia nerwowo nabiera powietrza, kiedy kolejny raz ugotowana marchewka ześlizguje jej się spod ostrego noża. Para zakochańców właśnie przygotowują obiad razem z Lindą, która przyszła do mieszkania rodziców, aby przywitać swojego brata oraz jego wybrankę.

Wczorajszy dzień spędzili dość zwyczajne. Oglądanie telewizji przerywane subtelnymi rozmowami to coś, za czym na pewno tęsknił wiecznie zapracowany Xawery.

— Dobry z ciebie kucharz — ciemnowłosa komentuje zdolności swojego partnera, kiedy widzi, jak sprawnie operuje każdym przyrządem. — Zastanawia mnie więc, dlaczego ciągle chodzisz po restauracjach, zamiast sam coś przyrządzić — dodaje, siekając warzywa w odpowiedni sposób.

— Najlepiej iść na łatwiznę. Musiałabym go nie znać! — dogryza rozbawiona Linda, wystawiając język w stronę brata. Ten zaś teatralnie wzdycha i udaje urażonego.

— Nie jestem tak leniwy, jak ty, droga siostro — zaczyna z przeszywającym spojrzeniem i powagą wymalowaną na twarzy. To jego standardowa mimika. Harris przechodzi przez myśl dzień, w którym nawet zastanawiała się, czy nie robi czegoś nie tak, że Xawery ciągle jest tak poważny. Teraz już doskonale wie, że to jego specyfika. — U wujka na wsi, w Hiszpanii, powiedziałaś, że masz daleko do przejścia i dosiadłaś krowę, żeby nie iść na pieszo! Pamiętasz? — wspomina ze śmiechem.

— Oj drogi braciszku, pożałujesz wspominania tego wydarzenia! — grozi, wskazując palcem na mężczyznę, po czym niespodziewanie wymierza mu kulkę w brzuch z ugniecionego kawałka ciasta.

— Marnujesz jedzenie! — krzyczy zaalarmowany, podnosząc pospiesznie „amunicję", której użyła Linda. Jego zachowanie wprawia obie kobiety w potężny śmiech, z którego ciężko jest się wydostać. Umysł wcale nie chce się uspokoić, więc tego nie robi, pozwalając sobie na odrobinę rozluźnienia.

— Jaki ekolog się znalazł — dogryza ponownie siostra, łapiąc się teatralnie za serce.

— Jaki ekolog? — prycha oburzony mężczyzna, nie rozumiejąc toku myślenia Lindy. — Co ma wspólnego podnoszenie jedzenia z podłogi z ekologią? — Kręci głową w niedowierzaniu z inteligencji kobiety, a może bardziej jej braku?

— Mało jeszcze wiesz o życiu — zauważa zabawnie z głośnym, udawanym westchnięciem.

— To ty, moja droga siostrzyczko, mało wiesz o życiu — poprawia ją Xawery, który gestykuluje zawzięcie, starając się udowodnić swoją rację.

— Pokroiłam, co dalej? — Ich dziecinne spory przerywa delikatny głos Cornelii, która stoi przy blacie, zastanawiając się, co powinna następne zrobić. Harris nie ma nic do przekomarzań rodzeństwa, ale obiad sam się nie wyczaruje. Oboje odchrząkują znacząco, sugerując pojednanie i koniec walk słownych (jak i tych fizycznych). Linda podchodzi do zagubionej kobiety i kierują jej kolejnymi krokami.

Obiad zostaje gotowy przed godziną czternastą, co jest naprawdę długim czasem przygotowania. Ale co się dziwić, kiedy na załodze są TACY kucharze. Kiedy każdy zanosi odpowiednie, pełne naczynia jedzenia do salonu, kładąc je na stół, po mieszkaniu roznosi się dźwięk wkładania klucza w zamek. Cornelia czuje jak żołądek jej się ściska, a do gardła podchodzi jej wczorajszy posiłek. Towarzystwo rodziców Xawery i Lindy wprawia ją w ogromny stres oraz zakłopotanie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie pasuje do ich rodziny, dlatego poczucie odstawania jest bardzo silne.

— Jednak udało wam się wyrwać z pracy — zauważa bystrze mężczyzna, przyglądając się swoimi krewnym.

— Nie na długo, bo jest naprawdę dużo roboty — odpowiada ojciec, wchodząc do salonu. Na jego czole można dostrzec maleńką strużkę potu, lecz w błyskawicznym tempie ją ściera, pozbywając się jakichkolwiek oznak słonej cieczy na skórze. Bierze głęboki wdech, czując przyjemny chłód wydobywający się z wentylatorów klimatyzacji. — Apetyczne zapachy — komentuje, przyglądając się zastawie na stole. Zajmuje swoje standardowe miejsce i rozsiada się wygodnie na krześle, korzystając z oparcia. Jego żona przysiada się obok swojego partnera i patrzy na niego subtelnie. W jej oczach można dostrzec zauroczenie, miłość, która ogarnia jej umysł oraz każdą cząstkę jej organizmu. Mimo biegu lat uczucie, jakie wytwarza się między nimi, jest nadal prawdziwe i bardzo silne. Sofia uśmiecha się do niego uroczo, dając znać, że jest szczęśliwa u jego boku. Czasami gesty są bardziej autentyczne od jakichkolwiek słów.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz