Rozdział 15

754 103 127
                                    

Rinkeby, Szwecja

6 kwietnia 2011r., godz. 5:15

— Cornelia, wstawaj! Spóźnisz się! — Nawoływania zdenerwowanej Lidii, to pierwsze co dociera do zaspanego umysłu młodej Szwedki. Następne co czuje to ogarniający ją chłód, co skłania ją do uchylenia powiek. Jej oczom ukazuje się dobrze znana staruszka, która nerwowo krąży po mieszkaniu, zaraz po tym, jak w stanowczy sposób pozbyła się jedynego materiału, okrywającego ciało Cornelii. Oczywiście nie licząc piżamy.

Kobieta mruży oczy, aby móc dostrzec wskazówki zegara, lecz nie jest w stanie z tej odległości. Szczególnie że z rana ludzki wzrok nie jest najdoskonalszy.

— Piąta piętnaście — mruczy starsza z nich, orientując się, co takiego robi jej współlokatorka.

— Oh — wzdycha niespokojnie, wiedząc, że najwyższa pora, aby wstać. Nie chce spóźnić się w pierwszy dzień, byłoby to nieodpowiedzialne z jej strony. W końcu pracę należy szanować, jaka by ona nie była.

Chcąc nie chcąc wstaje ze starego, zniszczonego materacu, aby zająć się przygotowywaniem do wyjścia z mieszkania. Ma niewiele czasu, dlatego nie marnuje go na zbędne czynności. Pospiesznie wybiera odpowiednie ubrania i zamyka się w łazience. Jej stopy momentalnie stają się lodowate przez równie zimne płytki podłogowe. W szybkim tempie zdejmuje z siebie zbędne materiały, aby wejść pod (jeszcze) ciepły strumień wody. Ciecz koi jej zmęczone ramiona oraz opuchnięte pięty. Nie ma jednak na tyle wolnych chwil, żeby rozczulać się nad przyjemnościami. Myje swoje ciało precyzyjnymi ruchami, ścierając z niego ewentualny brud. Czynność ta nie trwa jednak długo i już po kilku minutach kobieta stoi ponownie na lodowatej podłodze, wycierając swoją mokrą skórę. Spogląda przelotnie w zaparowane lusterko, aby stwierdzić, że jej włosy są co najmniej rozczochrane. Pospiesznie się ubiera, po czym chwyta, leżącą na szafce, szczotkę i rozczesuje swoje długie włosy.

— Cornelio?! Jesteś tam? — nawoływania Lidii odbijają się echem w głowie młodej Szwedki. — Masz niewiele czasu, dziecko — pogania ją, wiedząc, jak ważna jest dla niej punktualność. Gotowa opuszcza zaparowane pomieszczenie, wychodząc do chłodniejszej części mieszkania.

— Proszę. — Lidia zatrzymuje ją w pół kroku i podaje jej kubek pełen jasnej cieczy. — Zioła, dobrze ci zrobią — dodaje, widząc zdezorientowaną minę Cornelii. Kobieta chwyta naczynie, przyglądając mu się uważnie, po czym upija łyk. Do jej kubków smakowych dociera znany smak, a do nozdrzy przyjemny aromat parzonych liści. Kobieta napaja się chwilą rozkoszy, lecz nie może trwać ona długo. Staruszka spogląda na wiszący zegar, a jej oczy stają się gigantyczne.

— Gotowa jesteś? — pytanie kieruje w stronę młodej mieszkanki Szwecji. — Jest już wpół do — mówi zaalarmowanym głosem. Jest tak samo zdenerwowana co Harris, martwiąc się o jej pierwszy dzień pracy. Ciekawość jest bardzo silna, przez co jedyne co ma w głowie, to myśl, czy kobieta poradzi sobie z powierzonymi zadaniami.

— Masz rację. — Wzdycha przeciągle Cornelia, odkładając kubek do zlewu. — Już będę wychodzić — zapewnia mocno zestresowana. Nim bliżej do wyjścia z mieszkania, tym bardziej czuje zdenerwowanie, które rozprzestrzenia się po całym organizmie młodej kobiety.

— Najwyższa pora — pogania właścicielka. — Chyba nie chcesz spóźnić się już pierwszego dnia — sugeruje stanowczo.

— Oczywiście, że nie. Już będę wychodzić — kobieta powtarza swoje wcześniejsze słowa.

Nie chcąc być gołosłowna, wyjmuje buty z szafki na obuwie i je zakłada. Następnie sięga po płaszcz, wiszący na haczyku. Ostrożnie wkłada ręce do rękawów, uważając na zawartość kieszeni, w których znajdują się drobne pieniądze.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz