Rozdział 23

464 65 17
                                    

Rinkeby, Szwecja

24 kwietnia 2011r., godz. 22:20

Cornelia Harris podąża samotnie chodnikiem wyłożonym z jasnej kostki, mijając kolejne puste alejki. Chociaż doskonale zna drogę powrotną, to nie spieszy się. I nawet ciemność, jaka władnie miastem, wcale nie pospiesza zamyślonej kobiety. W jej głowie wręcz roi się od przeróżnych myśli na temat tajemniczego znajomego, który przestaje być taki zagadkowy. Wszystko zaczyna nabierać głębszego sensu, a jego aura ciemności stopniowo zanika w oczach młodej Szwedki.

Kobieta znajduje się na Placu Rybnym, gdzie jeszcze nie tak dawno delektowała się intensywnym zapachem wędzonych ryb. O tej porze pozostały tu tylko pustki, nie ma ani jednej żywej duszy. Głuche echo roznosi się po mieście, nadając mu tajemniczości i sprawiając, że ludzie zaczynają się lękać własnego cienia. Nie bez powodu to właśnie w tej dzielnicy dzieją się najgorsze rzeczy.

Myśli młodej Harris nadal błądzą, analizując wcześniejszą sytuację. Zastanawia się, co takiego mogło doprowadzić go stanu żądzy. Alkohol? Xawery to człowiek, który naprawdę wiele może wypić.

Kiedy kobieta opuszcza plac, do jej uszu docierają pojedyncze słowa męskich głosów. Są one mało wyraźne, lecz bardzo głośne. Kłócą się. W głowie Cornelii pojawia się sytuacja sprzed jakiegoś czasu, kiedy to znajomy prawnik uratował ją przed potencjalnym napastnikiem i odprowadził do mieszkania. Dzisiaj jednak nie ma go przy niej i na pewno nie znajdzie się tutaj w najbliższym czasie.

Przyspiesza kroku, a jej usta rozchylają się, aby wydobyć z siebie cichy śpiew. Nuci pod nosem przypadkową piosenkę, jaka wpadła jej akurat do głowy. Nie ma zamiaru słuchać krzyków mężczyzn, a już tym bardziej, zbliżających się do niej kroków. Stara się wtopić w tłum, lecz problem w tym, że jest jedyną osobą na sztokholmskim chodniku. Jak na złość nikt nawet nie przechodzi!

— Pięknie śpiewasz — komentuje obcy głos, dochodzący gdzieś zza pleców. Momentalnie zastyga w bezruchu, a w głowie obmyśla szybki plan ucieczki. Jednak to wszystko trwa zbyt krótko, nie ma czasu na głębsze zastanowienie, dlatego przełyka nerwowo ślinę i odwraca się do rozmówcy. — Twarz również niczego sobie — dodaje, gdyż przemawia przez niego pragnienie.

— Czego ode mnie chcesz? — rzuca słowami Cornelia, lecz jej ciałem władnie mocne przerażenie. Boi się nieznajomego mężczyzny, który wygląda jak typowy mięśniak. Jego ubiór przypomina jej osobę, należącą do ulicznej mafii, a kiedy staje bokiem, kobieta dostrzega na jego ramieniu specyficzną naszywkę na kurtce, która charakteryzuje członka gangu. Nerwowo przełyka ślinę, ale ta wcale nie chce jej przejść przez gardło, przez co wytwarza się nieprzyjemna gula w przełyku.

— Jak to czego? — mamrocze mężczyzna i w jednej chwili chwyta swoją zdobycz za włosy. — Jak dobrze, że masz tak długie włosy... uwielbiam to — szepcze jej do ucha głosem bardzo podnieconym, co daje jej jednoznaczną odpowiedź.

— Zostaw mnie. — Jej głos jest cichy, słaby. Ból głowy rozprzestrzenia się po jej ciele, przez co piszczy przestraszona.

— Chciałbym, ale wyglądasz tak bardzo apetycznie — mówi gangster, odwracając ją tyłem do siebie i uderzając jej ciałem o swoje.

Serce kobiety niemalże wypada z piersi, kiedy jego obślizgłe dłonie wędrują po jej brzuchu. Przeszywa ją dreszcz, ale wcale nie jest on przyjemny. Zwiastuje on kłopoty. Stara się nie wykonywać gwałtownych ruchów, które mogłyby jedynie zezłościć oprawcę. W tym przypadku spokój jest kluczowy.

— Och, jak bardzo chciałbym cię spróbować — mruczy w jej włosy, nie przestając badać jej ciała. Jego ciepły oddech muska jej delikatną skórę, tworząc na niej gęsią skórkę. — Jesteś taka niewinna... nie powinnaś chodzić sama w tak puste noce — poucza kobietę, lecz brzmi niczym psychopata.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz