Rozdział 5

1.3K 161 123
                                    

Rinkeby, Szwecja
25 grudnia 2010r., godz. 8:15


Cornelia nie śpi już od dłuższego czasu. Leży na przestarzałym materacu, szczelnie okryta kocem. Tego dnia nie przeszkadza jej smród stęchlizny ani nawet niewygoda posłania. W jej głowie roi się od przeróżnych myśli na temat dzisiejszego przedpołudnia. Umówiona jest z nieznajomym, lecz to spotkanie nie jest dla niej niczym przyjemnym, a przynajmniej tak jej się wydaje. Martwi się, co takiego się wydarzy. Uczucie niepewności nie jest jej na tyle znane. Dziewczyna nie jest z osób, które ciągle prześladuje zwątpienie. Jedyny, rozsądny powód do zmartwień jest brak wystarczających pieniędzy. W końcu musi opłacać czynsz Lidii i choć nie jest on wysoki – 850 koron – to i tak ciężko na niego uzbierać. Rzadko kiedy zdarzają się tak hojni ludzie, jak miało to miejsce w ostatnim czasie. Młoda szwedka leży na wznak na swoim „łóżku" i wpatruje się w sufit. Jej wzrok jest pusty, przepełniony strachem i obawą. Dziewczyna nigdy nie miała kontaktu z mężczyznami. Odkąd skończyła lat osiemnaście, mieszka u Lidii, która z uniesioną głową ją przygarnęła, tym samym ratując przed ubóstwem i bezdomnością. Nikt w Szwecji nie wynająłby jej żadnego mieszkania, nawet kawalerki, za tak niskie pieniądze. Cornelia jest bardzo wdzięczna staruszce za możliwość mieszkania u niej, nawet w tak obskurnych warunkach. Wzdycha dziewczyna i przekręca się na lewy bok, patrząc w ścianę. Z pokoju obok wychodzi zaspana Lidia. Widząc dziewczynę, która spędza tak piękny poranek w łóżku, od razu blednie jej mina.

— Cornelio — zwraca się do młodej szwedki. — A dlaczego ty nadal nie wstałaś? To do ciebie niepodobne. — Kręci głową w niedowierzaniu. To racja. Dziewczyna rzadko kiedy spędza dużo czasu, nic nie robiąc. Bardziej należy do osób pracowitych, lecz które nie mają w życiu lekko. Pech chce, aby nieudolne próby oraz bezsensowe zmagania były jej codziennością.

— Martwisz się, prawda? — szybko orientuje się kobieta, co takiego chodzi po głowie jej podopiecznej. Siada obok niej na wgniecionym materacu i kładzie dłoń na jej ciele. — Faceci nie są tacy źli, jak myślisz — zaczyna, przykuwając uwagę dziewczyny. — Potrafią być naprawdę czuli i troskliwi. A ten z pewnością nie jest egoistą. — Mruga okiem do niej, nawiązując do wczorajszego prezentu.

— Ja nawet nie wiem jak mam się zachować — wzdycha Cornelia, a w jej głosie słychać przeogromną niemoc.

— Bądź sobą. To ci wychodzi najlepiej. — Szczery uśmiech pojawia się na ustach Lidii. Stara się dodać otuchy zagubionej szwedce. Doskonale rozumie jej sytuację, ale uważa, że nie jest to powód do zamykania się w sobie. Jest jej przykro na myśl o tym, co przeszła Cornelia. Ma zaledwie dwadzieścia trzy lata, a ogromny bagaż przeżyć taszczy za sobą. Nigdy nie zaznała zabawy czy beztroskości dni. Powinna żyć jak większość nastolatków lub chociaż znaleźć stałą pracę – to by wiele jej pomogło. Niestety, ludzie są zbyt parszywi i patrzą przede wszystkim na wygląd, a w drugiej kolejności na wykształcenie. Cornelia nie miała okazji go nabyć, dlatego nie jest pożądanym pracownikiem, co bardzo utrudnia jej życie.

— No, już. Wyskakuj z tego koca. — Staruszka odkrywa ją, co wywołuje ogromną falę zimna na jej drobnym ciele. Cornelia nie jest osobą wychudzoną, lecz zdrowo szczupłą. Nie ma także zarysowanych mięsni czy sportowej figury. Jest zwyczajna. Nie posiada na tyle szybkiego metabolizmu, aby jej ciało wyglądało jak kościotrup mimo małego dostarczania pokarmu. — Musisz wziąć prysznic — oznajmia Lidia, na co obie uśmiechają się do siebie. Dziewczyna wreszcie zmotywowała się do opuszczenia swojego legowiska. Zaczesuje swoje włosy do tył i przeciera oczy w celu konkretnego rozbudzenia się. Młoda kobieta słucha się swojej mentorki i idzie pod prysznic, nie zważając na to, że przecież myła się wieczorem. Woli być pewna, że nieznajomy nie będzie czuł od niej potu czy innego nieprzyjemnego zapachu. Woda jest lodowata, wręcz rani jej sponiewieraną skórę, dlatego też czynność wykonuje w ekspresowym tempie. Chwilę później czysta stoi na zimnych płytkach, owinięta ręcznikiem. Pospiesznie zakłada na siebie te samo ubranie, po czym przemywa twarz zimną wodą, dokładnie pozbywając się zalegających „śpiochów" w kącikach jej oczu. Gotowa wychodzi z łazienki, a tam czeka na nią Lidia z kubkiem gorącej herbaty.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz