Rozdział 24

436 64 17
                                    

Rinkeby, Szwecja

2 maja 2011r., godz. 11:50

— Wszystko dobrze? Źle się czujesz? — Alva od jakiegoś czasu zamartwia się zachowaniem koleżanki.

Cornelia przybrała całkiem inny tryb życia. Jest mocno zestresowana po zaistniałej sytuacji, która miała miejsce ponad tydzień temu. Obawia się każdego wyjścia na miasto, dlatego ogranicza je do absolutnego minimum. Lidia jest zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ od zawsze uważała, że kobieta się przepracowuje i luźniejszy grafik dobrze jej zrobi. Nie zna jednak prawdy, która męczy młodą Szwedkę. Niszczy ją od wewnątrz, przez co staje się innym człowiekiem. Żyje w ciągłym strachu, bojąc się o swoje istnienie. Nachodzą ją koszmary senne, a za dnia wszędzie widzi twarz swojego oprawcy. Na Placu Rybnym także dawno jej już nie było, właściwie od tamtego dnia, ani razu. Boi się, że w końcu ją znajdzie, a wtedy dokończy to, co zaczął.

— Masz jakieś problemy? — kolejne pytanie ulatuje z ust pracownicy. Patrzy na nią w sposób dociekliwy, lecz jej intencje są czyste. Nie ma złych zamiarów wobec znajomej.

— Nie, nie mam problemów — odpowiada pospiesznie Cornelia, która jest mocno rozkojarzona. — Po prostu gorzej się czuję — dodaje, mając nadzieję, że to zapewni koleżankę. Ta jednak nie wypowiada się więcej na ten temat, a jedynie zabiera się za obowiązki, które dzisiejszego dnia nieco zaniedbują.

Przez szklane drzwi barowe przedostają się poranne promienie słoneczne, które od wczesnych godzin ukazują swoje gorące oblicze. Wiosnę czuć i widać, nie ma wątpliwości, że jest wśród mieszkańców Szwecji. Ubrania zimowe należy schować głęboko w szafę, bo nie będą potrzebne aż do następnej zimy.

Cornelia postanawia nieco okiełznać swoje rozkojarzenie i zabiera z lady wilgotną szmatkę, udając się do pierwszego stolika. Wyciera go starannie, uważając na każdy drobiazg. Czynności porządkowe sprawiają, że kobieta przestaje rozmyślać 0 swoich losach. Jednak zachowuje czujność. Kto wie, czy jej napastnik nie będzie miał ochoty zagościć w „snabbmat"?

Nagle drzwi lokalu otwierają się, a zwieszony przy nich dzwonek, wydaje z siebie znaczący dźwięk. Cornelia spogląda zaalarmowana w tym kierunku, przyglądając się nowemu klientowi. Rozpoznaje w nim jednak Rycharda, a cisze westchnięcie opuszcza jej płuca.

Mężczyzna gestem ręki woła do siebie obie pracownice, po czym sam siada na barowym stołku. Wyciąga dłonie przed siebie, a w nich trzyma zapisaną kartkę.

— Jak miewają się sprawy baru? Żadnych komplikacji? — pytania kieruje w stronę Alvy, lecz i na drugą z nich zerka ukradkiem.

— Wszystko w porządku — odpowiada niewzruszona kobieta i spogląda na papier. — Grafik?

— Tak — odpiera niechętnie Rychard.

— Em... bardzo bym prosiła w tym tygodniu o zmiany dzienne — mówi nieśmiało Cornelia, nabierając powietrza w płuca. Obawia się nocnych powrót, dlatego jest to wykluczone w jej przypadku.

Mężczyzna patrzy badawczym wzorkiem na swoje zapiski i kręci przecząco głową. Marszczy czoło, a jego usta wykrzywiają się w nieatrakcyjnym grymasie.

— Raz będziesz musiała — wyznaje wreszcie, ale nie patrzy na pracownice. Cornelia zaś przegryza nerwowo górną wargę, starając się zahamować emocje. — Nie mam kogo dać — dodaje, usprawiedliwiając swoje działania.

— A Sonia? — pyta ze słyszalną nadzieją w głosie.

— Z nią będziesz mieć zmianę.

— Och — tylko tyle wydobywa się z rozchylonych ust kobiety, która mocno przeżywa nową wiadomość. — Kiedy?

— Czwartek — mówi niedbale. Rozgląda się po lokalu i nie jest zbyt zadowolony. — Niech któraś podejdzie do czwórki...

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz