Rozdział 38

412 44 20
                                    

Rinkeby, Szwecja

1 czerwca 2011r., godz. 13:20

Tego dnia Lidia przygotowała smaczny obiad dla ich dwójki. Ich relacje od jakiegoś czasu nie wyglądają za dobrze, a rodzinny piknik niewiele zdziałał, patrząc na przestrzeń dni. Obie pracują, więc nic dziwnego, że rzadko kiedy się widują, a na rozmowę zazwyczaj nie znajdują czasu.

— Niedługo odchodzę na emeryturę przymusową — wyznaje zakłopotana staruszka. Nie jest to dla niej rewelacyjna nowina. Nie czuje się na tyle staro, aby rezygnować z wykonywania zawodu, ale szef ma nieco inną koncepcję. — Zleceniodawca ma plan zamienić wszystkie stare osoby na młodsze — mówi z bólem na sercu. Jest tak zapracowaną osobę, że nawet nie pamięta, że zbliżają się jej siedemdziesiąte urodziny.

— Już dawno powinnaś być na emeryturze — upina ją młodsza z nich, która jest ewidentnie zadowolona z koncepcji szefa.

— A kto będzie opłacał mieszkanie? — pyta oburzona staruszka, dla której praca jest wręcz wszystkim.

— Na emeryturze tez dostaje się pieniądze.

— Nie będzie mnie stać na opłacanie wszystkiego. — Kobieta podnosi się ze swojego miejsca, ponieważ jej ciało znacząco się trzęsie. Stresuje ją obecna sytuacja. — A zresztą. — Macha energicznie rękoma. — Nie będę o tym rozmawiać. Powiedz lepiej coś więcej o tym spotkaniu dzisiaj.

— Właściwie to niewiele wiem — wyznaje niepewnie ciemnowłosa, zagryzając dolną wargę. — Mają być na nim same ważne osoby — dodaje.

— Oh, ja już wiem, jakie to są ważne osoby — mamrocze Lidia, która jest ewidentnie podenerwowana słowami współlokatorki. — Proszę, bądź ostrożna. — Patrzy na nią w sposób wyczekujący.

— Zawsze jestem — odpiera mimowolnie kobieta, biorąc jej słowa do serca. Lidia zdaje sobie sprawę z tego, jakie osobniki zamieszkują dzielnicę Rinkeby, dlatego doskonale wie, że warto mieć oczy szeroko otwarte.

— Lepiej się zbieraj — mówi po dłuższym czasie. Zaalarmowana Cornelia zerka na wiszący zegar i orientuje się, że zbliża się jej godzina wyjścia z domu. Przygotowuje się więc do niego, po czym żegna się z Lidią i zmierza do swojego miejsca pracy.

Tego dnia pogoda zaskakuje swoją okazałością. Od rana świeci promieniste słońce, a po gęstych chmurach nie ma ani śladu. Kobieta podnosi głowę ku górze, aby spojrzeć na przejrzyste niebo. Poddaje się blaskowi gorącej kuli, a delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy. Uwielbia ciepło, które rozprzestrzenia się po jej organizmie. Czuje wtedy dobroć swojego serca, ale także poczucie bliskości, którego bardzo jej brakuje. Ostatnim czasem jest dość osaczona wieloma emocjami, ale mimo to, stara się zachować trzeźwość umysłu. Nie podda się. Będzie walczyć o swoje uczucia tak, jak uczyła ją tego Lidia. Skrajne emocje takie jak miłość, przyjaźń, szacunek to jedyne co pozostaje człowiekowi do samego końca jego długiego życia. Warto o nie dbać i je pielęgnować, aby stawały się jedynie lepsze.

Droga do pracy nie trwa zbyt wiele czasu. Człowiek pochłonięty w swoich własnych rozmyślaniach traci poczucie rytmu. Nim się ogląda, przedziera się przez szklane drzwi i podąża od razu na zaplecze. Przebiera się w szybkim tempie, nie chcąc tracić potrzebnego czasu. Gotowa opuszcza pomieszczenie służbowe i zaczyna działać.

Do godziny osiemnastej nic ciekawego nie ma miejsca. Posada kelnerki potrafi być bardzo zaskakująca, ale nie tym razem. Zresztą na normalnej zmianie zazwyczaj jest ich tylko dwie, a dziś pracują wszystkie cztery, więc analogicznie pracy także jest o wiele mniej.

W pewnym momencie Rychard zamyka lokal, co wiąże się z ciekawskimi spojrzeniami kobiet.

— Poufne informacje — tłumaczy krótko mężczyzna, bardziej niczym na „odczepkę". Na jego twarzy jednak pojawia się chytry grymas, ale żadna z pracownic nie jest w stanie go dostrzec. Jego mowa, jak i same ruchy są bardzo tajemnicze. Skrywa sekret, ale nie ma zamiaru go nikomu zdradzić.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz