Rozdział 8

1K 131 99
                                    

Rinkeby, Szwecja

7 lutego 2011r., godz. 13:57

— Soczysta namiętność, aksamit dnia codziennego... to wszystko zamienia się w lichość przeznaczonego! — Słowa wręcz same ulatują z ust Cornelii. Od rana przebywa na Placu Głównym, recytując swe najnowsze wiersze. Przedstawia je światu, licząc na pozytywny odgłos. Kilkoro zgromadzonych wpatruje się w młodą kobietę, słuchając ze skupieniem jej tworów. Ktoś rzuca dwie monety, inny trzy. Dziewczyna dumnie stoi na środku całego show, odgrywając swą, główną rolę. Wzrok każdego skierowany jest na nią. Odgłos głośnego klaskania roznosi się echem po całym placu, przekuwając spojrzenia innych, niezainteresowanych przechodniów.

— Dziękuję bardzo. — Kłania się Cornelia wdzięcznie. Jej głowa schyla się ku dołowi, a publiczność obdarowuje ją drobnymi pieniędzmi.

— To było... głębokie. — Gdzieś zza tłumu dociera do niej męski głos. Ludzie delikatnie rozchodzą się na boki, aby zrobić miejsce nowemu przybyszowi. Cornelia przygląda się mężczyźnie z zaciekawieniem, rozpoznając w nim obiekt swoich ostatnich rozmyślań.

— Witaj, Cornelio. — Ton głosu, jakim się posługuje, sugeruje jego wygórowaną pewność siebie. Ubrany jest w ciemny garnitur, okryty długim płaszczem. Na jego głowie spoczywa zimowa czapka, a szyja owinięta jest szalem. — Nowe wiersze?

— Tak. — Mimowolne kiwnięcie dziewczyny nie uchodzi uwadze Xawerego. — Nowe.

Mężczyzna poprawia swój długi i gruby szal, po czym chrząka cicho. Zerka na zegar, który spoczywa na jego nadgarstku. Jest on złoty, z pewnością bardzo drogi.

— Masz ochotę na wspólny obiad? — Dziewczyna jeszcze przez dłuższą chwilę przygląda się Xaweremu. Jest „głodna jak wilk", dlatego jego propozycja okazuje się być dla niej zbawieniem. Zresztą dzień spędzony na mrozie również wymaga poświęceń – jej ciało jest całe skostniałe. Na myśl o ciepłym daniu oraz wysokiej temperaturze lokalu, uśmiecha się wesoło.

— Panie Xawery...

— Xawery, po prostu — przerywa jej zdegustowany. Nie lubi, kiedy znajomi zwracają się do niego tak oficjalnie. Czuje się wtedy, jakby był na wyższym stanowisku społecznym, a nie uważa się za takiego. Kwestia materialna jest dla niego dogodna, lecz jako osoba chciałby być taktowany jak inni, na równi.

— Bardzo chętnie, ale... — przycisza nieco głos, nie chcąc aby niepożądane osoby usłyszały ich rozmowę. — Wiesz, że mnie nie stać na takie luksusy.

— Ja stawiam — kwituje, przybierając pytającą mimikę. Dziewczyna wzdycha przeciągle, oblizując wysuszone usta. Od dawna nie miała nic w nich – ani jedzenia, ani nawet picia. — To jak będzie?

— Dobrze — zgadza się. Twarz Xawerego momentalnie promienieje, lecz stara się tego nie okazywać. Podobnie jest z Cornelią. Choć buzuje w niej tysiące różnych emocji, zachowuje to w tajemnicy. Kilkoro ludzi, którzy zostali, przysłuchując się rozmowie, zaczyna szeptać między sobą nieokrzesany słowa na temat poetki. Jednak ani ona, ani przystojny mężczyzna nie jest w stanie niczego usłyszeć. Zatraceni w swojej pogawędce puszczają się w otchłań miastowego świata. Cornelia nie może uwierzyć, jak szybko jej życie zaczęło się zmieniać.

— Znam świetne miejsce na lunch — wyznaje dżentelmen, który przepuszcza przodem swą rozmówczynię. Nic dziwnego, że to właśnie on proponuje lokale. Młoda Szwedka nie miała nigdy okazji jeść na mieście, dlatego takie miejsca są jej całkowicie obce. Zdaje się na doświadczenie Xawerego.

— Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę? — Mężczyzna zadaje bardzo niemądre pytanie, gdyż prawda jest taka, że Cornelia zje wszystko, co jej ktoś poda. Codzienny głód daje jej spore lekcje pokory, więc docenia każdy posiłek.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz