Rozdział 12 cz.2

893 115 163
                                    

Co on tutaj robi?— myśli same narzucają się młodej kobiecie. Pani Berg dostrzega tajemnicze spojrzenie Cornelii i odsuwa się lekko od niej, zajmując się czymś innym. Znajomy podchodzi bliżej stołu, gdzie powinna już siedzieć pisarka. Przerwa dobiegła końca, ale dla kobiety nie ma to większego znaczenia.

— Witam, piękną panią. — Mężczyzna zachowuje się niczym dżentelmen, całując dłoń swojej rozmówczyni.

Czy to średniowiecze? On chyba nie żyje w naszych realiach — nie dowierza. Jego czyny są dla niej mocno szokujące. Rzadko kiedy, a nawet nigdy, spotyka kogoś tak wyrafinowanego.

— Nie mówiłaś, że wydajesz książkę — zauważa, jakby dotknięty. Młoda kobieta uśmiecha się nieśmiało w jego kierunku, ale szybko przenosi wzrok na coś całkiem innego. Tajemniczy gość zawstydza ją do takiego stopnia, że nie potrafi spojrzeć w jego uwodzicielskie oczy. Przełyka nerwowo ślinę, a chwilę później bierze głęboki wdech na uspokojenie. Nie wie, dlaczego tak bardzo na nią działa, ale jej organizm reaguje na jego osobę w obcy sposób. Jest jej nieznane takie uczucie, a jego perfekcja jedynie utrudnia jej funkcjonowanie.

— To jednorazowe — odpowiada wreszcie, chcąc nie drążyć tego tematu. Od zawsze nie lubiła rozmawiać o sobie, szczególnie jeśli tego nie musiała – to chyba nieśmiałość. — A ty? Co tutaj robisz?

— Przechodziłem akurat. — Mężczyzna wskazuje ręką obszar gdzieś za swoimi plecami. — Zobaczyłem tłumy w księgarni, więc ciekawość wzięła górę — śmieje się, jakby wstydził się tego, że naturą ludzką jest między innymi właśnie ciekawość. — A tu proszę, widzę ciebie – tego się akurat nie spodziewałem — dodaje dumnie.

— Racja. Ja i takie miejsce — zauważa z przekąsem Cornelia. Stara się ukryć, że jego ostatnie słowa delikatnie ją uraziły. Schyla głowę ku podłodze, spoglądając na swoje obcasy.

— Nie to miałem na myśli — broni się elegancko, lecz jego ton głosu pozostaje niezmieniony. — Mniejsza o to. — Kończy temat, gdyż nie potrafi wyrazić swoich autentycznych uczuć. Jest to problem nie tylko Xawerego, ale większości ludzi na świecie. To właśnie przez to wiele związków się rozpada, a inne nawet nie mają szansy bycia. — Chciałem ci powiedzieć, że wyglądasz — zacina się na moment, aby dokładne przyjrzeć się swojej znajomej. Serce Cornelii w tym czasie ma ochotę wyskoczyć z piersi i uciec „gdzie pieprz rośnie". Mimo stresu, jaki czuje, znajduje w sobie tyle odwagi, by spojrzeć na Xawerego. — Olśniewająco.

Młoda kobieta czuje niewyobrażalne ciepło na słowa znajomego. Uśmiecha się do niego zalotnie, lecz nieśmiało. I kiedy rozchyla już swoje usta, by wydobyć z nich dźwięk, nagle pojawia się Izabel.

— Cornelio, wracaj do stołu. Wszyscy czekają — ponagla ją z lekkim oburzeniem. Pani Berg doskonale rozumie, że odwiedził ją znajomy, lecz praca to jednak praca. Nie wolno jej lekceważyć, gdyż inna może się nie nadarzyć – a to dość realne względem Harris.

— Przepraszam, już idę — odpowiada kobiecie, która gromi ją swoim lodowatym spojrzeniem.

— Poczekam — oznajmia Xawery, a jego głos jest spokojny, co dodaje otuchy przewrażliwionej debiutantce. Ostatnie wydarzenia mocno działają na biedną kobietę. Z jednej strony jest ona szczęśliwa, gdyż ma okazję wzbić się w wyżyny sukcesu, lecz z drugiej zaś jest przytłoczona nowościami.

Wszystko dzieje się tak szybko — rozmyśla dotkliwie. — Nie byłam na to przygotowana, a teraz wpadłam w same sidła głębokiej wody.

Podpisuje jeszcze kilka książek, rozmawia z każdą osobą indywidualnie, ale też odpowiada na niektóre pytania głośno, aby większość usłyszała. Jest szczęśliwa, że odnosi sukces, ale równocześnie jest on dla niej ciężarem, ponieważ dyskusji z ludźmi, do tej pory, nie przeprowadzała za często – czuła się osaczona, zdecydowanie niepewnie. Kiedy dobija godzina dziewiętnasta, Cornelia wzdycha z ulgą.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz