Rozdział 13 cz.3

815 99 146
                                    

— Wszystko w porządku? — Przygląda się zaciekawiony, mrużąc znacząco oczy. — Jesteś jakaś nieobecna — dodaje, wyjaśniając. Swój wzrok skupia na jej spokojnej twarzy, która nie wyraża żadnych uczuć względem jego osoby. Co innego, jeśli chodzi o widok przed sobą, który zapiera dech w piersiach kobiety.

— Tak, wszystko dobrze — odpowiada zdezorientowana jego niespodziewanym pytaniem. — Zamyśliłam się... — wtrąca, nawiązując do jego zażuceń wobec nieobecności umysłowej. — To co? Idziemy? — Kobieta wskazuje gestem ręki szlak, który sam wybrał. Wspólnie ruszają w drogę, która – według znaku – ma trwać nie więcej niż trzydzieści minut. Idą blisko siebie, lecz ich ciała wcale się nie dotykają. Minimalna odległość, jaka ich dzieli, jest niżej przeciętnej, lecz wcale to nikomu nie przeszkadza. Czują się dobrze w swoim towarzystwie, dlatego starają się otworzyć na siebie, aby ich znajomość stała się mocniejsza. Podążając wyznaczoną ścieżką, mijają wiele, ale to naprawdę wiele, przeróżnych drzew, które tworzą potężny las. Cornelia przystaje na moment, aby dokładnie przyjrzeć się jednemu z nich, nie zna się aż tak na roślinności, żeby określić jego nazwę, lecz sam jego wygląd zaskakuje kobietę.

— Nigdy nie widziałam takiego drzewa... takiego porośniętego — zauważa, wpatrując się uważnie w jego gałęzie, które faktycznie zostały doszczętnie zagospodarowane przez inną roślinę. Xawery również spogląda w tamtym kierunku.

— Ach tak. — Wzdycha, robiąc krok w kierunku drzewa. — To epifity roślinne — wyjaśnia niewzruszony. Mężczyzna jest człowiekiem inteligentnym, dla którego szkoła, nauka, była czymś naprawdę ważnym. Zawsze przykładał się do danych tematów, aby nie zapamiętać ich tylko do zaliczenia, lecz na całe życie. Zresztą interesuje się przyrodą, dlatego też wybiera właśnie takie miejsca na spacery.

— Obeznany jesteś — dostrzega zaciekawiona Cornelia. — Byłeś już tu kiedyś? — zadaje pytanie, nie zastanawiając się nad nim ani przez chwilę. Zaczyna świadczyć to o jej otwartości wobec znajomego. Nie czuje się już, jakby stąpała po polu minowym, uważając na każde słowa, jakich używa.

— Tak, nieraz. Lubię to miejsce i zawsze wracam do niego z uśmiechem — odpowiada szczerze, rozmarzając się. Wzrokiem obejmuje okolice, aby napoić się widokiem. Podobnie robi też kobieta, która przygląda się dokładnie roślinności. — Jednak rzadko kiedy udaje mi się tak piękna pogoda, jak dziś. — Mężczyzna wskazuje ręką niebo, aby potwierdzić swoje założenia. Na ustach obojga pojawiają się sympatyczne uśmiechy, które zacieśniają ich niewielką więź. Przez moment nawet przyglądają się sobie, jakby szukali emocji... wyjaśnień, co takiego dzieje się między tą dwójką. Jednak oboje są dobrymi aktorami, starając się nie pokazywać swoich niezrozumiałych uczuć. Coś między nimi zaczyna rozkwitać – to jedno jest pewne – lecz co takiego? Czy, aby na pewno jest to upragniona miłość? Jest tak wiele różnych emocji, jakie można czuć, że założenie, iż jest to akurat to, jest dość niedorzeczne i znacząco mylne.

— A ty? Lubisz takie miejsca? — zagaduje Xawery, kiedy ruszają w dalszą drogę. Jego wzrok skierowany jest na obszar przed sobą, uważając, żeby nie potknąć się o wystające gdzieniegdzie korzenie.

— Lubię — odpowiada od razu, nabierając powietrze w swoje płuca. — Nawet bardzo — dodaje. — Jednak nieczęsto mam okazję w nich przebywać — wyznaje szczerze, a w jej głosie można wyczuć nutkę smutku. Jest jej żal, że nie jest w stanie podziwiać takich, czy podobnych, widoków na co dzień lub chociażby równie często, co jej znajomy.

— Może wkrótce się to zmieni — mówi mężczyzna, lecz jego głos niczym szept, którego Cornelia nie jest w stanie zrozumieć. Kobieta wkłada dłonie do kieszeni swojego płaszcza, wzdychając przeciągle. Ich chód jest dość podobny, równomierny, jednakowy. I chociaż wcale nie jest to celowe, ich nogi doskonale się zgrywają, idąc w równym tempie, stawiając najpierw prawą, potem lewą.

Szaty ubóstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz