#Madness
Ściągnęłam z twarzy czarny materiał, który zasłaniał mi czarne usta. Ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu czerwona szminka, którą zazwyczaj noszę musiałam zostawić w Paryżu. Nie dosyć, że nie pasowała za bardzo do wizerunku Malikat al Ghul - jednej z moich wielu tożsamości - to na dodatek była zbyt kojarzona z Madness...
- Wedle ustaleń przybyłam do Egiptu najszybciej jak mogłam - powiedziałam chłodno i schowałam ręce za plecami.
Egipcjanin ociężle wstał ze swojego złotego tronu (należącego do mnie, ale daje mu fory) i pomału zaczął schodzić po schodach.
-Mad - zaczął mówić łapiąc łańcużek z wężem - chyba mogę tak do ciebie mówić, co? - uniósł brwi lub brew, ciężko było stwierdzić skoro widziałam tylko pół jego twarzy.
-Z szacunkiem, Kadirze - syknęłam - Nie jestem twoją koleżanką, tylko wspólniczką - uniosłam głowę - To dla mnie żadna przyjemność współpracować z tobą - oznajmiłam.
Kadir stanął przede mną. Uniosłam głowę by widzieć jego złote tęczówki.
-Mamy to samo zdanie, panno al Ghul - powiedział beznamiętnie.
-Mów czego chcesz - powiedziałam po chwili ciszy - Nie mam czasu by tu stać i walczyć z tobą na spojrzenie. Moja narzeczona na mnie czeka - uśmiechnęłam się zdejmując tym samym maskę poważnej Malikat al Ghul.
Kadir zmrużył oczy po czym po chwili się odwrócił. Założył ręce za plecy, a ja już czułam, że zaraz wygłosi długi monolog jaki każdy złoczyńca powinien głosić. Jedynym plusem tego wszystkiego to pewność, że wino będzie idealnie schłodzone jak wrócę do apartamentu.
#Blanchè
- Zostało nam nie dużo czasu na przygotowania - powiedział Michel.
- Masz rację - westchnęłam - Niedułgo zaczyna się pierwszy etap konkursu...
I jak przegramy to moja cudowna znajomość z Fillonem się zakończy.
Założyłam pasmo włosów za ucho.
Chłopak czytał kolejny tekst. Był taki cudowny, gdy się skupiał. Blask z okna idealnie oświetlał jego cudowną twarz. Widziałam już każdy jej cal. Tak bardzo chciałabym dotknąć jego skóry. Pocałować jego usta... Ciekawe jak smakują... Parę kosmyków jego ciemnych włosœw opadło mu na twarz. Michel odłożył książkę na drewiany stół po czym przeczesał włosy dłonią.
Zacisnęłam palce mocniej na trzymanej przeze mnie książce. Czyżon nie był wspałaniały?
-Blanchè - zaczął - Tak się zastanawiałem. Znamy się już jakiś czas. Nie chciałabyś iść że mną do kina? - podrapał się po karku.
Ja? Z nim? W kinie? Wybralibyśmy romans z happy endem. Podczas filmu by mnie objął ramieniem i mówiłby mi czułe słówka fo ucha! Albo wybrałby horror, których się boję... Jednak... Michel by mnie wtedy przytuał...
Poczułam jak się rumienię.
Miałam tyle wyobrażeń naszej pierwszej randki, a jedno z tych wyobrażeń może stać się prawdą.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
I o Boże... Powinnam mu odpowiedzieć...
-Blanchè? - zapytał - Wszystko dobrze?
-Tak, tak, po prostu jesteś taki gorący - stałam się bardziej czerwona - Znaczy! - wstałam zdenerwowana z krzesła - Tu jest gorąco! Ty nie jesteś gorący! Znaczy jesteś, ale nie dla mnie i...-zaczęłam się głupio tłumaczyć - Szlag...-mruknęłam pod nosem.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanficŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...