22 grudnia 2019, Paryż, Francja, godzina 12:00
#Felix Graham de Vanily/ Konqpue
Marinette wydawała się coraz bardziej wierzyć w iluzję, że tak naprawdę jestem jej miłością - Adrienem Agrestem.
Sama nastolatka zdawała się czuć znacznie lepiej. Nie miała przetłuszczonych włosów, chodziła w czystych i świeżych ubraniach, a jej zęby lśniły bielą. Nawet makijaż była w stanie nałożyć co przy jej poprzednim stanie graniczył wręcz z cudem.
Lady Moth miała na sobie liliowy sweter, czarne legginsy oraz fioletowe trampki firmy stryja. Widoczny na kostkach był nadruk podobny do motyla. Dziewczyna związała włosy w wysokiego kucyka, dwa krótkie pasma fajtały się tuż przed uszami w których widniały czarne kolczyki o kształcie kół. Pomalowała powieki liliowym cieniem i narysowała cienką kreskę eye-linerem, rzęsy pomalowała tuszem do rzęs, a na ustach zagościł różowy błyszczyk.
Całą w skowronkach zakończyła spotkanie wychwalając jak to Madness jest niesamowita i współpraca z nią jej się opłaca, poczęstowała każdego złoczyńcę własnoręcznie wypieczonym crossanitem oraz życząc każdemu z nich wesołych świąt.
Uniosłem wysoko brwi nie wiedząc co mam myśleć na temat nagłej zmiany zachowania Marinette.
Poprawiłem kołnierz białej koszuli i odepchnąłem się od ściany, o którą byłem oparty i wyszedłem z pomieszczenia wprost na korytarz o granatowych ścianach. Pomału zacząłem zmierzać w stronę mojej kwatery. Wyciągnąłem z kieszeni telefon po czym go odblokowałem. Na ekranie widniało powiadomienie "3 nowe wiadomości od użytkownika Mad". Bez większego zainteresowania odblokowałem telefon.
"Kochany, GabeNath jest u mnie."
Po chwili widać, że wysłała kolejną wiadomość.
"On chyba jest pijany."
"Pilnuj stryja, Feli"
Tak brzmiały wszystkie trzy wiadomości. Nie lubiłem, gdy ona nazywała mnie "Feli". To brzmiało dosyć kobieco...Chociaż...Patrząc na fakt, że Mad ubiera mężczyzn w sukienki w swoim dziwny przytułku to nie powianiem się dziwić, że mówi do mnie nazwą bardziej przypominającą kobietę. Na stryja też mówi "Gabi", co jest oczywistym nawiązaniem do Gabrieli, a nie do Gabriela.
Zza rogu wyszedł Luka. Na sobie miał czarną bluzę z białym nadrukiem brzmiącym "Jagged Stone" oraz granatowych dżinsach.
-Hej - mruknąłem wymijając chłopaka.
-Jak mogłeś? - szepnął zatrzymując się.
-Słucham ? - zatrzymałem się i odwróciłem w stronę chłopaka, który nadal stał do mnie tyłem.
-Jesteś okropny - syknął odwracając się - Jak możesz tak ją zwodzić ? Na dodatek udajesz kogoś kim nie jesteś - zacisnął dłonie w pięści - Serca nie masz ? Marinette jest załamana śmiercią Adriena, którego kochała, a ty nie dosyć, że udajesz, że nim jesteś to jeszcze uwodzisz dziewczynę własnego kuzyna? -skrzywił się wyraźnie obrzydzony.
Duusu wyleciała z mojej kieszeni i znalazła się za mną. Spojrzała ogromnymi oczami to na mnie to na kolorowłosego po czym położyła łapki na swoich policzkach.
-Czyżby był to dramat? -zapytała zerkając na mnie- Czy jest to dramat? Czy ty - wskazała na Lukę - jesteś zakochany w Pani Ciem, a on..? Czy ty z nią? - zmrużyła oczy uważnie mi się przypatrując.
Zignorowałem kwami.
Uniosłem kącik ust.
-Naprawdę nadal ją kochasz? - parsknąłem śmiechem - To takie żałosne - zaśmiałem się - Ona rzuca cię dla innego faceta, a ty gdy ona tylko cię zawołała przybyłeś niczym grzeczny piesek - zaśmiałem się - Lub raczej przyczołgałeś na brzuchu tak jak węże mają w zwyczaju.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanfictionŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...