Rozdział napisany wraz z niezawodną MademoiselleGaMa
Paryż, 28 października 2019, godzina 18:40
#Madness
Nalałam do szklanki bursztynową ciecz z nadzieją, że doda mi odwagi.
To nie może pójść aż tak źle. Przecież muszę tylko powiedzieć dla Aigle, że jestem w ciąży z moim gwałcicielem. To jest takie proste! Proste jak bułka z masłem...
Podpaliłam papierosa, którego trzymałam w ustach i oparłam się o barierkę balkonu wypatrując mojej ukochanej.
Do spotkania zostało około 15 minut, jednak ja wiedziałam, że Clar jest zawsze wcześniej. W głowie układał jak powiedzieć narzeczonej o ciąży z gwałcicielem.
Zmrużyłam oczu widząc jak coś spada z nieba. Odłożyłam szklankę z moim boskim napojem, który utrzymywał mnie przy zmysłach na szklany stół i stanęłam na barierce by się lepiej przyjrzeć. Wzruszyłam ramionami patrząc jak coś dużego i kolorowego spada z nieba. Zwinnie zeskoczyłam z barierki z powrotem na balkon i usiadłam w fotelu dokańczając szkocki alkohol oraz wypalając papierosa.
Usłyszał trzepot skrzydeł oraz jak coś siada na dachu. Odwróciłam się i spojrzałam na dach, gdzie siedziała Orlica w pozie charakterystycznej dla piekielnych gargulców.
Spojrzałam na Aigle i uśmiechnęłam się.
- Wygodnie ci tam, Ptaszyno ?-zapytałam biorąc kolejny łyk alkoholu- Jak królowej na tronie - odparła z uśmiechem
- To może łaskawie zeszłabyś do mnie, królowo?
- Może... - mruknęła, sfruwając na balkon.
Odstawiłam szklankę i wyrzuciłam papierosa za balkon z nadzieją, że nie wywoła pożaru budynku. Podeszłam do Clar i pocałowałam ją w policzek
- Hej, skarbie. Tęskniłam - uśmiechnęłam się zakładając ręce na jej kark- Gdybyś nie tęskniła, byłoby mi przykro - uśmiechnęła się miło, kładąc dłonie na moich biodrach.
Wzięłam głęboki oddech. Muszę jej to powiedzieć. Może nie zatopi Francji...
-Clarisse... - powiedziałam i czułam jak mi drży głos chociaż bardzo starałam się go opanować. Wzięłam głęboki oddech. Może powinnam powiedzieć to potem? -Co spadało z nieba? - wskazałam palcem na miejsce gdzie przed chwilą przelatywało coś kolorowego - O tam. Coś dużego i kolorowego. W pierwszej chwili myślałam, że to może ty spadasz, ale hej! Nieśmiertelna królowa Wiatru jak zawsze żyje - klasnęłam w dłonie - To co tam spadało i się rozbiło o ziemię?- Jakiś głupi spadochroniarz - wzruszyła ramionami.
Kiwnęłam głową wyobrażając sobie nagłówki z wywiadem spadochroniarza mówiący o tym jak napadła go Orla bohaterka. Jestem pewna, że jeden z takich brzmiałby "Spadochroniarz ofiarą przerośniętego gołębia".
-Too jemy kolację czy co? - zapytałam z głupim uśmiechem chowając papierosy do kieszeni szarej bluzy.
- Odnoszę wrażenie, że dziwnie się zachowujesz - odparła, marszcząc podejrzliwie brwi - Stało się coś?
-Nie! Nieeee...oczywiście, że...-westchnęłam. Nie mogę jej oszukiwać... - Tak! Stało się! - krzyknęłam i czułam jak łzy nalatują mi do oczu
- Powinnam się martwić?
-Nie wiem- oparłam się o barierkę przeczuwając, że przy momencie, gdy mnie rzuci mogę zemdleć.
- Mad, wszystko w porządku? - słyszałam jak pyta dziewczyna, zachodząc mnie od tyłu i obejmując mnie.
- Ja... Pamiętasz co stało się tak z dwa tygodnie temu? - zapytałam wypatrując papierosa, którego wyrzuciłam za balkon.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanficŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...