13 stycznia 2020, Paryż, Francja, godzina 8:00
Narracja trzecioosobowa
Blondynka trzymała Kirę za dłoń. Stały na lotnisku i czekały aż będą mogły wejść do samolotu sprowadzonego przez matkę Chloe.
Rzeczy dziewczyn pakowali pracownicy hotelu jak i pracownicy lotniska.
Lot i tak był opóźniony. Miały wylecieć o 6, jednak przez złe warunki pogodowe opóźniono start maszyny i dopiero teraz doleciał na lotnisko Charles de Gaulle.
Chloe nadal miała dziwne przeczucie, że stanie się coś tak strasznego, że nawet Liga Sprawiedliwości z Supermanem na czele mogą sobie nie poradzić. Została czwórka bohaterów we Francji, tak przynajmniej myślała. W rzeczywistości zostało ich zaledwie dwoje. I nie byli od jakiegoś czasu ze sobą w najlepszych relacjach. Lady Moth wraz ze swoją świtą były w jak najlepszej formie, dodatkowo udało jej się porozumieć z Mad na tyle, że cały plan ułożony przez nią nie tylko jej pasował, ale również dla Marinette i Felixa. Bourgeois próbowała się jednak podnosić na duchu, że jej przyjaciele dadzą sobie radę bez niej oraz Kiry, a ona wraz z dziewczyną, której planowała się oświadczyć zasmakują dobrego i długiego życia.
-Chloe, córeczko...- burmistrz spojrzał na córkę ze łzami w oczach - Moja mała córeczka jest już wystarczająco duża i odchodzi - pociągną nosem.
-Tato, proszę, nie płacz - odparła zerkając na czarnowłosą.
Kira puściła dłoń Chloe pozwalając tym samym pozwalając by ta mogła się pożegnać z ojcem.
Chloe podbiegłą do ojca i rzuciła mu się na szyję. Andre objął córkę. Wiedział, że któregoś dnia zostawi go by robić karierę w Nowym Jorku, jednak nie spodziewał się, że ten moment nadejdzie tak szybko. 8 sierpnia kończyć będzie 17 lat. Nie jest już absolutnie małą dziewczynką, która pragnie tylko drogich prezentów. Przez 4 lata będąc Królową Pszczół zmieniła się na lepsze i każdy ma nadzieję, że będzie tylko z nią lepiej. Andre miał cichą nadzieję, że doczeka się wnuków, chociażby tych adoptowanych.
-Kocham cię, tatusiu - szepnęła dziewczyna czując jak łzy zbierają się w jej oczach.
-Ja ciebie też kocham, córeczko - odparł Andre puszczając swoje dziecko - Nie kłóć się tylko z Zoe, dobrze?
Chloe pokiwała głową i delikatnie się uśmiechnęła.
Ah, tak...Zoe... Ulubiona córka Audrey. Ta która od dziecka bierze udziały w filmach i jest przez wszystkich wychwalana. Była tutaj w 2016, tuż przed Białą Parą i wraz z Felixem trochę namieszała. Chloe nadal sądziła, że skoro Zoe przystosowuje się do środowiska to wcale nie była taka miła jak ją widziała Marinette. Była to po za tym córka samego Gabriela Agresta* oraz Audrey Bourgeois. Jak mogło to dziecko być w jakikolwiek sposób dobre ? Chloe mimo, że była wredna dla siostry nadal nie wierzyła w jej dobre intencję i niewinność. Nadal byłą pewna, że to ona prawdopodobnie przez chwilę była tą przechwalającą się Vesperiąm którą swego czasu wzięła Marinette. Nikt jednak nie wie dlaczego Mistrz Fu dał ponownie miraculum dla Chloe, każdy wie, że Vesperii nie było w Paryżu podczas Białej Pary, jednak nikt się nie spodziewał, że pszczołą ponownie zostanie Chloe.
-Oczywiście, tatusiu - Chloe podeszła do Kiry i złapała jej dłoń.
-Pani Bourgeois, pani Roffire mogą panie już zająć miejsce na naszym pokładzie - powiedziała uśmiechnięta stewardesa widząc stojące dziewczyny.
-Oczywiście - odparła czarnowłosa.
Blondynka przepuściła swoją dziewczynę przodem. Chloe zajęła miejsce od okna, ostatni raz pomachała ojcu nie wiedząc kiedy zobaczy go następnym razem. Miała nadzieję, że rozłąka nie potrwa długo.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanficŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...