5.6 Ze Skąpego W Bardziej Skąpe

131 8 11
                                    

#Madness

Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z lotniska ciągnąć za sobą jedną walizkę, za mną szedł ten sam osiłek, który zawiózł mnie na lotnisko w Gotham, zapakował moje bagaże do samolotu, zniósł moją skromną osobę w metalowym ptaku i teraz zawiezie mnie do domu. Wyrzuciłam papierek od truskawowego lizaka do kosza po czym włożyłam go do buzi. Obstawiam, że wyglądam jak dziecko, ale kto nie lubi lizaków?

Ten kto ma uczulenie na barwniki zawarte w tych słodyczach?

Nie pytałam ciebie o zdanie.

Skrzywiłam się. Osiłek, którego imienia nadal nie znam, ale nazywam go standardowym męskim imieniem - Adam, wpakowała moje walizki do samochodu. Sama zadowolona usiadłam na tylnym siedzeniu.

Nie powinnam się cieszyć znając sytuację jaka panuje w Paryżu, ale lepsze to niż siedzenie w Macedonii wśród powalonych czarownic używających czarnej magii, znęcających się nad tobą...
Adam, John... Usiadł za kierownicą.

-Jak masz na imię? - zapytałam po angielsku

Mężczyzna obrócił się i spojrzał na mnie z niedowierzaniem

-Zapytałam o coś dziwnego? - oparłam podbródek o siedzenie kierowcy. Łysy mężczyzna wyraźnie się spiął i burknął tylko pod nosem :
-Joseph...

- Więc, Joseph - powiedziałam - Zawieź mnie...-podanie adresu dla tego cymabała to zabójstwo - Wiesz gdzie jest dzielnica La Muette? - zapytałam, a mężczyzna kiwnął głową - Auteuil, wiesz gdzie jest? - kiwnął głową- Porte Dauphine? - zapytałam

-Yhm... - mruknął

-Super, tam mam apartament - powiedziałam - Jedź tam, adres dokładniejszy podam później...

#Felix

Patrzyłem na monitornig Gothamskiego lotniska. Kamery zostały wczoraj wyłączone na prośbę anonimowego pasażera... Oni naprawdę uważają, że ludzie są tacy głupi? Wiadomym jest, że to ktoś kto nie chce by wiadomo było o jego locie... Czy jest możliwe by była to Madness?

Wstałem z fotelu i położyłem dłonie na biurku patrząc na biling połączeń lotniska. Jakiś numer dzwonił cztery razy wczorajszego dnia. Może uda mi się odtworzyć rozmowy?

#Madness

- Agh.... Dlaczego stoimy? - zapytałam opierając się o fotel kierowcy

-K...korki, m...ma'am - odpowiedział

Jakim sposobem taki duży facet boi się mnie? Aaaa.... No tak jestem Zielonym Diabłem. Cały czas zapominam o tym drobnym szczególe.

-Trzymaj - powiedziałam podając kartkę z adresem - Tam zawieź moje rzeczy... - otworzyłam drzwi do samochodu i wysiadłam z niego. Nie mam zamiaru stać w korkach. Schowałam się między budynkami i sprawdziłam czy nikt nie patrzy.

-Drakk... - mruknęłam, a stworzenie wyskoczyło jak na zawołanie z mojej kieszeni

-Musiałaś wysiadać? - jęknął - Mieliśmy tam szampana! I jedzenie! I seriale! - krzyknął wymachując łapkami

Pokręciłam głową. Za dużo wolności mu daje...

-Drakk, pokaż rogi - powiedziałam przemieniając się w Diablice.

Jednak coś było nie tak... Spojrzałam na swój strój... TO NIE BYŁ MÓJ STRÓJ!

-DRAKK! - wrzasnęłam patrząc na moją kreacje.

Na sobie miałam czarny stanik, kruczoczarne spodenki z bordowym paskiem. Na nogach widniały bardzo wysokie platformy, również w czarnym kolorze i czerwonymi dodatkami. Na szyji oprócz mojego miraculum zawieszony był łańcuch, którym przeważnie oplecione były moje biodra. Na dłoniach jak zawsze miałam czerwone rękawiczki bez palców, tym razem sięgały mi przed łokcie. W kieszeni spodenek było jojo (jedyna rzecz, która się nie zmieniła).
Dotknęłam swojej głowy by sprawdzić czy nadal mam rogi, były na miejscu, po czym dotknęłam miejsca w której powinna znajdować się maska - ku mojemu szczęściu nadal tam była.
Chciałabym mieć lustro...

- Ze skąpego w bardziej skąpe - mruknęłam niezadowolona.

Nie, że źle w tym wyglądałam, ale coś mi mówiło, że stanę się najbardziej lubianą super bohaterką mężczyzn... Jak do tego doszło, że i Diablica i Madness chodzą w tak skąlych ciuchach...
Wzięłam głęboki oddech. Drakk to odkręci. Będzie musiał... Rozłożyłam skrzydła i poleciałam w stronę apartamentu.
I takim sposobem doleciałabym szybko i bez przeszkód.... Tak by było, gdyby jakiś pajac nie zaczął się do mnie wydzierać...

-DIABLICO! HALO! - krzyknął i machał dłońmi, nie zwracałam na niego uwagi i leciałam sobie spokojnie dalej - JESTEM POSIADACZEM MIRACULUM WILKA! - wrzasnął.

Zatrzymałam się i spojrzałam na mężczyznę. W lewej dłoni trzymał czarny kompas. Zawróciłam się i wylądowałam na dachu.

-Bonjour- mruknęłam i przyjrzałam się mężczyźnie.

Był równy ze mną. Miał ciemną karnacje. Spod czarnych, gęstych włosów, które fajtały się na każdą stronę świata, wystawały czarne wilcze uszy. Mężczyzna żółtymi oczami spoglądał tam gdzie nie powinien. Przed chwilą tylko mówiłam, że tak to będzie z nowym strojem... Twarz zakrywała mu czarna maska. Nosił czarny płasz, do którego z tyłu przymocowany był wilczy ogon. Pod płaszczem widoczny był czarny golf. Nie nosił rękawiczek, ale paznokcie mężczyzny były znacznie wydłużone i zaostrzone oraz pomalowane na czarno. Dolne partie ciała Wilka zakrywały czarne spodnie.

-Jesteś... Ymm... To znaczy... Masz może chłopaka? - zapytał nie odrywając wzroku od moich piersi. Przysięgam na Lucyfera, że zaraz dostanie z liścia

-Nie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Miałam dziewczynę - ale łaskawie patrz mi na twarz - warknęłam. Mężczyzna uniósł wzrok zgodnie z moją prośbą.

-Przepraszam - odparł zmieszany

-Kim jesteś? - zapytałam zakładając ręce na piersi

-Agustin Rodrigo - zgiął się w pół - jednak w tej formie to raczej Fenrir - błysnął ząbkami

-Jak ten wilk z mitologi nordyckiej? - uniosłam brwi - On nie był przypadkiem złym gościem - zauważyłam

-Był synem boga Lokiego - powiedział

-A co to ma do rzeczy? - zapytałam - Never mind - uniosłam dłoń widząc jak Agustin otworzył usta by zacząć nawijać o wilczym dziecku Lokiego - Przejdź do tematu... - mruknęłam opuszczając dłoń

-Jak już wspominiałem jestem Agustin Rodrigo i jestem jednym z wielu posiadaczy miraculi, których pożarł bezoczny potwór Wanga... Swoją drogą gdzie Wang? - zapytał

-Gryzie ziemię - odparłam

-Ziemia raczej nie jest smaczna, ani zdrowa - odparł z wyraźnym grymasem obrzydzenie na twarzy

-Nie żyje - odparłam - Wang Fu nie żyje, ja jestem nową strażniczką - pokazałam dłonią na siebie

-O! To świetnie! Uratujesz mnie przed moją siostrą - wyszczerzył się

-Co? Ilu bohaterów z XIX wieku tutaj przywiało? - zapytałam

-Tylko dwóch... Tak sądzę...-mruknął

Spojrzałam na mężczyznę. Wyraźnie potrzebowałam więcej informacji... Tutaj raczej go nie przepytam, nie w tym stroju, gdy...

-Powiedziałam byś przestał! - warknęłam

-Dobrze - uniósł ręce - Spokojnie, diabełku

-I nie nazywaj mnie tak... - mruknęłam.

Chyba w tak ogromnym apartamencie zmieści się strażnik z XIX wieku. Westchnęłam

-Masz gdzie mieszkać? - zapytałam

-Nie - odparł z głupim uśmiechem

- Super, zamieszkasz ze mną, niedorajdo....

-Naprawdę? - sztuczny ogon zaczął merdać jak u prawdziwego psa

-Zdenerwuj mnie, a będziesz spał w basenie - powiedziałam

||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz