15 stycznia 2020, Paryż, Francja, godzina 20:00
Narracja Trzecioosobowa
Alisa spojrzała przez ogromne okno na miasto. Nadal nie mogła wyjść z podziwu jak dużo się tu zmieniło. Jeszcze niedawno było tu całkowicie inaczej... Wcześniej jeżdżono tu konno oraz bryczkami, kobiety nie chodziły samotnie, ubrane w suknie i z parasolkami w dłoniach, nie to co w dzisiejszych czasach, gdzie nie było już mody na zakrywanie ciała, a kobiety coraz bardziej stawiały na niezależność.
-Znowu patrzysz na miasto ? - odparł Agustin wpatrując się w kompas.
-Możliwe - fuknęła nie chcąc zaczynać rozmowy ze swoim przyrodnim bratem. Po momencie, gdy przepowiedziała mu przyszłość nie wiedziała co ma robić. Nadal w jej głowie rodziło się pytanie "Kim jest to dziecko?". Na pytania o dziecku Agustin się śmiał i odpowiadał, że nie słyszał by kiedykolwiek miał dziecko, a nawet gdyby miał to wychowaniem zajęła by się matka.
- A jeszcze nie dawno chodziliśmy o tym mieście w towarzystwie Catherine - zaśmiał się próbując rozluźnić atmosferę.
Kobieta spuściła głowę, gdy usłyszała imię ukochanej.
-Nadal czuję się jakby był to wczorajszy dzień - westchnęła- Było tak dużo krwi...- skrzywiła się na myśl o morderstwie Czerwonej Czarownicy.
-I wystarczył tylko jeden szczegół by tego uniknąć - mężczyzna poprawił kołnierz płaszcza.
-Gdyby Samuel nie dał jej miraculum nic by się nie zdarzyło - odparła.
Jednak tu występowało kolejne pytanie. Gdyby Samuel nie dał swojej siostrzenicy miraculum to czy Alisa kiedykolwiek spotkałaby miłość swojego życia ? Nawet jeżeli żałowała tej znajomości nie chciałaby jej zapomnieć, ani w żaden inny sposób się pozbyć. Po prostu w tym czasie nie było im dane być razem.
-Tak właściwie to co się z nim potem stało ? - oparł się o ścianę wielce zainteresowany losem znajomego swojego ojca.
- Samuel Valery Bonnet -westchnęłam - Dał miraculum ciemności dla siostrzenicy po czym poniósł konsekwencję nie przemyślanej decyzji i został wydalony z Zakonu. Wrócił do Paryża i założył rodzinę - podeszła do skrzyni stojącej w kącie pomieszczenia i na niej usiadła.
- Zaufaliście rudemu - parsknął śmiechem - Czego się spodziewaliście ? Przyszło wam kiedyś do głowy, że mógł być chociażby wampirem ? - zaśmiał się.
Samuel Valery Bonnet, właściciel miraculum nietoperza. Rudowłosy mężczyzna o szarych oczach, który budził postrach w Zakonie nawet wśród najodważniejszych. Jakby bali się, że pewnego dnia rzuci się na nich i wyssie z nich krew aż do ostatniej kropli w ich żyłach. Ku zdziwieniu wielu Samuel wcale nie był nieprzyjemnym typem, był dosyć miłą osobą, która próbowała jak najbardziej przysłużyć się światu. Swego czasu próbował nawet dogadać się z Ra's al Ghulem, ten jednak odparł, że ma swój wielki plan w którym udział ma wziąć jego niezwykły, nowy wybawca, który kiedyś przybędzie. Stwierdził jednak, że zastanowi się nad propozycją Francuza i w końcu nikt nie otrzymał odpowiedzi, a potem było słychać jak Liga Czerwonego Słońca umawia się z Ligą Zabójców. Na dobrą sprawę byli siebie warci.
- Twoja matka mimo wszystko do niego podchodziła bojąc się, że może się na nią rzucić - zaśmiałam się przypominając strach w oczach heroski na wspomnienie o panie Bonnet.
- Moja wcale nie bała się jakiegoś tam Draculi - burknął oburzony, krzyżując ręce na piersi.
-Oczywiście - prychnęła - Wielka Anne Marie Rodrigo nie bojąca się nikogo i niczego - przewróciła oczami.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanficŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...