5.40 Ćwiczyłem swoją śmierć

76 12 65
                                    


7 stycznia 2020, Paryż, Francja, godzina 8:00

#Alya Cesaire/ Ruda Kitka 

 "Dżakarta pod wodą. 53 ofiary w stolicy Indonezji" to głosił nagłówek artykułu, który czytałam do dzisiejszego śniadania. 

-Ten rok nawet się nie zaczął, a już rozpoczęły się katastrofy - pociągnęła nosem Rose. 

-Nie ma co się nad tym użalać - odparła Alix opierając się o ławkę na której siedziałam - Rozumiem, że to straszne, jednak dopóki nic się nie stało u nas to chyba nie potrzebujemy tak bardzo tego roztrząsać, prawda ? - zapytała. 

-Jak możesz tak mówić ? - chlipnęła Rose - To byli ludzie, oni mieli rodziny...Pomyśl o rodzinach Alix - odparła chowając twarz w dłoniach. 

Rose jak zwykle przyjmowała wszystko zbyt emocjonalnie, w szczególności śmierć ludzi. Sytuacja na świecie nie wygląda za dobrze. W Chinach w Wuhan pojawił się jakiś dziwny wirus, który podobno jest bardzo niebezpieczny. Ludzie boją się, że przejdzie on do innych krajów. Rose, która jest chorowita również przejęła się możliwością pandemii, jednak sądzę, że to jest niemożliwe. To tylko teorie. Po za tym nadal sądzę, że nikt w Wuhan nie zjadł nietoperza, a może to być jakiś spisek. 

- Patrz - szepnęła Ondine pokazując Kimowi ekran swojego telefonu. 

Nagle wszyscy zaczęli patrzeć  w ekrany. Niektórzy byli zdzwieni, a inni chyba przyzwyczajeni już do życia wśród bohaterów patrzyli znudzonymi twarzami na elektronikę. 

-O co chodzi ?- zapytałam patrząc na dziewczyny. 

Alix wyciągnęła komórkę i weszła na tą samą stronę co reszta. Mylene, Rose i Juleka również to zrobiły. 

-Tak...Ten rok może nie zapowiada się aż tak tragicznie - mruknęła różowowłosa - Ma pełną racje to robiąc. To się robi nudne - mruknęła. 

Szybko wyszłam z artykułu i weszłam na relacje na żywo od Nadii. 

Na ekranie pojawiła się dziewczyna. Stała na łuku Triumfalnym. 

Była to nastolatka. Czarne włosy zostały związane w wysokiego koka z czego dwa luźne pasma fajtały się przed jej twarzą. Dwa pasma pod koniec miały śliwkową barwę. Fioletowe oczy patrzyły w drona z zamontowaną na nim kamerą. Twarz zasłoniętą miała szarą maską. Usta miała koloru fioletowego, wygięte w delikatny uśmieszek. Na sobie miała fioletową sukienkę za kolano na której widniało masę czarnych motyli. Sukienka nie miała ramion i rękawów, a widniała tylko część zasłaniająca szyję. Nogi zostały ukryte pod czarnymi rajstopami, a na stopach widniały kruczoczarne szpilki. Dłonie ukryte w równie ciemnych rękawiczkach, które sięgały za łokcie ustawione były na berle. Tuż pod szyją przypięte było miraculum motyla. 

Stała w delikatnym rozkroku. 

- Mieszkańcy Paryża, proszę o uwagę. Jestem Lady Moth, osoba, która miesiącami was terroryzowała. Chcę oznajmić, że dobrowolnie się poddaję, a moje miraculum chce przekazać nowej Biedronce oraz Czarnemu Kotu. To nie jest fake. Chcę się oddać pod osąd, bez zbędnej walki. Proszę o pojawienie się bohaterów tu na Łuku Triumfalnym. - uśmiechnęła się. 

Zmarszczyłam brwi. 

Lady Moth poddaje się bez walki? To nie brzmi zbyt wiarygodnie... Jednak...Może zrozumiała swój błąd ? Może chce naprawdę się poddać? Nadal nie wiemy kim jest dziewczyna skrywająca się za jej maską. 

Usłyszałam dźwięk wiadomości na Messengerze. W rogu ekranu pojawiła się okrągła ikonka ze zdjęciem moim, Chloe, Nino, Kiry i... Adriena i Marinette... Nie wyrzuciliśmy ich z grupy bohaterów. Nie byliśmy w stanie....

||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz