5.20 Przepraszam

123 11 28
                                    

Narracja trzecioosobowa

   Jak zwykle październik we Francji zaliczał się do mroźnego czasu gdzie liście drzew zaczynały walać się wszędzie gdzie nie trzeba, wiatr wiał z taką siłą jakby chciał wiać, a nie mógł i na dodatek wszytko czego dotnąłeś było wilgotne lub po prostu mokre.

  Tak jak szary nagrobek na który wpatrywała się kobieca postać ubrana niestosownie do panującej, jesiennej pogody.

-Wracam do początku, Sarah - powiedziała czarnowłosa kładąc obok palącego się, czerwonego zniczu białe lilie - Wiesz, że słynę z rozpętywania chaosu. Nieświadomie go rozpoczynam, a potem go dosycam...

  Rondo, czarnego kapelusza dziewczyny delikatnie poruszyło się na wietrze.

-Jesteś ofiarą tego chaosu... Naprawdę przepraszam was... - szepnęła - Ale nic nie poradzę na fakt, że chaos jest zabawny - na bladą twarz dziewczyny wpłyną szaleńczy uśmiech, który przerażał samego Supermana oraz Batmana. Uśmiech ten nigdy nie sugerował niczego dobrego, a wielokrotnie zęby w tej chwili nieskazitelnie białe były ubrudzone krwią jej ofiar.

  Madness zachichotała.

  Cała ta sytuacja bawiła ją jak i jefnocześnie się nią przejmowała. Nie miała zielonego pojęcia co robi w tym dziwnym świecie magicznej biżuterii oraz co właściwie podkusiło ją do zatrzymania medalionu poświęconemu mrocznym siłą. Na samym początku traktowała to wszystko dosyć poważnie jednak z czasem... Zaczęła traktować to jako dodatek do życia mafijnego antybohatera.

   Córka Szaleństwa zaniosła się psychopatycznym śmiechem.

  Ze zdjęcia znajdującego się na szarej płycue pomnika patrzyła na nią rudowłosa dziewczyna z niebieskimi oczami oraz piegami na bladej twarzyczce.
    Napis "Laura Sarah Bonnet" za każdym razem uderzał inaczej w Arleen. Mógł wywołać w niej coś w rodzaju wyrzutów sumienia, którego podobno nie posiadała, salwę śmiechu jak obecnie lub po prostu pustkę. Ewentualnie radość na wspominenia miłych chwili spędzonych z Francuską.

  Salwa niekontrolowanego śmiechu wywołanego paragelią zwaliła Diablice na kolana.

-A ty znowu tu przychodzisz? - powiedziała rudowłosa zjawa, która była wywołana schizofrenią Naiper - Mówiłam, że nie chce cie widzieć na oczy! Zabiłaś mnie! Zabiłaś, a teraz przychodzisz na mój grób oraz bezczelnie rżysz z sytuacji w jaką wpakowałeś niewinne dzieci! - oparła się o własny grób - Ubolewam nad tym zdjęciem... Nie mogli dać mojego lepszego profilu? - spojrzała błękitnymi oczami, które oraczała żółta maska z czarnymi dodatkami, na zdjęcie.

- Ty... Ty...-parskęła śmiechem gangsterka - Żyjesz? - zaśmiała się. W kącikach oczu spływały jej łzy, które zostawiały mokre ślady na kredowej cerze. Dziewczyna wpatrywała się w iluzje przyjaciółki.

- Nie żyje fizycznie. - rudowłosa nastolatka podeszła do Mad - Żyje tutaj - dotknęła jej czoła - w twojej głowie. Nigdy nie pozbędziesz się mnie.

  Czerwone oczy Diablicy patrzyły na iluzje, czuła jej dotyk na sobie oraz wiatr przywiewał zapach cytrysów, którymi pachniała Abeille.

- Mnie również się nie pozbędziesz - syknęła białowłosa zjawa do ucha Madness.

  Dziewczyna spuściła głowę.

  Mimo faktu, że bawiła ją ta cała sytuacja gdzieś w głębi nie chciała do niej doprowadzić. Przyniosła za wiele ofiar. Sprawa, którą można było załatwić o wiele wcześniej trwa już pięć, prawie sześć lat i nie wygląda na taką, którą miała się zakończyć w ciągu następnych dekad.

-Przepraszam - wydukała - Przepraszam, Sarah. Przepraszam, Elizo... - szepnęła Arleen - Nie chciałam wam zrobić krzywdy... Byłyście moimi przyjaciółkami...

-Twoje przeprosiny na nic się nie zdadzą. Jesteśmy martwe - iluzja Elizy stanęła obok rudowłosej zjawy Pszczoły - Jesteśmy martwe przez ciebie. Diablica była zdrajczynią od samego początku. Szukasz tylko miejsca by się zabawić. Nie liczysz się z uczuciami innych - położyła dłoń odzianą w białą rękawiczke na ramieniu Laury.

-Przepraszam...

-Za to, że nas zabiłaś czy za to jaka jesteś? - zapytała chłodno białowłosa.

   Diablica milczała. Spuściła wzrok na liście, które walały się jej pod kolanami brudząc drogie spodnie.

-Ile jeszcze osób zginie zanim w końcu zaspokoisz tą dziwną rządze mordu? - zapyła Abeille - Jedna? Dwie? Dwieście? - prychnęła - Ufałyśmy tobie! A ty nas zdradziłaś!

-Przepraszam...

- Żadne słowa nie przywrócą nam życia, Michelle! Ani dla mnie, ani dla Elizy, Adrienowi, Wangowi czy nawet
Blue chociaż nie wiem jak bardzo byś chciała - zmrużyła błękitne oczy.

- Wiem... Naprawdę nie chciałam nikomu zrobić krzywdy... - oczy Amerykanki się zaszkliły - Nie wiedziałam, że mogę cię zabić w taki sposób, Sarah! Miałam tylko 12 lat! 12 lat... 12 lat jak uciekłam z tego reżimu Zerrin - po białych policzkach spłynęły kolejne łzy, ktœre zostawiły po mokre ślady.

-Mad - dziewczyna skierowała wzrok w stronę kwami po czym wróciła wzrokiem do miejsca gdzie stały jej byłe partnerki w walce - Mad, weź leki i wracajmy do apartamentu. Zimno tu - potarł się łapkami po białych ramionach.

  Arleen zaczęła kiwać głową i wycierać rękawami płaszcza łzy. Wstała z kolan po czym otwrzepała spodnie oraz poprawiła kapelusz.

-Masz moje leki? - zapytała drżącymi głosem.

-Są w kieszeni twojego płaszcza - mruknął

  Zielony Diabeł (lub jak widać była to Zielona Diablica) kiwnęła głową po czym włożyła dłoń do kieszeni z ktœrej wyciągnęła całkowicie białe, plastikowe owalne pudełko. Odkręciła nakrętkę po czym wysypała trzy tabletki na dłoń ukrytą w czarnej rękawice bez palców. Palcem z pomalowanym na czarno paznokciem policzyła jeszcze raz białe tabletki po czym bez słowa włożyła je buzi i połknęła krzywiąc się przy tym.

  Spojrzała na miejsce gdzie stały iluzje Sarah i Elizy, które zaczęły się rozmywać.

-Przepraszam - szepnęła jeszcze raz widząc znikające sylwetki.

-Powinnaś przestać tu przychodzić. Ten cmentarz wzbudza w tobwi niepotrzebne emocje. - mruknął diabełek - Wracajmy już, bo jako kwami lubujące gorące klimaty Piekła nie za dobrze czuje się wystawiony na taki wiatr - potarł się po ramionach.

-Tak... Chodźmy już - szepnęła.

  Rogaty stworek wleciał do kieszeni Mad w której miał zapewnione odrobinę ciepła. Madness spojrzała jeszcze raz na zdjęcie uśmiechniętej Sarah po czym skierowała głowę na grób obok. Nagrobek ze zdjęciem Elizy Hugo.

  Amerykanką bez słowa się odwróciła i zaczęła zmierzać w kierunku brsmy cmentarza.

||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz