Narracja trzecioosobowa
Jak zwykle październik we Francji zaliczał się do mroźnego czasu gdzie liście drzew zaczynały walać się wszędzie gdzie nie trzeba, wiatr wiał z taką siłą jakby chciał wiać, a nie mógł i na dodatek wszytko czego dotnąłeś było wilgotne lub po prostu mokre.
Tak jak szary nagrobek na który wpatrywała się kobieca postać ubrana niestosownie do panującej, jesiennej pogody.
-Wracam do początku, Sarah - powiedziała czarnowłosa kładąc obok palącego się, czerwonego zniczu białe lilie - Wiesz, że słynę z rozpętywania chaosu. Nieświadomie go rozpoczynam, a potem go dosycam...
Rondo, czarnego kapelusza dziewczyny delikatnie poruszyło się na wietrze.
-Jesteś ofiarą tego chaosu... Naprawdę przepraszam was... - szepnęła - Ale nic nie poradzę na fakt, że chaos jest zabawny - na bladą twarz dziewczyny wpłyną szaleńczy uśmiech, który przerażał samego Supermana oraz Batmana. Uśmiech ten nigdy nie sugerował niczego dobrego, a wielokrotnie zęby w tej chwili nieskazitelnie białe były ubrudzone krwią jej ofiar.
Madness zachichotała.
Cała ta sytuacja bawiła ją jak i jefnocześnie się nią przejmowała. Nie miała zielonego pojęcia co robi w tym dziwnym świecie magicznej biżuterii oraz co właściwie podkusiło ją do zatrzymania medalionu poświęconemu mrocznym siłą. Na samym początku traktowała to wszystko dosyć poważnie jednak z czasem... Zaczęła traktować to jako dodatek do życia mafijnego antybohatera.
Córka Szaleństwa zaniosła się psychopatycznym śmiechem.
Ze zdjęcia znajdującego się na szarej płycue pomnika patrzyła na nią rudowłosa dziewczyna z niebieskimi oczami oraz piegami na bladej twarzyczce.
Napis "Laura Sarah Bonnet" za każdym razem uderzał inaczej w Arleen. Mógł wywołać w niej coś w rodzaju wyrzutów sumienia, którego podobno nie posiadała, salwę śmiechu jak obecnie lub po prostu pustkę. Ewentualnie radość na wspominenia miłych chwili spędzonych z Francuską.Salwa niekontrolowanego śmiechu wywołanego paragelią zwaliła Diablice na kolana.
-A ty znowu tu przychodzisz? - powiedziała rudowłosa zjawa, która była wywołana schizofrenią Naiper - Mówiłam, że nie chce cie widzieć na oczy! Zabiłaś mnie! Zabiłaś, a teraz przychodzisz na mój grób oraz bezczelnie rżysz z sytuacji w jaką wpakowałeś niewinne dzieci! - oparła się o własny grób - Ubolewam nad tym zdjęciem... Nie mogli dać mojego lepszego profilu? - spojrzała błękitnymi oczami, które oraczała żółta maska z czarnymi dodatkami, na zdjęcie.
- Ty... Ty...-parskęła śmiechem gangsterka - Żyjesz? - zaśmiała się. W kącikach oczu spływały jej łzy, które zostawiały mokre ślady na kredowej cerze. Dziewczyna wpatrywała się w iluzje przyjaciółki.
- Nie żyje fizycznie. - rudowłosa nastolatka podeszła do Mad - Żyje tutaj - dotknęła jej czoła - w twojej głowie. Nigdy nie pozbędziesz się mnie.
Czerwone oczy Diablicy patrzyły na iluzje, czuła jej dotyk na sobie oraz wiatr przywiewał zapach cytrysów, którymi pachniała Abeille.
- Mnie również się nie pozbędziesz - syknęła białowłosa zjawa do ucha Madness.
Dziewczyna spuściła głowę.
Mimo faktu, że bawiła ją ta cała sytuacja gdzieś w głębi nie chciała do niej doprowadzić. Przyniosła za wiele ofiar. Sprawa, którą można było załatwić o wiele wcześniej trwa już pięć, prawie sześć lat i nie wygląda na taką, którą miała się zakończyć w ciągu następnych dekad.
-Przepraszam - wydukała - Przepraszam, Sarah. Przepraszam, Elizo... - szepnęła Arleen - Nie chciałam wam zrobić krzywdy... Byłyście moimi przyjaciółkami...
-Twoje przeprosiny na nic się nie zdadzą. Jesteśmy martwe - iluzja Elizy stanęła obok rudowłosej zjawy Pszczoły - Jesteśmy martwe przez ciebie. Diablica była zdrajczynią od samego początku. Szukasz tylko miejsca by się zabawić. Nie liczysz się z uczuciami innych - położyła dłoń odzianą w białą rękawiczke na ramieniu Laury.
-Przepraszam...
-Za to, że nas zabiłaś czy za to jaka jesteś? - zapytała chłodno białowłosa.
Diablica milczała. Spuściła wzrok na liście, które walały się jej pod kolanami brudząc drogie spodnie.
-Ile jeszcze osób zginie zanim w końcu zaspokoisz tą dziwną rządze mordu? - zapyła Abeille - Jedna? Dwie? Dwieście? - prychnęła - Ufałyśmy tobie! A ty nas zdradziłaś!
-Przepraszam...
- Żadne słowa nie przywrócą nam życia, Michelle! Ani dla mnie, ani dla Elizy, Adrienowi, Wangowi czy nawet
Blue chociaż nie wiem jak bardzo byś chciała - zmrużyła błękitne oczy.- Wiem... Naprawdę nie chciałam nikomu zrobić krzywdy... - oczy Amerykanki się zaszkliły - Nie wiedziałam, że mogę cię zabić w taki sposób, Sarah! Miałam tylko 12 lat! 12 lat... 12 lat jak uciekłam z tego reżimu Zerrin - po białych policzkach spłynęły kolejne łzy, ktœre zostawiły po mokre ślady.
-Mad - dziewczyna skierowała wzrok w stronę kwami po czym wróciła wzrokiem do miejsca gdzie stały jej byłe partnerki w walce - Mad, weź leki i wracajmy do apartamentu. Zimno tu - potarł się łapkami po białych ramionach.
Arleen zaczęła kiwać głową i wycierać rękawami płaszcza łzy. Wstała z kolan po czym otwrzepała spodnie oraz poprawiła kapelusz.
-Masz moje leki? - zapytała drżącymi głosem.
-Są w kieszeni twojego płaszcza - mruknął
Zielony Diabeł (lub jak widać była to Zielona Diablica) kiwnęła głową po czym włożyła dłoń do kieszeni z ktœrej wyciągnęła całkowicie białe, plastikowe owalne pudełko. Odkręciła nakrętkę po czym wysypała trzy tabletki na dłoń ukrytą w czarnej rękawice bez palców. Palcem z pomalowanym na czarno paznokciem policzyła jeszcze raz białe tabletki po czym bez słowa włożyła je buzi i połknęła krzywiąc się przy tym.
Spojrzała na miejsce gdzie stały iluzje Sarah i Elizy, które zaczęły się rozmywać.
-Przepraszam - szepnęła jeszcze raz widząc znikające sylwetki.
-Powinnaś przestać tu przychodzić. Ten cmentarz wzbudza w tobwi niepotrzebne emocje. - mruknął diabełek - Wracajmy już, bo jako kwami lubujące gorące klimaty Piekła nie za dobrze czuje się wystawiony na taki wiatr - potarł się po ramionach.
-Tak... Chodźmy już - szepnęła.
Rogaty stworek wleciał do kieszeni Mad w której miał zapewnione odrobinę ciepła. Madness spojrzała jeszcze raz na zdjęcie uśmiechniętej Sarah po czym skierowała głowę na grób obok. Nagrobek ze zdjęciem Elizy Hugo.
Amerykanką bez słowa się odwróciła i zaczęła zmierzać w kierunku brsmy cmentarza.
CZYTASZ
||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONE
FanfictionŁatwe sprawy można szybko skompikować. Do takiego wniosku doszła Madness wracając do Paryża. Bohaterowie zbyt głęboko wzięli radę chrześcijan brzmiącą " Nie ufaj szatanowi", którym w tej chwili była ona. Czy to wszystko można jeszcze naprawić? C...