5.49 Evita Rodrigo

47 12 2
                                    

13 marzec 2020, Paryż, Francja, godzina 23:00

Narracja trzecioosobowa

Agustin Rodrigo spojrzał ponownie na adres wypisany na kartce. 

"Przybądź do ulicy Imp. d'Antin. 

13 marca, godzina 23:00

To ważne, przygotuj się do podróży.

Nie pokazuj się nikomu i nie mów nic nikomu

Co ważniejsze wiadomość została napisana w języku hiszpańskim. 

Fenrir był pewien, że wiadomość napisała znana mu osoba. Nie rozumiał jednak dlaczego miał milczeć. Mimo wszystko zrobił to o co poprosiła go nieznajoma osoba. 

Mężczyzna poprawił ciemne włosy opadające mu na twarz. 

Uliczka w której się znajdował była dosyć wąska. Stał na chodniku z szarych cegieł. Po jego prawej stronie widniała ogromna kamienica z jasnobrązowych cegieł. Nad drewnianymi drzwiami na niebieskim tle widniała biała cyfra "9". Nie paliło się żadne światło w budynku. Po lewej zaś znajdował się plan budowy. Obecnie zasłonięty został szarą płachtą. 

Agustin spojrzał na godzinę. 

Było już po 23. W stylu Francuzów było spóźnianie się i on to idealnie wiedział, więc nie przejął się tym faktem. 

Po chwili usłyszał za sobą szelest. 

Wilk odwrócił się. 

Stała za nim postać w czarnej pelerynie. Nie mógł dostrzec jej twarzy, gdyż kaptur odsłaniał tylko kawałek bladej twarzy i czerwone usta. Postać była kobietą. Na sobie miała bordową koszulę, pod samą szyją widniała broszka - okrągły rubin oprawiony w srebrny metal. Dłonie schowane zostały za białymi rękawiczkami. W lewej dłoni kobieta trzymała wiklinowy kosz, a w drugiej tuż przy piersi trzymała coś zawiniętego w biały materiał. Dół osłaniały ciemne spodnie. Na biodrach widniały dwa brązowe paski. Do jednego przyczepiona za pomocą łańcucha została ciemna książka do drugiego, cieńszego paska przyczepiona została sakiewka. Na stopach widniały czarne, wiązane botki z białymi sznurówkami. 

Kobieta położyła kosz na ziemi po czym odsłoniła twarz. 

-Oooouuu...- Agustin zacisnął usta w wąską linię na widok Mad. 

Powieki pomalowała ciemnym cieniem i podkreśliła oczy szarym eye-linerem. 

Związała przód czarnych włosów tak by nie spadały jej na twarz oraz odsłaniały uszy w których widniały srebrne kolczyki połączone ze sobą za pomocą łańcuszków. 

-Witaj, Augustinie - powiedziała oschle. 

-Witaj, Diablico - uśmiechnął się idiotycznie - Czy ten liścik jest od ciebie ? - wyciągnął zmiętoloną kartkę i pokazał dla czarnowłosej. 

Madness kiwnęła głową i wzięła leżący na ziemi koszyk. 

-Zmądrzałaś, zostawiłaś tą brązowowłosą wariatkę i chcesz byśmy uciekli razem ? - zapytał uśmiechając się. 

-Ten scenariusz sprawdziłby się tylko w trzech przypadkach - odparła podchodząc do Agustina. 

W nozdrza mężczyzny uderzył zapach różanych perfum dziewczyny wymieszany z zapachem alkoholu oraz dymu papierosowego. 

-Pierwszy zdarzyłby się, gdybym doznała poważnego urazu mózgu i bym zgłupiała od tego - syknęła - Druga opcja to moment, gdy zapomniałabym leków i ubzdurałoby mi się coś, gwarantuję jednak wtedy, że pewnie byś długo nie pożył w takim przypadku. Trzecia to jest plan zabicia ciebie podczas podróży, gdy bylibyśmy w górach Hindukusz, gdyż tam znam się z Ligą Zabójców i bez problemu mogłabym zostawić twoje ciało na jakimś ośnieżonym szczycie lub zabrać twoje obrzydliwe truchło i spalić je na Świętej Ziemi, gdzie zostałbyś przeklęty na wieki - syknęła. 

||未來 || Wèilái || Miraculum || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz