W końcu poszliśmy do szkoły, gdzie czekała na nas Lydia.
- No w końcu.- powiedziała na nasz widok.- Idziemy?
Ruszyliśmy więc do biblioteki, gdzie zebrali się wszyscy maturzyści. Gdy w końcu nadeszła nasza kolej, Lydia, Stiles, Malia i Kira napisali swoje inicjały na regale z książkami na półpiętrze. Podeszłam po Kirze, odbierając od niej markera. Spojrzałam na inicjały, które tam widniały. Niektóre były świeże, a inne ledwo było widać. Wśród tych drugich dostrzegłam D.H. Przejechałam palcem po napisie przygryzając wargę. Bardzo tęskniłam za Derekiem, z którym mogłam jedynie rozmawiać przez telefon. Nie mniej ocknęłam się i napisałam obok inicjałów przyjaciół C.H. Spojrzałam na Scotta, który stał za mną, po czym podałam mu czarny marker. Uśmiechnął się lekko na ten gest i podszedł do półek. Wtedy ja stanęłam przy przyjaciołach i spojrzałam na regał, na którym mój chłopak napisał swoje inicjały oraz, zakupując nas wszystkich, A.A. W moim oku zakręciła się łza na wspomnienie o Allison. Gdy Scott stanął przy nas, objął mnie ramieniem, a Stiles spojrzał na przyjaciela.
- Byłaby tu z nami.- stwierdził.
- Przecież jest.- odezwała się Lydia patrząc z uśmiechem na półkę. Zeszliśmy po schodach gotowi na ostatni rok naszej edukacji. Wraz ze Scottem wróciliśmy do domu rozmyślając nad tym, co się stało przed szkołą. Jednak nikt z nas nie mógł przewidzieć tego, co nas czekało w tym roku.Weszłam do kliniki, a słysząc, że Deaton i Scott są zajęci pracą, zatrzymałam się w progu, aby im nie przeszkodzić. W głównym pomieszczeniu stała dziewczynka, która najwidoczniej przyszła tu ze swoim psem. Pacjentem zajął się Scott, z kolei Deaton obserwował jego poczynania. Nikt nie zauważył, że weszłam, że stanęłam kilka metrów od nich. Oparłam się o framugę przyglądając się, jak Scott podnosi psa i podaje go dziewczynce.
- Dziękuję doktorze.- powiedziała przytulając zwierzaka.
- Jeszcze nim nie jestem.- stwierdził z uśmiechem mój chłopak, po czym jego spojrzenie spoczęło na mnie. Dziewczynka wyszła z kliniki, a ja podeszłam bliżej weterynarzy.- Nie mieliśmy spotkać się w szkole?- spytał zdziwion Scott.
- Mieliśmy.- odpowiedziałam z uśmiechem, po czym podeszłam do stołu, na którym Deaton położył pazury, albo raczej szpony wilkołaka, który wczoraj zaatakował Scotta.- Coś odkryłeś?
- Tak. I nie.- wyjaśnił mężczyzna, biorąc jeden pazur pod odpowiednią lampę.- Wygląda mi to na szpona harpii.
- Skąd u wilkołaka szpony harpii?- zastanowił się Scott.
- Bardziej interesujące, jak działają. Dlaczego zabierały twoją moc.- sprecyzował mężczyzna, a ja wzięłam jednego szpona do dłoni, przyglądając się mu.
- Moc alfy mogą zabierać tylko jego bety.- stwierdziłam nie patrząc na towarzyszy.
- To prawda.- przyznał Deaton.
- A beta, którą przyjąłbym do stada?- spytał Scott opierając się o stół. Wszyscy domyśleliśmy się, że ma na myśli Theo.
- Normalnie powiedziałbym, że nie, ale najwidoczniej zasady dotyczące świata nadprzyrodzone nie są już tak sztywne jak myśleliśmy, albo ktoś próbuje je zmieniać.
- Skoro tak, to lepiej nie przyjmować do stada obcych osób.- powiedziałam patrząc na Scotta. Nie ufałam temu nowemu, co chyba było oczywiste. My Hale'owie nie ufamy obcym. Poza tym nie wierzę w przypadki.
- No nie wiem.- zastanowił się Deaton.- Mówiłeś, że znasz go ze szkoły.
- Tak, chodziliśmy ze Stilesem z nim do czwartej klasy. Był w porządku.
- Był. Nie znasz go teraz. Z resztą wtedy chyba nie był wilkołakiem. Lepiej się wstrzymać. Niech zdobędzie nasze zaufanie.- wyjaśniałam, na co Deaton przytaknął ledwo widocznie głową, zgadzając się z moimi słowami.
Po chwili wraz ze Scottem pojechaliśmy do szkoły. Gdy ten zaparkował motorem, ja zdjęłam swój kask rozglądając się po otoczeniu.
- Ostatni rok.- westchnęłam.
- To będzie najlepszy rok, Caroli.- stwierdził Scott prostując się i zabierając ode mnie kask.
- No nie wiem. Skoro ktoś modyfikuje wilkołaków to...
- Zapomnijmy o tym. To nie musi oznaczać kłopoty.- powiedział chłopak patrząc mi w oczy, na co ja podniosłam znacząco brwi.- No dobra, może i będą z tego kłopoty, ale nie zmienia to faktu, że powinniśmy cieszyć się tym wszystkim, bo za rok wszystko się zmieni.
- To miało poprawić mi humor, czy przeciwnie?- spytałam, na co ten się zaśmiał i złapał mnie w biodrach.
- Mamy siebie. To jest ważne.
- Myślisz, że za rok to się zmieni?- spytałam szczerze, a Scott posmutniał.
- Nie musi się to zmieniać. Oboje pojedziemy na studia, ale są sposoby na związek na odległość. Tylko nie zrywaj znowu ze mną.- rzucił, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Chłopak widząc to również się uśmiechnął i musnął moje usta. Poszliśmy do szkoły, gdzie Scott skierował się na rozszerzoną biologię, a ja na matematykę, którą miałam razem ze Stilesem. W czasie, gdy kilku uczniów rozwiązywało zadania na tablicy, ten nie mógł się skupić, co jak zwykle oddziaływało na mnie.
- Carol?- wyszeptał siedząc ławkę obok. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie pewna, że nie chce pytać o zadanie z matmy.
- Co?- spytałam równie cicho.
- Potrzebuje twojej pomocy.
- Nie.- rzuciłam wracając do zadania.
- Jeszcze nie powiedziałem ci w czym.
- Nie.- powtórzyłam nie patrząc na niego.
- Chodzi o Theo.- zaczął ignorując moją odpowiedź, na co ja westchnęłam ciężko.- Coś jest z nim nie tak. Pamiętam go z czwartej klasy i to nie jest Theo.
- Dlaczego mi go mówisz? Niech Scott się tym zajmie.
- On wszystkim ufa i nie zgodzi się, żeby go przesłuchać.
- Przesłuchać? Nie za bardzo wkręciłeś się w sprawy taty?
- Mówię serio. To dziwny typ. Wiem, że też tak myślisz.- powiedział, na co ja spojrzałam na przyjaciela, który oczekiwał mojej odpowiedzi.
- Okej, niech ci będzie. Pogadam ze Scottem i zgarniemy Theo na naszym okienku.
- Dobra. Super.- ucieszył się chłopak, co wywołało mały uśmiech na mojej twarzy, który ukryłam pod włosami. Na przerwie namówiłam swojego chłopaka na rozmowę z nowym wilkołakiem, po czym wszyscy spotkaliśmy się w szatni podczas wolnej godziny.
- Ćwiczyłem na deskorolce. Nie jeżdżę dość dobrze, ale wkręciłem się i straciłem poczucie czasu.- zaczął opowieść Theo.- Nagle zrobiło się ciemno. Przy ostatniej próbie mocno się poobijałem. Kiedy tam leżałem, zdałem sobie sprawę, że deska nie zjechała na dół.- stwierdził, na co ja spojrzałam na Scotta, który chłonął jego słowa bez zawahania. Tymczasem ja wyostrzyłam słuch, by monitorować jego puls.- Nie zdążyłem uciec. Ugryzł mnie. Tutaj.- wskazał na swój bok.
- Chciał cię zmienić.- powiedział pewny swych słów Scott.
- Dlaczego nie jesteś w jego stadzie?- spytał nagle Stiles.
- Umarł przed moją pierwszą pełnią.- wyjaśnił Theo.
- Skąd to wiesz?
- Spotkałem kogoś z jego stada. Powiedział, że mojego alfę zabili dwaj beta. Bliźniacy.- stwierdził, a nasza trójka spojrzała na siebie wymownie.- Scott, wsłuchaj się w mój puls.
- Mówi prawdę.- powiedziałam po własnej analizie jego bicia serca, na co Theo spojrzał na mnie niepewnie, jakby zaskoczony tym, kim jestem.
- Albo umie zwolnić bicie serca i kłamać jak z nut.- wypalił Stiles, a ja i Scott posłaliśmy mu zirytowane spojrzenie. Ten to zawsze umiał rzucić coś głupiego nie w porę.
- Po co?- rzucił zdziwiony Theo.
- Może jesteś kimś innym?- zastanowił się Stiles. Wtedy Theo spojrzał na Scotta.
- W czwartej klasie miałeś inhalator. Ja też. Pewnego dnia dostałem ataku astmy i trafiłem do pielęgniarki. Ty czekałeś przed gabinetem dyrektora. Opowiadałeś co mnie spotka na ostrym dyżurze, że dostanę tlen i kroplówkę. Pocieszyłeś mnie, że wszystko będzie dobrze.- na te słowa spojrzałam na Stilesa, który skrzyżował ręce i słuchał niepewnie słów Theo.- Byłem sam, a wilki nie radzą sobie w pojedynkę. Przysięgam, że jestem tym samym dzieciakiem. Liczę, że ty też.- nagle zadzwonił dzwonek, a w oczach Scotta dostrzegłam znany mi błysk. Ufał mu. Uwierzył.- Lecę. Muszę przekonać do siebie nie tylko was.- stwierdził uśmiechając się lekko do Scotta. Jego wzrok spoczął też na mnie, ale widząc, że się nie uśmiecham, ruszył na korytarzu, a do nas podszedł Stiles. Scott spojrzał na naszą dwójkę wymownie.
- Nie patrz tak.- powiedział Stiles.
- Ludziom trzeba ufać.- stwierdził mój chłopak, na co ja przewróciłam oczami.
- Opowiedział ci rąbek historii, Scott.- odezwałam się.- Skąd wiedział o tobie? Dlaczego tak naprawdę tu wrócił?
- Potrzebuje stada.
- Czyżby? Coś jest z nim nie tak i wiem, że brzmie, jakbym nasłuchała się Stilesa.- powiedziałam wyprzedzając Scotta, na co Stiles wskazał na mnie palcem.
- Skoro Carol też tak uważa, to nie zgłupiałem, a mam rację.- stwierdził.
- To Lydia jest medium, a nie wy.- rzucił Scott kierując się do wyjścia, a ja za nim.
- Jest banshee, to co innego!- zawołał za nami Stiles.Hejkaa
Jest już drugi rozdział, więc będzie coraz lepiej ♥️ mam nadzieję, że się podobał, jeśli tak to zostawcie gwiazdkę i komentarz
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...