- Nie było mnie kilka dni, a już wszystko się wali.- rzucił Stiles grzebiąc w magazynach szpitalnych.- Mam nadzieję, że pozwolą mi dokończyć ostatnią klasę.
- Nie było cię trzy miesiące.- wyjaśnił mu Scott, na co ten aż się zatrzymał.
- Że co?- spytał zszokowany.- No dobra, tego się niespodziewałem.
- Czego w ogóle szukasz?- rzuciłam.
- Tego.- odpowiedział pokazując nam butle z ciekłym azotem. Wtedy dogonił nas płonący na zielono Parish.- Carol, Scott, przytrzymajcie go.
- Jasne.- powiedział Scott, po czym oboje podbiegliśmy do ogara i mimo ognia przycisnęliśmy go do ściany. Wtedy Stiles zaczął gasić go azotem, co o dziwo dało oczekiwany efekt. Odsunęłam się, po czym otrzepałam płonące fragmenty ubrania.
- Douglas chce połączyć dzikie polowanie z rzeczywistością.- wyjaśnił nam Parish.- Jeśli to zrobi, to będzie mieć własną armię jeźdźców.
- Trzeba zatrzymać pociąg.- stwierdził Scott.
- Nie, trzeba go odwrócić.
- Jak?- spytałam.
- Jak każdy pociąg. Przy torach musi być zwrotnica.- odpowiedział mi Stiles.
- Więc musimy iść za torami.- rzucił Liam, więc wszyscy ruszyliśmy wzdłuż torów do szkoły.
- Jakim cudem Douglas połączył dwa światy?- zastanowił się Scott klękając przy kolejach.
- Corey.- rzucił Liam.- Jest zarówno w jednym jak i w drugim świecie. Wykorzystuje go.
- Nie uratujemy go podczas łowu.- rzucił Stiles.- Musimy odwrócić pociąg.
- Nie, muszę go uratować.- stwierdził Liam
- Możesz zostać zabrany, a wierz mi, że to nie jest najprzyjemniejsze.
- Nie muszę być zabrany, żeby go uratować.- rzucił chłopak, po czym pognał do szkoły.
- Liam?!- zdziwił się Stiles.- Też kiedyś tacy byliśmy?
- Byliście gorsi.- stwierdziłam poważnie.- To co teraz?
- Chcecie się rozdzielić?- spytał Scott patrząc głównie na mnie.
- Chętnie.- przyznałam.- Sprawdzę teren szkoły, a wy las. Pójdzie szybciej.- stwierdziłam i nim Stiles zaprzeczył, ruszyłam do budynku.*Scott
- Ile mnie ominęło?- spytał mnie przyjaciel, gdy szliśmy w stronę lasu.
- Sporo.
- Dalej się kłócicie, czy...
- Jest z Brettem.- wyjaśniłem, a ten aż się zatrzymał.
- Że co? Z Talbotem?- rzucił, a ja wzruszyłem ramionami.- I pewnie nic nie zrobiłeś byście znów byli razem, prawda?
- Ewoluowała, a później odbyliśmy szczerą rozmowę.
- Gdyby była taka szczera, to byście byli razem.- rzucił wkurzony.
- Kocha go, a ja nie chce znów jej ranić.
- Że też to mnie musieli zabrać. Gdybym tu był, to nakopałbym wam do wilczych zadków. Przecież się kochacie.
- Carol...
- Co Carol? Ma innego? Może dlatego, bo chce o tobie zapomnieć? Bo nie umiesz o nią walczyć?- stwierdził, na co ja westchnąłem.- Kochasz ją, prawda? To walcz o nią. Odpuszczając pozwalasz jej uciec z rąk. Zrobiłeś to już dwa razy. Nie rób tego więcej.
- A ty nie odpuściłeś z Lydią?- spytałem chcąc zmienić temat.
- Ja i Lydia to inna historia. Wy byliście razem i kochacie cię mimo zerwania. Jak to wszystko się skończy, to pójdź do niej, powiedz jej o swoich uczuciach i o tym, że musicie do siebie wrócić. Już ja dopilnuję, żebyś to zrobił.- rzucił, po czym ruszył w stronę lasu, a ja spojrzałem na szkołę myśląc nad słowami Stilesa. Kochałem ją, a ona powiedziała, że nikogo nie pokocha tak, jak mnie. Więc co stało na przeszkodzie, byśmy do siebie wrócili? Brett. Ale o tym miałem się przekonać kilka godzin później.- Tam jest zwrotnica.- powiedziałem dostrzegając ją kilka metrów dalej.
- To na co czekamy?- spytał Stiles ruszając ku niej, jednak ja szybko go zatrzymałem.
- To nie może być tak łatwe.
- Może, Scott, choć raz niech będzie to tak łatwe.- stwierdził, po czym pognał ku przecznicy, aż bicz uderzył go w ramię, a Stiles zniknął w zielonym dymie. Kilka metrów ode mnie stał Douglas, który strzelił we mnie pistoletem i przeniosłem się do szkoły, gdzie wraz ze Stilesem obmyśleliśmy kolejny plan.
- Jestem pod wrażeniem twojego bezsensownego działania.- zakpił Douglas na mój widok.
- Lepiej niech pani odejdzie od zwrotnicy.- powiedziałem grożąc.
- Masz niezwykle niemiecki sposób myślenia. Stworzył byś świetną nazistowską młodzież.
- Powtórzę jeszcze raz: niech pan odejdzie.- rzuciłem dalej groźnym tonem. Wokół mnie pojawiło się mnóstwo jeźdźców, co dało mi znak, że szybko się nie podda. Sam nie miałem szans przeciwko nim, ale nie mogłem się poddać. Nie mogłem odpuścić.
- Jestem zdziwiony, że wciąż trzymasz się na nogach, biorąc pod uwagę, że jesteś na przegranej pozycji.- powiedział mężczyzna, gdy ja dyszałem zmęczony walką.- Nie wiem czy to samobójstwo, czy głupota.
- Może jedno i drugie.- wydukałem.- To nie ważne, bo i tak dotrę do zwrotnicy.- na te słowa Douglas się zaśmiał.
- Ty jako jeden z nielicznych, Scott, powinieneś wiedzieć co się dzieje z samotnym wilkiem.- stwierdził.
- Nie jest sam.- usłyszałem, a z cienia wyszedł Theo.- Ma stado.
- Theo w nim nie jest. Ale ja tak.- powiedziała Malia, która pojawiła się obok niego wraz z Peterem.
- Ja też w nim nie jestem, ale nikt nie lubi nazistów.- rzucił, a ja odetchnąłem głęboko widząc przyjaciół. Nagle rozległo się wycie, na co wszyscy łącznie z Douglasem spojrzeliśmy w stronę, z której pochodziło. Zza drzew wyłonił się wilk, a jego oczy zaświeciły się na jasny błękit. Carol, pomyślałem. Wtedy sierść zaczęła znikać, a w jej miejsce pojawiła się jasna, wrażliwa skóra oraz ciemne, długie włosy. Malia rzuciła kuzynce sukienkę, którą ta założyła i podniosła się do pozycji stojącej. Jej oczy wciąż błyszczały, aż pazury i kły znikły. Wtedy w ich miejsce pojawiły się ciemne źrenice, które były najpiękniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziałem. Oczy prawdziwej Caroline.*Caroline
Wszyscy obserwowali jak wróciłam do ludzkiej postaci. Na twarzy wuja dostrzegłam lekki uśmiech, który wyglądał na szczery. Z kolei Scott był zafascynowany tym, jak samodzielnie się przemieniłam. Narzuciłam na siebie sukienkę od Malii i spojrzałam wyczekująco na Douglasa.
- Trzy wilkołaki, kojot i chimera przeciwko dziesiątce jeźdźców i nazistowskiemu wilkołakowi? No dalej.- zachęcił nas, więc spojrzałam wymownie na stado i rzuciliśmy się w wir walki. Faktycznie szansę były po ich stronie, jednak kilka razy Scott był bardzo blisko zwrotnicy. Nagle usłyszeliśmy jadący pociąg. Odrzuciłam więc od siebie jednego z jeźdźców i zabrałam jego bat.
- Scott!- krzyknęłam, po czym rzuciłam mu bat, którym miał przełączyć tory. Gdy Douglas ruszył w jego stronę, ja podbiegłam do niego i zadrapałam go w ramię. Mężczyzna syknął czując ból, po czym uderzył mnie swoim batem w bok. Ścisnęłam zęby, aby nie dać po sobie poznać słabości i ponownie go zaatakowałam. Byłam silna i szybka, a on zły i agresywny. Czułam się, jakbym walczyła z równym sobie. W tym czasie Scott przełączył zwrotnice. Nadjechał pociąg i... przejechał dalej, poza Beacon Hills. Scott zawył, dając znak Liamowi, że może uwolnić Coreya. Nad nami pojawiła się burza, a jeźdźcy zaprzestali walki i ruszyli wgłąb lasu. Widząc to odsunęłam się od mężczyzny. Przegrał. Douglas zaczął krzyczeć do nich po niemiecku, więc ci zatrzymali się i otoczyli mężczyznę.
- Jestem waszym panem!- zawołał.
- Dziki łów nie ma pana.- wyjaśnił mu Peter, po czym mężczyzna spojrzał na swoje ręce. Miał na nich rękawiczki takie same, jak jeźdźcy. Jego twarz zmieniła się w widmo, a na ramieniu pojawiła się nazistowska opaska. Obok nich uderzył grzmot i wszyscy jeźdźcy zniknęli w zielonym dymie.
- Więc to koniec?- spytała Malia, a ja spojrzałam na nią.
- Na to wygląda. Udało się.- stwierdziłam, po czym ścisnęłam jej rękę. Żyliśmy. Wszyscy. Cóż, złego mogło się jeszcze wydarzyć? Mój wzrok spoczął na Scott'cie, który mi się przyglądał. Nie mniej zlekceważyłam to i wróciłam wzrokiem do przyjaciół.- Theo?- spytałam, na co ten podniósł pytająco brwi.- Dziękuję.- powiedziałam. Nie chodziło mi tylko o walkę w lesie. Uratował mnie i Liama w szpitalu, wiedziałam o tym. Wciąż go nie lubiłam, jednak na to jedno słowo zasługiwał. Ten posłał mi lekki uśmiech, po czym wszyscy skierowaliśmy się do domów. Ludzie zachowywali się, jakby nigdy nie zniknęli. Wszyscy wrócili do normalności. Choć ja nie mogłam. Bo jak żyć normalnie, gdy najtrudniejsze chwile były jeszcze przede mną.
Wróciłam zmęczona do swojego domu, jednak gdy zapaliłam światło, dostrzegłam siedzącego przy oknie Bretta.
- Co tu robisz?- spytałam zdziwiona.
- Nie odbierasz telefonu. Nie odpisujesz na wiadomości.- wyjaśnił.- O co chodzi? Chcesz...zerwać?- rzucił, a ja odłożyłam pożyczoną bluzę na kanapę zdeterminowana, by mu wszystko wyjaśnić.
- Nie, nie chce. Zależy mi na tobie i na tym związku.
- Więc o co chodzi? Nie jesteśmy idiotą i widzę, że mnie zlewasz.
- Owszem, unikam cię, bo...coś się stało. Między mną, a Scottem.- stwierdziłam, po czym jego mina zrzedła, a ja zaczęłam się denerwować. Nie chciałam go stracić, a jednak powinien znać prawdę.- Pocałowałam go. To był impuls. Żałuję tego. Naprawdę.
- Caroline.- powiedział wstając i podchodząc do mnie.- Jeśli mówisz, że tego żałujesz, to ci wierzę.
- Nie jesteś...zły?
- Trochę jestem, ale wiem, że byliście blisko.
- Był moim najlepszym przyjacielem, moją pierwszą miłością. Nie czuję już do niego, tego co wcześniej, ale byliśmy ze sobą bardzo związani. Dlatego nie mogę ci obiecać, że o nim w mgnieniu oka zapomnę, bo chyba na zawsze już będę mieć go w pamięci.- wyjaśniłam, na co ten przytaknął głową, jakby zrozumiał co mam na myśli.
- Czy gdy jesteśmy razem, myślisz czasem o nim?
- Czasem.- przyznałam.- Ale to minie. Potrzebuje czasu. I potrzebuje ciebie.
- Jestem tu.- powiedział, na co ja się uśmiechnęłam i objęłam go za szyję. Brett przytulił mnie w talii, przyciągając jeszcze bliżej siebie.*Scott
Przyjechałem do loftu. Zawahałem się, by tam wejść. Wiedziałem, że czeka mnie trudna rozmowa z dziewczyną. Wszedłem na odpowiednie piętro, a widząc otwarte drzwi, spojrzałem do środka. W centrum pokoju stał Brett obejmujący Carol. Spuściłem wzrok. Byli szczęśliwi. Spojrzałem tam ostatni raz, po czym obróciłem się i wróciłem do motoru.Kochani, tym jakże smutnym akcentem kończymy dzisiejszy mini maratonik
Tyle się tu wydarzyło, że wręcz nwm jak to skomentować 😂 koniec wątku jeźdźców, przemiana Carol, częściowe pogodzenie z Theo, rozmowa Scotta i Stilesa, i ta końcówka...
Co o niej myślicie? Zabijecie mnie za nią, czy uważacie, że dobrze się stało, że Scott w końcu wie, jak czuła się Carol? W końcu ona czuła to samo, gdy po powrocie do Beacon Hills widziała jego u Kire
Dajcie znać co myślicie o tym ♥️♥️♥️Ps: jeszcze nigdy nie napisałam tak długiego rozdziału xd norma to 1200 słów, a tu dobiłam 1600 😂😂😂
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...