16.

512 32 10
                                    

- Caroline?- usłyszałam pogrążona we śnie.- Caroline?- powtórzył męski głos, na co ja obróciłam się w stronę drzwi. Szybko jednak wyskoczyłam z łóżka na widok znanej mi dobrze sylwetki.
- Boże, Derek!- krzyknęłam rzucając się mu na szyję. Brat objął mnie w pasie, podnosząc lekko moje ciało nad ziemią. Czując jego ciepło, zapach zaczęłam płakać. Tęskniłam za nim, a ostatnie wydarzenia mnie przerosły. Po chwili odsunęłam się od Dereka, a ten uśmiechnął się do mnie szczerze.- Nie wierzę, że tu jesteś.- powiedziałam wycierając dłońmi policzki.
- Braeden przyjechała pomóc Malii z jej matką. Zabrałem się więc z nią, żeby cię ograrnąć.- wyjaśnił mierząc mnie wzrokiem.- Pójdę zrobić coś do jedzenia, a ty się ogarnij. Chce cię później gdzieś zabrać.- powiedział wychodząc z mojego pokoju. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Przebrałam się w legginsy oraz luźną koszulkę i zeszłam, by wraz z bratem zjeść śniadanie.
- Ktoś wie, że tu jesteś?- spytałam w końcu.
- Nie przyjechałem tu, żeby spotkać się ze znajomymi.- stwierdził opierając się o krzesło.- Nie mogę dopuścić, żebyś wyjechała ze względu na chłopaka.
- Jasne, szykuje się długa gadka, którą przygotowałeś sobie przez drogę.
- Carol, nie żartuje.
- Ani ja.- rzuciłam, na co ten zamilkł.- Nie chce go znać.
- A Stiles? Malia? Lydia?- spytał powoli, a ja skupiłam się na posiłku.- Od kiedy uciekasz od problemów?
- Od kiedy coś mnie przerasta.- wyjaśniłam smutno spoglądając na okno. Faktycznie, nie lubiłam się poddawać. Ale tym razem było inaczej. Miałam dość i chciałam się odciąć.
- Wiesz, że uciekając nic nie zdziałasz?
- Proszę cię, nie mów do mnie w ten sposób. Nie mam siły, żeby się z tobą kłócić. Zwłaszcza, że nie widziałam cię od kilku miesięcy. Teraz wracasz i jedyne o czym chcesz gadać to Scott. Zawsze wszystko kręci wokół Scotta, a ja mam już tego dość.- wypaliłam.
- Czyli chodzi o to, że ci nie wierzy, czy o to, że źle się czujesz będąc z nim?
- O wszystko! On jest...ideałem! Autorytetem! Każdy go podziwia i zawsze jest najważniejszy! On, jego problemy i kryzysy! Tymczasem ja jestem morderczynią bez jego zaufania, która zawsze jest w jego cieniu!- wykrzyczałam, po czym schowałam twarz w dłoniach. Czułam, że Derek chciał, żebym to powiedziała i wręcz cieszył się, że mnie do tego sprowokował.- Dlatego chcę wyjechać i zapomnieć.
- To nie jest sposób. Ucieczka. I tak prędzej czy później tu wrócisz.
- Nie wiesz tego.
- Wiem. Znam cię najlepiej. Nie wytrzymasz z daleka od miasta, bo będziesz wciąż myśleć o przyjaciołach. Może nie o Scott'cie, ale o reszcie na pewno. Co gorsza, jeśli ktoś z nich umrze, to będziesz obwiniać za to siebie.- wyjaśnił, na co ja spuściłam głowę. Miał rację. Miał kurwa rację i wiedziałam o tym. Ale na samą myśl na rozmowę z byłym chłopakiem ściskało mnie w żołądku.- Ludzie giną. Przyjaciele giną. A ty wyjedziesz, bo masz żal do Scotta, że ci nie uwierzył.
- Zranił mnie Derek. Może tego nie rozumiesz, ale taka jest prawda. Nie chcę z nim rozmawiać, patrzeć na niego. Pomyślisz, że to nie prawda, i że wciąż go kocham. Nie można kochać kogoś, kto zrujnował nas doszczętnie.
- Można. Co gorsza, można siebie okłamywać w tym, co się czuje. Ale myślę, że gdyby Scott był w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ty zasłoniła byś go swoim ciałem...
- Masz rację we wszystkim.- rzuciłam przerywając mu.- Zawsze miałeś rację. Nie wierzyłeś w nasz związek. Powtarzałeś mi, że prędzej czy później ktoś ucierpi. Że ktoś stanie między nami i będę cierpieć.- wyjaśniłam spokojnie, po czym wstałam i zaczęłam zbierać puste naczynia.- Właśnie tak się stało teraz.- dodałam kierując się do kuchni. Słyszałam, że Derek zamarł na krześle, a ja gdy tylko przekroczyłam próg kuchni odłożyłam szybko naczynia na meble i przyłożyłam dłoń do ust, by stłumić płacz. Nie chciałam, żeby Derek to słyszał, choć byłam pewna, że mnie podsłuchiwał. Stałam tak chwilę, aż wzięłam się za mycie naczyń. Następnie zgodnie ze słowami brata, ten zabrał mnie na wycieczkę do lasu, gdzie przeszliśmy się po naszym dawnym terenie.
- Pamiętasz jak Cora uwielbiała gonić cię po okolicy?- spytał nagle Derek rozglądając się dookoła.- Obserwowałem was z okna. Rodzice kazali mi się uczyć, jednak ja wolałem śmiać się z waszych zabaw.
- To nie była zabawa. Cora nigdy tego tak nie nazywała.
- Fakt, była nazbyt dorosła jak na swój wiek. Różni was tylko rok, a gdy ty się bawiłaś, ona chodziła za tobą i śmiała się z twojej dziecinności.- wspomniał, a ja się zaśmiałam.- Pewnego dnia wyjrzałem przez okno. Wszędzie było śnieg. Między drzewami dostrzegłem waszą dwójkę. Rzucałyście w siebie śnieżkami, a ty piszczałaś, gdy jakaś dotknęła swojego ciała. Nie widziałyście mnie. I dobrze. Śmiałem się razem z wami na każdy trafiony rzut śnieżką.
- Kiedyś byłeś fajniejszy.- rzuciłam żartem, na co ten przewrócił oczami zatrzymując się.
- Jesteś wrzodem na tyłku wiesz?
- Więc po co wróciłeś?
- Żebyś ruszyła głową.- odpowiedział, po czym jego ręka ruszyła w moją stronę. Szybko się cofnęłam patrząc na niego niepewnie.- Walcz.
- Po co? Żebyś mnie pokonał?
- Zrób wszystko, żeby do tego nie doszło.- stwierdził podchodząc bliżej, na co ja się cofnęłam.
- Derek, przestań.- rzuciłam, jednak ten uderzył mnie w brzuch.- Zwariowałeś?!- krzyknęłam pocierając bolące miejsce.
- Walcz.
- Wal się.- odpowiedziałam, a ten rozłożył ręce w geście poddania.
- Tak walczyła byś z Theo? Po tym co zrobił? Jak nastawił Scotta przeciwko tobie?
- Przestań, nie chce o tym gadać.
- Może wciąż miesza między wami? Albo próbuje zabić kolejną osobę?- spytał, na co ja ruszyłam w stronę drzew.- Chciał zabić Scotta podczas wczorajszej pełni.
- Mam to gdzieś!- wrzasnęłam obracając się w stronę brata. Ten był nazbyt spokojny.
- Nie prawda. Jesteś wściekła i załamana. Dusisz to w sobie, a powinnaś to z siebie wyrzucić. Może boisz się mnie skrzywdzić? O to chodzi? Boisz się, że znów kogoś zabijesz?- spytał chcąc mnie zdenerwować. Wiedziałam o tym, a jego słowa w ogóle na mnie nie działały. Podeszłam do Dereka, po czym złapałam jego ręce, żeby znów mnie nie uderzył. Brat spojrzał mi w oczy, a jego mina zbrzedła.- Na prawdę się tego boisz.
- Proszę, przestań. Nie chcę walczyć. Ani z tobą, ani z nikim. Jestem...
- Za słaba?- spytał domyślając się mojej odpowiedzi, ale ja pokręciłam głową.
- Przeciwnie. Nie panuje nad sobą.
- To nie prawda. Theo ci to wmówił. Scott tylko potwierdził twoje lęki. Umiesz nad sobą zapanować nawet podczas superksiężyca. Tego uczyłem cię po pożarze. Nie daj sobie wmówić, że jesteś potworem.- powiedział, a w moich oczach pojawiły się łzy. Derek to dostrzegł, zabrał przetrzymywane przeze mnie ręce i przytulił mnie do siebie. Po raz kolejny puściły mi emocje, za co byłam na siebie wściekła. Pokazywanie emocji nigdy nie jest dobre. Jednak w tamtej chwili było mi wszystko jedno.



Dodaje ♥️ zaskoczeni? A może płakaliście na końcówce? Dajcie znać 😉😉😉

Ps: jestem niesamowicie zaskoczona, że dobiliście w tak krótkim czasie tyle gwiazdek 🌟😍

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz