25.

559 31 29
                                    

,,Najlepsza oferta studiów w Davis. Już dziś możesz wypełnić wniosek i spełnić swoje marzenia."

Westchnęłam ciężko, drukując wniosek uniwersytetu. Kolejny. Spojrzałam na biurko, na którym leżał już stos papierów do wypełnienia. Przełączyłam na kolejną kartę, na której przeczytałam ofertę innego uniwersytetu. Cud, że nie wydrukowałam wszystkich wniosków okolicznych studiów. Nagle zadzwonił mi telefon, przerywając moje skupienie.
- Halo?- spytałam odbierając.
- Spotykamy się na złomowisku. Przy samochodach.- powiedziała Lydia.
- Teraz?- jęknęłam patrząc na wnioski.- Mam z trzydzieści dokumentów do wypełnienia.
- To ważne.- zauważyła.
- Moje studia też. W tamtym semestrze nie miałam czasu przez akcje z chimerami i bestią, poza tym uczyłam się kontroli na sobą. A teraz nie wybiorę nawet studiów?
- Pomogę ci jutro to wypełnić. Do zobaczenia.- na te słowa opadłam na łóżko.
- Będę.- zapewniłam. Gdy się rozłączyłam, wstałam z łóżka i narzuciłam na siebie kurtkę skórzaną. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym skierowałam się ku miejscu spotkania. Było późno, ale nie przeszkadzało mi to. Biegłam przez kilka minut, aż doszłam do moich przyjaciół. Przy jakimś samochodzie stał Scott, Stiles oraz Lydia.
- Dobrze, że jesteś.- powiedział Scott, jednak ja go zlałam podchodząc do samochodu.
- Czyj?- spytałam.
- Rodziców Alexa. Takiego chłopca. Ktoś ich zaatakował i porwał.- wyjaśnił mi alfa.
- Więc co tu robimy?
- Też się nad tym zastanawiam.- poparła mnie Lydia.- Porwania to zajęcie dla policji. Szeryfa na przykład.
- To coś więcej.- zapewnił nas Stiles.
- Tak sądzisz, czy to sobie wmawiasz?- spytała, po czym wskazałam na chłopków palcem.- Oboje macie obsesję na punkcie kłopotów. Od trzech miesięcy cały czas mówicie, że coś się dzieje, a w rzeczywistości mamy święty spokój. I niech tak pozostanie.
- Tu nigdy nie będzie spokoju.- stwierdził Scott, na co ja westchnęłam. Wtedy usłyszeliśmy wycie kojota, a po naszej lewej stronie pojawiło się to zwierzę, które przemieniło się w Malie. Lydia podeszła do niej, okrywając ją ubraniem, po czym się odezwała.
- Nie wierzę, że rodzice Alexa nie żyją.- stwierdziła.
- A ja tak. Pewnie zostali rozszarpani przez zwierzęta.- rzuciła Malia.- Nie rozumiem tylko, dlaczego nie ma krwi.
- Poczułabym, gdyby nie żyli.
- A ja, gdyby żyli.
- Zapachu nie ma.- zgodził się z Malią Scott.- Nie wiem, co się tu stało.
- Ja też. Byłeś w głowie Alexa przez całe cztery minuty.- zauważył Stiles.
- Alex jest dzieckiem, a to nie nauka ścisła. Może był zbyt przerażony, żeby zapamiętać coś istotnego.
- To ma sens.- stwierdziłam w końcu.- Dziecko inaczej postrzega pewne sprawy. Może doszło do zwykłego wypadku, a Alex uciekł z miejsca dopowiadając sobie resztę. Nie zmienia to jednak faktu, że powinna tu być policja, nie my.
- Jeśli to tylko porwanie, to nic nie możemy zrobić, ale jeśli nadprzyrodzone, to policja nic tu nie zrobi.- zauważył Stiles.
- Chcesz, żeby to było nadprzyrodzone.- rzuciła Lydia, z czym się zgodziłam. Chłopaki cały czas robili różne podobne akcje. Atakowali złodziei i niewinnych ludzi, przekonani, że jest to nadprzyrodzone zagrożenie.
- No jasne, od trzech miesięcy jest dziwny spokój. Coś nadchodzi.
- Stiles, raz w tygodniu wyciągasz mnie z łóżka, jak jakiś nadprzyrodzony wykrywacz metalu.
- Znacznie częściej.- poprawił ją Stiles, a ja westchnęłam ciężko.- Ostatnie wydarzenia nie mogą być zbiegiem okoliczności.
- Dlaczego nie? Myślę, że nic by się nie stało, gdyby to był tylko zbieg okoliczności.- przyznałam, po czym wraz z dziewczynami ruszyłyśmy do samochodu Lydii, którym ta odwiozła nas do domu.

- Stiles!- krzyknęła Malia, gdy ten po raz kolejny zepsuł jej sesje do rocznika. Zaśmiałam się pod nosem, wypełniając kolejny wniosek na studia.- Nie wypełniłeś formularza do zdjęć.
- Wypełniłem.- stwierdził podchodząc z dziewczyną do naszego stolika. Wyciągnął pusty formularz zdezorientowany.
- Sublimujesz stres związany z ukończeniem szkoły.- zaczął zaczytany Scott.- Unikając kluczowych kamieni milowych.- wyjaśnił, po czym spojrzał na moją zdezorientowaną minę. W sumie, to nie tylko moją, bo wszyscy patrzyliśmy na niego zdziwieni.- Psychologia.- stwierdził wskazując na swoją książkę.
- Zmieniając temat, to przeszukano samochód rodziców Alexa.- powiedział Stiles, na co ja wróciłam do zajęcia.- Nie znaleziono kuli, a to oznacza, że nie było żadnego pocisku. Chłopak podał adres domowy, gdzie znajduje się pusty dom.
- I?- spytał Scott, na co przyjaciel się oburzył.
- Trzeba tam jechać.
- Ja muszę powtórzyć zdjęcia.- zauważyła Malia.
- Mi się nie chce.- rzuciła z uśmiechem Lydia, a chłopak spojrzał na mnie.
- Nie, Stiles.- odpowiedziałam krzyżując ręce.- Mam...sporo do zrobienia. Poza tym znając ciebie, to chcesz zrobić to w czasie lekcji, a ja i tak mam trochę zaległości.
- Więc pójdziemy sami.- rzucił oburzony patrząc na Scotta. Również my na niego spojrzałyśmy, a alfa rozłożył ręce.
- W zeszłym semestrze opuściłem 38 klas i byłbym wyrzucony ze szkoły, gdyby nie interwencja pani Martin.- na te słowa Lydia się uśmiechnęła.
- Jasne, więc wezmę Liama.- wypalił patrząc na chłopaka, który całował się z Hayden na ławce.- Jednak nie wezmę Liama.
- Mogę iść po szkole.- stwierdził Scott, na co ten nie dał rady odpowiedzieć, bo podeszła do nas Sydney, która robiła zdjęcia do rocznika.
- Mogę zrobić wam zdjęcie?- spytała z uśmiechem.
- Jasne.- zgodził się Scott, więc wszyscy ustawiliśmy się do zdjęcia. Niektórzy bardziej chętnie, a inni mniej.
- Uśmiech!- zawołała dziewczyna, a wszyscy szczerze się uśmiechnęliśmy. Wtedy ta zrobiła zdjęcie bez flesza.- Dzięki.- rzuciła i odeszła od nas. Udaliśmy się na lekcje, na której oglądaliśmy nudny film historyczny. W końcu ostatnia godzina minęła, a cała klasa rzuciła się ku wyjściu. Zrobiłam to samo, jednak zdałam sobie sprawę, że Lydia siedzi wciąż w ławce.
- Lydia?- spytałam, na co ta spojrzała na mnie zdziwiona.- Idziesz?- na te słowa rozejrzała się po sali, zabrała swoje rzeczy i dołączyła do mnie. Wróciłam do domu mając w głowie jedno - formularze. Cały dzień spędziłam nad papierami, aż wieczorem zadzwonił do mnie Scott. Wzięłam głęboki oddech, po czym odebrałam.
- Hej, jesteś zajęta?- spytał.
- Niemniej niż wcześniej.- stwierdziłam podpisując kolejny dokument.- Coś znaleźliście, czy dzwonisz, żeby przyznać, że to nic pilnego?
- To jest pilne. Wiesz coś o dzikim łowię?
- Nie.- odpowiedziałam zastanawiając się.- Dlaczego pytasz?
- Spotkajmy się w szkole.
- Będę za...kilka minut.- rzuciłam, po czym zostawiłam wszytko i ruszyłam do szkoły. Normalnie nigdy nie spotkała bym się ze Scottem, ale domyśliłam się, że go może być ważne. Nie mieliśmy za dobrej relacji w ostatnim czasie. Ta opierała się tylko na spotkaniach w szkole przy przyjaciołach oraz słuchanie ich historyjek o kłopotach. Tym razem było inaczej.- Co jest?- spytałam podchodząc do stojącego przy szkole Scotta.
- Stiles i Lydia coś odkryli. Dziki gon, albo inaczej jeźdźcy widmo zabierają ludzi i wymazują ich z pamięci bliskich.- wyjaśnił, jednak ja stanęłam na pierwszym zdaniu.
- Czekaj, jaki Stiles? O kim ty mówisz?- spytałam szczerze, na co ten pokręcił głową.
- Nie żartuj sobie. Alex będzie następny...
- Scott, do cholery, jaki Alex?- rzuciłam zdenerwowana, a chłopak spojrzał poważny w stronę szkoły.- Scott? Odpowiesz? Jaki Alex? Jaki Stiles?
- Przecież rozmawialiśmy dzisiaj o Alexie. Pamiętasz?
- Nie. Nie wiem o czym ty gadasz. Albo raczej o kim. Byliśmy w szkole...
-

I rozmawialiśmy o...?- spytał patrząc na mnie dziwnie.
- Studiach. Zdjęciach do rocznika.- mówiłam przypominając sobie ten dzień.- Malia musi je powtórzyć.
- Bo Stiles wchodził w obiektyw.- dodał, a ja spojrzałam na Scott niepewnie.
- Nie znam żadnego Stilesa.- stwierdziłam, a chłopak zamilkł na chwilę.- Znasz go?- spytałam widząc jego zmieszanie.
- Nie wiem.- stwierdził rozglądając się.- Tak jakbym...
- Jakbyś co?
- Nie pamiętał.



Hejkaaa
Oj tak, zaczyna się ten smutny sezon i mam nadzieję, że końcówka jest równie ciekawa ♥️😘

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz