18.

514 30 26
                                    

*Scott
Siedziałem na swoim łóżku dotykając ramienia, a konkretnie tatuaża na nim. Pamiętam dokładnie skąd wziął się ten wzór. To dla Caroline go zrobiłem i na zawsze miał mi przypominać, że ją kocham. Nie wiem dlaczego tak ją potraktowałem. Przecież dalej wciąż ją kochałem. Czułem się jeszcze bardziej samotny siedząc w ciszy na naszym łóżku. To zawsze będzie i jej dom, jej pokój, jej łóżko. Zachowałem się okropnie, ale wiedziałem, że ta mi nie wybaczy. Dlatego chciałem, żeby sama podjęła decyzję. Tak czy owak moje serce zawsze będzie należeć do niej. Nie do Kiry, nie do Allison. To zawsze będzie Caroli.
Byłem na siebie wściekły, że tak ją zraniłem. Ale nie mogłem cofnąć już czasu, a musiałem dbać o resztki swojego stada. Dlatego nie poszedłem do dziewczyny. Powinienem rzucić wszystko i pobiec do lofty Hale'ów. Nie zrobiłem tego, czego bardzo później żałowałem.

*Caroline
- Jeszcze raz!- krzyczał na mnie Derek, więc zamachnęłam się i uderzyłam brata w policzek. Ten w odpowiedzi uderzył mnie w brzuch.- Nie słuchasz mnie! Masz wpaść znów w furię, ale w chwili utraty kontroli musisz przypomnieć sobie swoją kotwice.- wyjaśnił po raz kolejny. Westchnęłam ciężko pocierając brzuch.
- Nie mogę.- wydyszałam.- Nie mogę chwycić kotwicy. Już nie działa.
- To znajdź nową.
- Próbuje, ale jest za słaba. Nie chcę znów stracić kontroli.
- Więc miej to w głowie. Myśl, szukaj w głowie czegoś lub kogoś, kto w ostatniej chwili przyciągnie cię do człowieczeństwa.- wyjaśnił. Od kilku dni tego próbowaliśmy, jednak za każdym razem traciłam kontrolę nad swoją furią, a po wszystkim potrzebowałam kilka godzin snu, by odzyskać siły. To było bardzo wyczerpujące, a moja kotwica, czyli chęć oszczędzenia bliskich była nieaktualna. Dlatego z każdą próbą zapanowania nad furią, kończyłam w ten sposób.- Masz coś?
- Nie.- odpowiedziałam szczerze starając się stworzyć nową kotwice. Derek westchnął.- Nie patrz tak. Myślisz, że to łatwe?
- Tego nie mówię. Jednak jeśli chcesz pomóc przyjaciołom, to musimy się sprężać. Mamy mało czasu.- stwierdził, a ja usiadłam na trawie myśląc nad całą sytuacją.
- Derek?- spytałam patrząc w jego oczy.- Co się ze mną dzieje? Nigdy nie miałam takiego problemu z utrzymaniem kontroli. Czuję się, jakbym cały czas przeżywała silną pełnię. Tłumie gniew, ale boje się, że jeśli troszkę popuszczę to już nie wrócę do ludzkiej postaci bez krwi na rękach.
- Mam pewne przypuszczenia, ale na razie myśl nie o tym, a szukaj w głowie kotwicy.
- Jakie przypuszczenia?- dociekałam, co oczywiście było zrozumiałe. Chciałam wiedzieć co się ze mną dzieje.
- Myślę, że pod wpływem silnych przeżyć, takich jak zabicie Donovana i rozstanie ze Scottem wzrosłaś w siły.
- To się zaczęło znacznie wcześniej.
- Kiedy pierwszy raz prawie utraciłaś kontrolę?- spytał widocznie zaciekawiony.
- Chyba gdy poszłam za Tracy do piwnicy komisariatu. Miałam uświadomić jej, że nie śpi. Atakowała mnie, a ja ją obezwładniłam. Przez krótką chwilę straciłam kontrolę i zaczęłam ją dusić kolanem.
- Powstrzymałaś się. Jak?- spytał, na co ja spuściłam głowę.- To ważne, Caroline. Jeśli weźmiemy pod uwagę każda z takich sytuacji, to może znajdziemy schemat.
- Myślałam o Scott'cie. O tym, co powiedział. ,,Możemy ją uratować."- zacytowałam ze spuszczoną głową.- Bardzo przeżyłam jej śmierć. To tak, jakbym zawiodła.
- Może nie szukać kolejnej kotwicy.- zastanowił się.- One bywają ciężkie to znalezienia i bardzo często zmienne. Może zrób to, co ja. Myśl o bólu, o gniewie. To jest coś, co zawsze będziesz czuła.
- Chyba nie mam wyjścia.- stwierdziłam wstając z ziemi. Zamknęłam oczy i pomyślałam o wszelkim bólu, którego doznałam w moim życiu. Śmierć bliskich, pożar, Kate, śmierć Allison, wyjazd z Beacon Hills, śmierć Dereka, mężczyzna bez ust i Donovan, którzy chcieli mnie zabić, śmierć Tracy, kłótnia ze Scottem i stan Lydii. To wszystko uświadomiło mi, jak jest silna, że to zniosłam. Otworzyłam oczy dając znać bratu, że coś już mam w głowie. Ten uśmiechnął się pod nosem, po czym się zbliżył.
- Wpadnij w furie pod wpływem tej kotwicy, ale panuj nad nią. Pamiętaj, że jesteś silna i możesz nad nią panować.- wyjaśnił, po czym wzięłam głęboki wdech i poczułam jak moja siła mnie wypełnia. Podeszłam do brata, aby szybko kopnąć go w ramię. Ten odepchnął moją nogę, ale przewidziałam to i uderzyłam ręką w jego lewy bok. Następnie zadrapałam go w nogę, tak jak kiedyś swoją ofiarę. Atakowałam i atakowałam. Derek raz odpychał moje ataki, a raz obrywał. W końcu poczułam furie. Zatrzymałam się jednak w walce, aby ją powstrzymać. Jęknęłam próbując stłumić swoją siłę.- Oddychaj, poczuj kontrolę i zaatakuj ponownie.- powiedział powoli Derek. Zrobiłam tak, albo raczej próbowałam. Krzyknęłam i upadłam na ziemię słaba. Tego było za dużo. Siły. Brat stanął obok mnie podając mi rękę. Odzyskałam siły, złapałam jego dłoń, po czym ten pomógł mi wstać.- Prawie wyszło.
- To ciężkie. Cholernie ciężkie.
- Nie wyrażaj się.- upomniał mnie głosem starszego brata, na co ja przewróciłam oczami.- Nikt nie mówił, że to łatwe. Ale dasz radę. Jesteś Hale'ówna.
- Ten fakt wcale mi nie pomaga.- zauważyłam, a Derek przytaknął.- Spróbujmy jeszcze raz.
- Jesteś za słaba. Musisz wypocząć.
- Nie ma czasu.- stwierdziłam, a ten westchnął myśląc nad tym.
- Przyniosę wodę z auta, a ty usiądź i nabierz sił. Piętnaście minut przerwy.
- Dziesięć.- rzuciłam siadając na ziemi.
- Ja tu jestem nauczycielem i ja ustalam przerwy!- wykrzyczał z daleka, na co ja się zaśmiałam. Po chwili ten wrócił i usiadł naprzeciwko mnie również wypoczywając.
- Co u Braeden?- spytałam obrywając trawę.
- W porządku. Pomaga Malii.
- Lubię ją.
- Jest trochę narwana, ale ma geny Petera, więc...
- Mówię o Braeden.- zaśmiałam się.
- Jasne, że masz ją na myśli.- rzucił wzdychając.
- Jesteś z nią szczęśliwy.
- Owszem.- odpowiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.- No co tak patrzysz?
- Czy ty przyznałeś się do swoich emocji? Jestem w szoku.- rzuciłam półżartem. Zapanowała chwila ciszy, po czym odezwał się mój brat.
- To co kiedyś mówiłem o tobie i Scott'cie było błędem. Albo raczej teraz z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że nie miałem racji. Nie bierz moich słów jako dowód, że dobrze wyszło kłócąc się z nim.- wyznał, a ja posmutniałam.- On cię kocha. Nie będę się w to wtrącał, bo wiem, że jeśli mam rację, to Scott do ciebie przyjdzie. Przeprosi cię i wrócicie do siebie.
- Nie sądzę.- odpowiedziałam smutno.- Nie chodzi tylko o tą całą kłótnie, ale brak zaufania jest czymś, co w związku nie powinno mieć miejsca. Mam wrażenie, że nasz związek od kiedy tu wróciłam wyglądał właśnie tak. Bez zaufania.
- Jesteście jeszcze licealistami. Myślisz, że to koniec, ale mogę z doświadczenia powiedzieć ci, że mimo utraty lat miłość dalej będzie w tobie siedzieć.
- Tak miałeś z Jennifer?
- Tak miałem z Paige.- poprawił mnie, a ja spojrzałam mu w oczy. Mówił to już lekko, jakby zagoiły się w nim stare rany. Bardzo mnie to cieszyło.- Będziesz go dalej kochać. A on zapewne nie zapomni o tobie tak prędko.
- Mam mu wybaczyć?
- Siebie zapytaj, Carol. Nie możesz zmusić siebie do bycia znów ze Scottem.
- To co mam zrobić?
- Daj sobie czas. Przemyśl wszystkie za i przeciw. Nie myśl o tym, jak było ci dobrze ze Scottem. Każdy z was się zmienił i to was rozbiło. Po prostu zastanów się czy naprawdę go kochałaś. Jeśli tak, to po pewnym czasie daj mu szansę. Jeśli nie, to odpuść.- polecił mi, a ja w odpowiedzi się uśmiechnęłam.
- Tak zrobię.- stwierdziłam, po czym wstałam z ziemi.- Czas minął. Wstawaj.
- Mówiłem już, że jesteś wrzodem?- spytał wstając.
- Owszem.- odpowiedziałam z rozbawieniem. Ćwiczyliśmy kolejne godziny, jednak ani razu mi nie wyszło. Nie przejmowałam się tym, bo wiedziałam, że w końcu się uda.



Hejkaa
Jest piąteczek, więc i koniec pierwszego tygodnia szkoły 😰 na szczęście. Chce jednak zdać wam relacje z dzisiejszego dnia, albo raczej poranka. Budzi mnie mój budzik - ,,Siebie zapytaj" Sanah ♥️ polecam - wyłączam go i patrzę na telefon. Pięć minut do lekcji. Ogarniam się i jeszcze w  piżamie przystępuje do zajęć. Wchodzę na pierwszej lekcji, czyli religii na wattpada. Patrzę i nie wierzę. Moja książka ma już tysiąc wyświetleń! 🥂🥂🥂 Jestem bardzo szczęśliwa, że w zaledwie 22 dni dobiliście takiej liczby odsłon ♥️ dziękuję i liczę, że będzie nas jeszcze więcej.

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz