Stałam kilka metrów od Liama i nowej chimery - jego znajomej Hayden. Plan był bardziej skomplikowany niż ta dwójka myślała. Nie mieliśmy tylko ochronić dziewczynę przed doktorami. Mieliśmy złapać jednego z nich i dowiedzieć się czegoś więcej o doktorach strachu. Czy to zadziała? Trudno było w to uwierzyć. Nie chciałam jednak sprzeciwiać się decyzji Scotta. Gdy my czekaliśmy na rozwój wydarzeń, Theo i Stiles mieli pilnować ciała Josha.
- W porządku. Lydia, Parish i Malia zajęli się zagłuszeniem prądów.- powiedział Scott, który podszedł do mnie.
- Przez to nie możemy połączyć się z chłopakami.
- Wiem.- stwierdził.- O co chodzi?
- Z czym?
- Z Theo. Wyglądałaś na zszokowaną, gdy powiedziałem ci, że chce przyłączyć go do stada.
- Nie w tym rzecz.
- A w czym? Powiedz mi.- mówił, a ja spojrzałam na Liama, który podszedł do sznura obok szafek.- Caroli?
- Szlag.- rzuciłam ignorując chłopaka. Ruszyłam do Liama, na co ten spojrzał na naszą dwójkę ze wściekłością.
- Na co to?- spytał.
- Chcemy złapać jednego z doktorów.- wyjaśnił mu spokojnie Scott.
- To czyni z Hayden przynętę.- zwrócił uwagę, a ja westchnęłam ciężko.- Jak możecie. Obiecałem jej, że ją ochronimy.
- Właśnie to robimy.- zapewniłam.
- Nie prawda. Jest przynętą.
- Nikt nie jest żadną przynęta.- stwierdził pewien swego Scott.- Po prostu nie możemy ochronić wszystkich.
- Nie wierzę ci. Powinniśmy robić coś więcej. Lepiej. Nie możemy chować się w szkole i czekać.- upierał się nastolatek, a ja przetarłam oczy.
- Uspokójcie się.- rzuciłam, ale nikt mnie nie posłuchał.
- Doktorzy wygrywają.- mówił dalej Scott.- A my nic o nich nie wiemy.
- Co jeśli zagłuszacze nie zadziałają, albo będziesz mieć znów atak astmy?
- Nie wiem.
- Ten plan jest do bani.- stwierdził Liam.
- Wiem o tym! Ale ktoś musi uratować wszystkich, a ja innego nie wymyślę!- wykrzyczał Scott, na co ja spojrzałam wymownie na Liama.
- Obiecaj, że zrobisz wszystko, żeby jej pomóc.- nalegał chłopak, na co alfa się zawahał.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy.- odpowiedział w końcu.
- Nie mam leków.- odezwała się nagle Hayden.
- Jakich leków?- spytałam.
- Po przeszczepie nerki. Muszę je wziąć.
- Pójdę po nie.- powiedział Scott, na co ta podała mu swój numer szafki oraz hasło, a ten zniknął na korytarzu. Oparłam się o szafki myśląc i nasłuchując, gdy nagle usłyszałam coś jakby jęk.
- Słyszałeś?- spytałam patrząc na Liama.
- Nie.- odpowiedział, a na ruszyłam na korytarz.- Gdzie idziesz?
- Zaraz wrócę.- rzuciłam. Wzdłuż sal było pusto, ciemno i cicho. Mimo wszystko szłam dalej bojąc się o Scotta i moich przyjaciół. Nagle zza zakrętu wyłonił się Donovan, a ja przeklnęłam w duchu. Jednak nim ten do mnie podszedł, upadłam na podłogę czując jak tracę panowanie nad własnym ciałem. Trwało to dosyć długo, jednak nie byłam w stanie określić ile dokładnie. Jakbym znów była sparaliżowana przez kanime. Po tym czasie poczułam jak czyjeś ręce mnie podnoszą.
- Nic ci nie jest?- spytała Lydia, która stanęła obok mnie z Malia.
- Liam.- wyszeptałam nagle i ruszyłam do szafki. Nie było ich. Zniknęli. Po chwili dołączył do nas Scott oraz Mason, a po minie tego pierwszego domyśliłam się, że się obwinia.Biegliśmy lasem już dobre dwie godziny, aż w końcu Scott zatrzymał się nad urwiskiem widocznie załamany.
- Nie czuję ich. Nie znajdę ich po zapachu.- stwierdził patrząc na panoramę miasta.
- Coś wymyślimy.
- Może nie być na to czasu.
- Uspokój się.- powiedziałam podchodząc bliżej chłopaka.- Mamy czas. Zdążymy.- zapewniłam, po czym objęłam go za szyję. Wiedziałam co znaczy dla alfy jego beta. To coś więcej niż ja, czy mama Scotta. To weź, której nikt nie mógł zepsuć. Nagle telefon Scotta zadzwonił, a ten szybko go sprawdził.- Co to?
- Mama znalazła ciało dziewczyny w naszym domu. Miała wbity miecz Kiry.
- Myślisz, że...?- urwałam, na co Scott pokręcił głową.
- Ale muszę to sprawdzić.
- Pojadę do domu. Sprawdzę o co dokładnie chodzi.- zaproponowałam, z czym ten się zgodził i każdy poszedł w swoją stronę. Gdy dotarłam do domu, zastałam zdenerwowana Melissę.- Jak ona tu trafiła?
- Nie wiem, była na stole.- wyjaśniła, a ja spojrzałam w to miejsce.- Szeryf zajął się ciałem. Idź na górę. Lydia i Mason przyprowadzili chłopaka Lucasa. Jest kolejną chimerą. Próbują coś z niego wydobyć na temat doktorów.- powiedziała, na co ja ruszyłam szybko do naszego pokoju, gdzie faktycznie zastałam przyjaciół.
- Nie uda się. Nic z niego nie wyciśniemy.- rzuciła od razu Lydia.- A wy? Macie jakiś ślad?
- Nie. Ślad urywa się nad urwiskiem.- wyjaśniłam słuchając jak Mason próbuje wydobyć coś z Coreya. Nagle do pokoju wparował Scott.
- I co?- spytał od razu.
- Trudno z niego coś wyciągnął.- stwierdził Mason, na co Scott podszedł do Coreya.
- Nie mamy czasu.- rzucił i nim zdążyłam go powstrzymać, wbił pazury w kark chłopak.
- Cholera!- krzyknęłam zatrzymując się w ostatniej chwili przed chłopakami.
- Co on robi?- spytał Mason.
- Wydobywa z niego wspomnienie.- wyjaśniła mu Lydia.
- Nie mogliśmy tak od razu?
- Nie, bo Scott może nawet zabić Coreya w ten sposób, ale oczywiście o tym nie pomyślał.- rzuciłam zdenerwowana, czym wzbudziłam w nich niepewność. Modliłam się, żeby Scott nie skrzywdził tym działaniem ani siebie, ani chłopaka. Po kilku długich minutach oczekiwania do pokoju przyszła Malia w towarzystwie Stilesa i Theo. Na widok tego ostatniego poczułam zbierający się we mnie gniew. Stiles już chciał coś powiedzieć, gdy Scott oderwał się od Coreya i poszedł szybko do biurka.- Scott do cholery! Mogłeś go zabić!- krzyczałam zdenerwowana.
- Wiem, ale coś zobaczyłem.- wyjaśnił, więc podeszliśmy do niego. Na białej kartce Scott namalował jakiś tunel i rury.- Kojarzycie to miejsce?- spytał nas, a ja pokręciłam głową.
- To zakład uzdatniania wody.- wypalił Stiles rozpoznając widocznie rysunek.- Kiedyś jeździłem tam na desce, aż ojciec mnie złapał i zakazał mi tam chodzić.
- Świetnie. Jedziemy tam.- rzucił Scott, ale ja zatrzymałam go łapiąc za rękę.
- Rozumiem, że chcesz ich znaleźć, ale przystopuj. Działasz impulsywnie.- wyjaśniłam spokojniej.- Mogłeś skrzywdzić Coreya, a teraz pojedziesz tam bez planu? Bez rozeznania?
- Caroline ma rację.- poparła mnie Lydia.- Musimy to przemyśleć.
- Nie mamy czasu. Idziecie ze mną, albo zostajecie.- stwierdził, a ja przygryzłam wargę widząc desperację w oczach chłopaka. Nie chciałam go zatrzymywać, bo miał rację. Wiedziałam jednak, że pakowanie się w obce miejsce bez planu jest niebezpieczne.
- Ja idę.- zgłosił się Mason.
- Ja też.- odezwała się Malia. Oczy mojego chłopaka stanęły na mnie, a widząc moją rozterkę ruszył ku wyjściu, a za nim dwójka przyjaciół.W końcu! Wybaczcie, ale nie mogłam przebrnąć przez ten rozdział. Na szczęście ten się skończył, a wyczekiwana przez wszystkich scena zbliża się i chyba będzie w najbliższym rozdziale 🤫🤫 koniecznie wpadnijcie do mojej nowej książki o akcji z ,,Ania nie Anna"♥️ będzie mi bardzo miło, jak wesprzecie mnie też tam, bo pisze to nie tylko dla mnie, ale głównie dla was 🥰🥰🥰🥰
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...