*Caroline
Wróciłam do domu, a widząc otwarte drzwi obawiałam się najgorszego. Jednak nie mogłam przewidzieć tego, co tam się działo. Weszłam do środka i z niedowierzania upuściłam torby z zakupami.
- Przestańcie!- krzyknęłam podchodząc do bijących się chłopaków.- Scott! Brett! Dość!- po tych słowach Scott się odsunął, a Brett podniósł ręce do góry.- Co wam odbiło? Scott, co tu robisz?
- Chciałem z tobą porozmawiać.- wyjaśnił.
- Brett, zostaw nas.- rzuciłam wściekła.
- Serio?
- Proszę, zostaw nas. Albo nie, lepiej my wyjdziemy. Odprowadzę cię do samochodu, żebyście znów się nie pobili.- powiedziałam sarkastycznie, po czym wraz ze Scottem ruszyłam ku parkingowi.- Co to miało być?
- To Brett zaczął. Twój narzeczony nie panuje nad emocjami.
- Mój na...- urwałam zszokowana.- Już wiesz?
- Jak widać. Miło, że się pochwaliłaś.
- Miałam iść do ciebie do domu i powiedzieć, że się zaręczyłam?
- Kiedyś nie planowałaś tak dalekiej przyszłości. Nie myślałaś o dzieciach, rodzinie, małżeństwie. Myślę tylko czy zmieniłaś poglądy, czy udajesz kogoś kim nie jesteś.
- Zamknij się. Myślisz, że jesteś najmądrzejszy? Że wszystko o mnie wiesz?
- Tak, myślę, że cię znam. Wręcz wiem, że cię znam. Nie jesteś za przysięgami.
- Może po prostu nie jestem za przysięgami z tobą?- spytałam chamsko, na co ten spuścił wzrok.- O czym chciałeś pogadać?
- O tym, że robię błąd. Kolejny. Cały czas pozwalam ci uciec, a ja...wciąż cię kocham. Chce być z tobą. Chce zasypiać i budzić się leży tobie.
- Scott, dość.- rzuciłam wściekła. Chłopak dostrzegł to, bo zamilkł.- Dlaczego mówisz to teraz? Miałeś tyle okazji przed tym, gdy związałam się z Brettem. Jesteś zazdrosny? I słusznie, bo kochamy się, uprawiamy seks i jesteśmy szczęśliwi. Chcesz coś wiedzieć? Nie kochałam go tego dnia, gdy pieprzyliśmy się w kiblu szkolnym. Nie pomyślałam, że go kocham, że będę z nim chodzić, a tym bardziej, że się z nim zaręcze. Chciałam, żebyś był zazdrosny, żebyś błagał mnie o powrót. Nie zrobiłeś tego. Wtedy dostrzegłam, że im dłużej jestem z Brettem, tym bardziej ciebie trafia szlag. Nawet teraz.
- Czyli go nie kochasz.- uśmiechnął się z satysfakcją.- Chcesz tylko wzbudzić we mnie zazdrość.
- Nie powiedziałam tego.
- Właśnie to powiedziałaś, Caroli. Nie kochasz go. Nie chcesz być z nim. Chcesz żebym był wściekły na siebie, miał wyrzuty sumienia.
- Nie, Scott...- zaczęłam panikować.
- Przykro mi, że tak budujesz swoje przyszłe małżeństwo. Na kłamstwie. Na zazdrości. Ale teraz chyba powinnaś wrócić do swojego narzeczonego.- stwierdził wchodząc do samochodu. Patrzyłam jak odjeżdża, po czym wróciłam do domu, gdzie szybko dostrzegłam zmartwionego Bretta.
- To prawda?- spytał, a ja zdałam sobie sprawę, że wszystko słyszał.- Choć raz bądź szczera. Chodź ten jeden raz.
- Kocham cię i fakt, na początku myślałam tylko o tym, żeby wzbudzić zazdrość w Scott'cie. Ale zakochałam się w tobie, Brett.
- Nie wiem czy ci ufać. Po tym wszystkim co usłyszałem, co powiedział mi Scott. Masz dalej jego bluzę?
- Możliwe.
- Dlaczego? Po co ci ona?
- Nie wiem. Nie miałam kiedy jej mu oddać.
- Nie chce cały czas być tym drugim.- stwierdził, po czym ruszył ku wyjściu.
- Nie, poczekaj, daj mi to wyjaśnić.
- Przemyśl to, co czujesz. Pogadamy jutro. Dziś nie chce już na ciebie patrzeć.- rzucił na wychodne. Podeszłam do ściany, w którą uderzyłam ręką.
- Cholera!- krzyknęłam, po czym upadłam na kolana załamana. Było tak pięknie, a Scott wszystko zniszczył. Wytarłam mokry nos, a następnie pobiegłam do swojego pokoju, gdzie wyrzuciłam wszystko z szafy, aby ostatecznie dokopać się do bluzy Scotta. Schowałam ją do torby, po czym wyszłam z domu i szybkim krokiem poszłam w stronę jego adresu.- Caroline?- spytała mama Scotta, jednak ja nie byłam w stanie ukryć zdenerwowania.- Wejdź, zapraszam. Coś się stało?
- Gdzie Scott?- rzuciłam zdecydowanie, na co ta otworzyła niepewnie usta.
- Carol?- usłyszałam z salonu, więc wyminęłam Melissę i podeszłam do chłopaka, w którego od razu rzuciłam jego bluzą.
- Ty dupku!- krzyknęłam dając upust emocjom.- Zrobiłeś to specjalnie! Ciągle to robisz! Ciągle niszczysz wszystko na czym mi zależy! Zniszczyłeś nasz związek, a gdy ja związałam się z Brettem, ten też próbujesz zniszczyć!
- Uspokój się.- powiedział łagodnie.
- Ja?! Z jakiej racji?!
- Z takiej, że możemy porozmawiać na spokojnie.
- Nie, nie będę z tobą rozmawiać! Nie zbliżaj się do mnie i Bretta, rozumiesz?!- rzuciłam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z domu. Wiedziałam, że ten nie odpuści. Nie należał do osób, które odpuszczają.
- Carol! Poczekaj!- wołał za mną, więc w końcu zatrzymałam się na chodniku i spojrzałam mu w oczy.- Jestem dupkiem. Zachowałem się jak dupek, bo...bo kocham cię i jestem cholernie zazdrosny o ciebie i Bretta. To chciałaś usłyszeć?
- Nie.- powiedziałam spokojniej.- Chciałam usłyszeć, że żałujesz. Ze przeprosić Bretta i wróci prawdziwy Scott. Nie jego najgorsza wersja, która zaatakowała niewinnego chłopaka z zazdrości. Nigdy byś tego nie zrobił. Nie ty.
- Masz rację. Nie zrobiłbym tego. A to świadczy tylko o tym, jak bardzo teraz cierpię. Nie chciałaś słyszeć o ślubie, gdy byliśmy razem, a teraz...ty i on...- urwał, a ja spuściłam głowę.- Dlaczego on? W czym jest lepszy ode mnie?
- W niczym.- stwierdziłam.- Nie ma gorszych i lepszych. Są tylko ci, przy których czujemy się dobrze i...
- Lepiej.- dokończył, a ja przytaknęłam.- Możemy zapomnieć o tym, co się stało? Zacząć od nowa? Jest szansa, żebyśmy...
- Zawsze jest szansa. Ale nie możesz wchodzić między mnie i Bretta.- wyjaśniłam.- Musisz się z tym pogodzić. Niedługo wyjeżdżamy na studia, więc pewnie więcej się nie spotkamy. Nie chciała bym żegnać się z tobą w nienawiści.
- Ja też nie.- stwierdził, po czym posłałam mu lekki uśmiech.- Pogadam z Brettem. Wyjaśnię mu, że cię podpuściłem. Że go kochasz.- powiedział, a w moim oku pojawiła się łza. Zasługiwał na szczęście, tak samo jak ja. A jednak cierpiał, gdy ja byłam szczęśliwa. Byłem egoistką.
- Dziękuję Scott.- powiedziałam, a następnie ruszyłam ku lofcie.Siedziałam na łóżku pakując swoje rzeczy na wyjazd do Dereka. Jednocześnie pisałam do Lydii, której odpowiedziałam o całej sytuacji ze Scottem i Brettem. Minęło kilka dni ciszy. Nie widziałam się ani z jednym, ani z drugim. Ale nie martwiłam się. Wiedziałam, że wyjazd dobrze mi zrobi, że odpocznę od tego, co się działo w ostatnim roku szkolnym. Nagle usłyszałam pukanie we framugę drzwi, więc przeniosłam tam wzrok.
- Hej.- powiedział Brett, a ja wrzuciłam kolejną bluzkę do walizki.
- Hej.- odpowiedziałam obojętnie.
- Wybacz, że tak wyszedłem ostatnio.
- W porządku. Dziwię się, że w ogóle tu jesteś.
- Pewnie, że jestem. Zawsze będę.- wyjaśnił kucając przed łóżkiem. Z kieszeni wyjął pudełeczko, które od razu rzuciło mi się w oczy.
- Co to?- spytałam, a ten zachęcił mnie do otworzenia. Wzięłam więc je do ręki, a po otworzeniu dostrzegłam delikatny pierścionek, po którym przejechałam palcem.
- Głupio się oświadczać bez pierścionka, ale ostatnio wyszło to bardzo... spontanicznie. Oczywiście nie oznacza to, że nie przemyślałem tej decyzji.- rzucił po chwili, na co ja dotknęłam jego policzka.
- Ja też to przemyślałam. Chce być szczęśliwa, a jestem taka przy tobie. Fakt, że ostatnio nie byłam pewna, ale teraz już wiem. Chce być twoją żoną i być nią od końca naszego życia.
- Naprawdę?- spytał, a ja przytaknęłam. Wtedy ten usiadł obok mnie, by schować mnie w swoich ramionach.Ale tu się zadziało 😂😂😂
Ostatnio tyle się tu dzieje, że chyba więcej niż gdy byli jeźdźcy hahahah
A tak serio, to mam w planie robić teraz kilka wolniejszych, spokojniejszych rozdziałów (wyjazd do Dereka z pewnością nie będzie nudny) co o tym myślicie?
Możecie też dać swoje propozycje akcji Carol w czasie jej ,,wakacji" wojennych xd nim zacznie się fabuła serialu ---> ostatniego sezonu.
Co do tego, co będzie później, to czas pokaże
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...