44.

519 27 27
                                    

Czułam gorącą wodę na swoim ciele, trzęsącym się z zimna ciele. Zamknęłam oczy, oddając się przyjemnej czynności. Rozprowadziłam pianę z żelu pod prysznic po ciele, po czym zmyłam ją i wyłączyłam prysznic. Owinęłam się ręcznikiem, a na ramionach spoczęły moje wilgotne, kręcone włosy. Wyszłam z łazienki do kuchni chcąc zrobić sobie coś do jedzenia. Czując legendarną jajecznicę Scotta, uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam się o drzwi do pomieszczenia.
- Myślałam, że wróciłeś do domu na noc.- powiedziałam łagodnie.
- Bo wróciłem.
- Przyjechałeś do mnie, żeby zrobić mi śniadanie?
- Owszem. Oby ci smakowała.- rzucił, a ja posłałam mu uśmiech.- Jak się czujesz?
- Nie traktuj mnie jak chorej.
- Nie robię tego.- stwierdził, na co ja spiorunowałam go wzorkiem.
- Nie, tylko ciągle nade mną czuwasz, robisz mi śniadanie i pytasz, jak się czuje.- powiedziałam, więc ten westchnął  ciężko.
- Wybacz.
- W porządku. Lubię twoją jajecznicę.- rzuciłam, a ten się zaśmiał podając mi talerz z posiłkiem. Zabrałam go do salonu, gdzie zasiadłam by ją zjeść.
- Chce iść do Chrisa. Może będzie wiedzieć coś o nowych jeźdźcach i Gerardzie.
- Skąd pewność, że to Gerard?- spytałam między jedzeniem.- Ostatni raz widzieliśmy go krwawiącego mazią i ledwo żywego. Teraz chodzi z jakimiś uczniami i poluje na nas?
- Tylko Argentowie byli w Beacon Hills, a ta pułapka w tunelach była przemyślana. Nie zrobił jej amator.
- Okej, zgadzam się.- rzuciłam wstając, by odłożyć prawie pusty już talerz.
- Na co?- spytał zdziwiony.
- Na odwiedzenie Argenta.
- Nie, idę sam.- stwierdził, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.- Odpocznij.
- Nie potrzebuje odpoczynku, a siedząc tu nie przestanę myśleć o Brett'cie. Jadę i koniec.- zdecydowałam. Scott nie miał wyjścia i musiał mnie ze sobą zabrać. Siedzenie w lofcie, w którym z Brettem...nie działało na mnie to dobrze. Ciągle o nim myślałam, a potrzebowałam zapomnieć, odciąć się na chwilę od problemów. Dlatego postanowiłam skupić się na łowcach, którzy byli już ma mojej liście do zabicia.

- To moja wina.- powiedział Chris po wysłuchaniu słów Scotta.- Mogłem go powstrzymać.
- Nie mógł pan nic zrobić.- stwierdziła Lydia, która wraz z Malia dołączyła do spotkania. Było zbyt niebezpiecznie by się rozdzielać.
- Mógł pan go zabić.- rzuciła Malia, na co my posłaliśmy jej niepewne spojrzenie.- No co?
- Nie jesteśmy katami.- wyjaśniła jej rudowłosa.
- Chodzi o wojnę.
- Jeśli do niej dojdzie to zginą tysiące.- odezwałam się.- Wilkołaków, łowców i zwykłych ludzi.
- Musimy z nim porozmawiać. Pokój to jedyna słuszna decyzja.- wyjaśnił Scott.
- Tak, tylko ostatnia rozmowa o pokoju łowców z wilkołakami skończyło się tak, że Gerard zabił wszystkich poza Deucalionem, którego oślepił.- powiedziała Lydia, z czym trudno było się nie zgodzić.
- Ja z nim porozmawiam.- rzucił Argent.- Mnie nie zabije. Muszę tylko wiedzieć, ile jesteś skłonny poświęcić, by przetrwać tą wojnę.- zwrócił się do Scotta, który zastanowił się nad jego słowami.

Gdy Chris i Scott pojechali do Argenta, ja czekałam na nich w domu McCallów, gdzie w końcu się pojawili.
- I jak?- spytałam, ale Scott szybko wbiegł do swojego pokoju.
- Musicie wyjechać.- wyjaśnił mi mężczyzna.
- Że co?
- Gerard chce nadprzyrodzonego ludobójstwa. Zabije was, jeśli nie wyjedziecie.
- Ale...to nie ma...sensu. Przecież łowcy i my żyjemy w zgodzie.
- Nie według niego.- wyjaśnił mi Chris, więc ja weszłam po schodach do pokoju chłopaka. Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju, Scott zamknął drzwi i zaczął szeptać.
- Nigdzie nie jedziemy. Będziemy walczyć.
- Ale Chris...
- Nie ma racji. Nie uciekniemy przed Gerardem i jego ludźmi. Zwłaszcza, że Liam odkrył kto jest uczniem Argenta. To nauczycielka. Monroe.- wyjaśnił, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Czy jeśli powiem, że to durny pomysł to mnie posłuchasz?- spytałam, a Scott westchnął znacząco.- No tak. I pewnie chcesz iść sam.
- Musi nam zaufać. Musi mi zaufać.- podkreślił, na co ja pokręciłam głową.
- Wiesz, kto by się tu przydał? Stiles. Wybił by ci ten firmy pomysł z głowy.
- Nie możemy go tu sprowadzić i dobrze wiesz dlaczego.
- Wiem.- odpowiedziałam łapiąc go za rękę.- Ale obiecaj, że będziesz ostrożny. To łowca.
- Amatorka.
- Uczennica Gerarda.
- Dam sobie radę.- zapewnił, co jednak mnie nie przekonało.- Mam do ciebie prośbę.- dodał, a ja zmarszczyłam brwi.

Weszłam do mojej dawnej szkoły, skąd dało się słyszeć okrzyki nastolatków i oznaki bójki. Zamknęłam oczy skupiając się na emocjach, odgłosach, zapachach. Liam, pomyślałam, po czym pobiegłam w stronę klasy, przed którą stał tłum uczniów.
- Odsuńcie się!- krzyknęłam przepychając się do przodu. Na podłodze leżał zakrwawiony Liam, którego atakowali dwaj chłopacy.
- Carol?!- krzyknął Mason, który również nie mógł się przecisnąć.
- Co jest? Dlaczego go biją?- spytałam stając obok niego.
- Chcą go ujawnić.- wyjaśnił, a ja poczułam złość, która na sekundę zmieniła mój kolor oczu. Ruszyłam w stronę chłopków odpychając nachalny tłum. W końcu doszłam do Liama i dwóch chłopków. Jednego z nich pchnęłam na ławkę.
- Wiecie, że bullying i prześladowanie słabszych jest nie fair?- spytałam sarkastycznie.
- A ty co? Obrońca?- spytał ten odważniejszy z kpiną w głosie.
- Jasne, jego starsza siostra. A ty co? Agresor, czy seksista?- spytałam zerkając na jego zaciśniętą pięść.- Mi chyba nie przyłożysz co?
- Co tu się dzieje?!- usłyszeliśmy głos trenera, który na widok Liama wpadł w szał.- Oboje do dyrektora!- krzyknął do agresorów, po czym spojrzał na leżącego wciąż chłopaka.- Zabierzcie go.- powiedziała do chłopaków, na co Mason i Corey podnieśli Liama z podłogi.
- Byłem jak Clark Kent?- spytał cicho ranny chłopak.
- Całkowicie.- przyznał Mason, po czym wynieśli go ze szkoły, a ja ruszyłam z nimi.
- Co tu robisz?- rzucił do mnie Liam, który już częściowo się wyleczył.
- Ratuje ci tyłek.- odpowiedziałam opierając się o samochód Masona.
- Racja. Dzięki.
- Zostawicie nas?- spytałam chłopków, więc para odeszła na bok, a ja zwróciłam się do Liama.- Dałeś się pobić, by odpokutować, prawda? Czujesz się winny śmierci Bretta i Lori.
- Owszem.- przyznał, a ja spuściłam wzrok.- Chciałem ich zatrzymać. Próbowałem.
- To nie była twoja wina. To...
- Łowcy.- dokończył za mnie chłopak.- Gabe i Nolan chcieli mnie ujawnić, bo myślą, że to my jesteśmy ci źli.
- Nie dawaj się. Scott by ci tego nie powiedział, ale czasem gdy dostajesz w twarz, nastawienie drugiego policzka nie pomoże. Nie mówię, że masz im coś zrobić. Ale powiedz stop. Brett i Lori zginęli, bo nikt nam nie ufa. Bo Monroe jest zmanipulowana przez Gerarda. Nie możesz siebie obwiniać i nie możesz dać sobie wejść na głowę. Jesteś betą Scotta McCalla. Jesteś wilkołakiem. Nie chcesz by inni umierali? Więc się nie poddawaj. Walcz.- wyjaśniłam, a ten uśmiechnął się pod nosem.- I nie ciesz się głupio, bo przywołam cię do parteru.
- Myślisz, że byś mnie pokonała?
- Myślisz, że ty byś mógł się ze mną równać?- dodałam, a ten się zaśmiał. Po chwili jednak spoważniał patrząc mi w oczy.
- Przykro mi z powodu Bretta.- powiedział, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Mi też.- przyznałam.- Ale wiesz, tyle już straciłam, że nauczyłam się z tym żyć. Ty też musisz.- stwierdziłam, po czym podeszłam do niego i go objęłam. Był dla mnie jak młodszy brat, albo jak brat mojego chłopaka. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Ale czy ktokolwiek może być tu prawdziwie szczęśliwy na dłuższą metę?


Hejaaa
Słodki ten rozdział, prawda? Ci myślicie o końcówce? Carol byłaby dobrą mamą prawda? PRAWDA?🤫😉

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz